hyhyhy, w Szczecinie trza było położyć monetę za to, że wisiał na ścianie baner z reklamą biura.
Baner miał 0,5 cm grubości. Przyszedł Pan Urzędnik, zmierzył, policzył, pismo z kwotą przysłał. Po temacie.
Standard. Jak zaczęło brakować forsy w miejskiej kasie, zaczęło się szukanie forsy.
Nie ryzykowałem więc, zaprosiłem na salony człowieka z uprawnieniami. Przyszedł, pooglądał, młotkiem popukał, poszedł dwa piętra wyżej na strych, zszedł do piwnicy (chata na parterze), wrócił i rzecze do mnie te oto słowa:
- to ściana działowa, ale ruszać nie polecam, bo wprawdzie katastrofy budowlanej z tego nie będzie, to jednak istnieje ryzyko, że góra się lekko ugnie, i pojawią się pęknięcia u sąsiadów u góry.
Podumałem nad tym drobnym, acz wkurzającym faktem i postanowiłem jej nie ruszać.
Pamiętam jeszcze ze szkoły zawodowej, gdy taki stary majster na budowie nam mówił, że każda ściana działowa, po iluś tam latach, staje się w zasadzie ścianą nośną. Nie tak nośną, jak ściany przewidziane konstrukcyjnie do tego celu, ale przez to, że jednak grawitacja to dość istotna siła na tym łez padole i ciągnie w dół, to konstrukcja nad ścianą działową, nagle pozbawiona podparcia, może (choć nie musi) się ugiąć.
Zwykle słucham i ufam ludziom, którzy specjalizują się w danej dziedzinie i zostawiłem tę ścianę, pomimo tego, że kilku budowlańców (w tym mój szwagier) chciało młotami tę ścianę burzyć.