Pojechałam dzisiaj na cmentarz do mojej bratowej, kupiłam kwiatka i znicze pod cmentarzem, usiadłam sobie na ławeczce przy jej grobie i miałam nieodpartą potrzebę mówienia do niej. Opowiadałam o jej synu, o jej mężu, o tym jak wiele się zmieniło przez te lata. I jakoś tak, oczy mi się spociły, głos się nieco złamał, bo dotarło do mnie, że naprawdę za nią tęsknię. To też powiedziałam do milczącego nagrobka.
Jakiś mężczyzna stanął
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Matylda_Megara: mnie w takich chwilach pociesza myśl, że zmarli nie cierpią, nie muszą już walczyć z tym światem, więc przynajmniej nie jest im "źle" oraz, że my tóż za moment (czas jest bardzo relatywny) do nich dołączymy, dosłownie lub przynajmniej symbolicznie.
  • Odpowiedz
Kilka lat temu w Maroko spałem w lesie w namiocie,
Po 1godzinie jak już miałem się kłaść spać źlecialy się bezpańskie psy, około 6-10, tyle byłem w stanie wychwycić bo warczały z różnych kierunków dookoła namiotu,

Nie wydałem z siebie żadnego głosu, aż do rana, zero dźwięku z mojej strony, totalna cisza.
Na początku chciałem to przeczekać,
Ale po 2-3 godzinach ciągłego szczekania, agresywnego warczenia, walk pomiędzy nimi
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@placebo_: nawet gówniane linki raczej by się nie przyczyniły do szybkiego wypadku - raczej niepoprawnie je zamontował, skoro to był taki geniusz
  • Odpowiedz