Witam was Mirki & Mirabelki w sobotni wieczór,
dziś będziemy kontynuować temat z poprzedniego tygodnia, a mianowicie DDA i praca zawodowa. Mam nadzieję, że poprzedni wpis pomógł wam zauważyć pewne wzory postępowania i być może dał do myślenia. Dziś chciałabym skupić się na tym, co zrobić, by rozwiązać pojawiające się problemy w kontekście pracy, i tu znowu wesprę się książką Janet Woititz „The Self-Sabotage Syndrome. Adult children in the Workplace”.
Być może tak jak ja, zauważyłeś (znowu dla uproszczenia używam tylko formy męskiej), że jesteś otoczony w pracy ludźmi, którzy mają mniejszy potencjał intelektualny, a jednak rozwijają się i pną po szczeblach kariery znacznie sprawniej, niż ty. Nie jest to krytyka tych osób, ja im raczej zazdroszczę tej umiejętności, zadając sobie pytanie, co jest ze mną nie tak, że mimo większej wiedzy, pomysłowości, empatii itd., nie jestem w stanie dorównać im. Jednocześnie od dawna już czułam, że sama stoję sobie na drodze i ma to związek z DDA, ale nie do końca łączyłam fakty. Po lekturze ostatniego wpisu, być może już lepiej wiesz, jakie mechanizmy sprawiają, że potykasz się o własne nogi.
Co z tym zrobić?
Najlepiej zacząć od zastanowienia się, czy masz do czynienia z kryzysem w pracy czy z osobistym kryzysem, który znajduje odzwierciedlenie w pracy. Już wyjaśniam.
A) Kryzys w
dziś będziemy kontynuować temat z poprzedniego tygodnia, a mianowicie DDA i praca zawodowa. Mam nadzieję, że poprzedni wpis pomógł wam zauważyć pewne wzory postępowania i być może dał do myślenia. Dziś chciałabym skupić się na tym, co zrobić, by rozwiązać pojawiające się problemy w kontekście pracy, i tu znowu wesprę się książką Janet Woititz „The Self-Sabotage Syndrome. Adult children in the Workplace”.
Być może tak jak ja, zauważyłeś (znowu dla uproszczenia używam tylko formy męskiej), że jesteś otoczony w pracy ludźmi, którzy mają mniejszy potencjał intelektualny, a jednak rozwijają się i pną po szczeblach kariery znacznie sprawniej, niż ty. Nie jest to krytyka tych osób, ja im raczej zazdroszczę tej umiejętności, zadając sobie pytanie, co jest ze mną nie tak, że mimo większej wiedzy, pomysłowości, empatii itd., nie jestem w stanie dorównać im. Jednocześnie od dawna już czułam, że sama stoję sobie na drodze i ma to związek z DDA, ale nie do końca łączyłam fakty. Po lekturze ostatniego wpisu, być może już lepiej wiesz, jakie mechanizmy sprawiają, że potykasz się o własne nogi.
Co z tym zrobić?
Najlepiej zacząć od zastanowienia się, czy masz do czynienia z kryzysem w pracy czy z osobistym kryzysem, który znajduje odzwierciedlenie w pracy. Już wyjaśniam.
A) Kryzys w




























Mirki powiedzcie co sądzicie o sytuacji, co byście zrobili na moim miejscu...
Mam 26 lat, mieszkam z rodzicami, ojciec alkoholik, paraliżuje mnie strach gdy jest w pobliżu chociaż przemocy fizycznej nigdy nie było to potrafi się wydrzeć na matkę i to bez większej przyczyny (czym bardzo się przejmuję), alkohol wypalił mu mózg. Nigdy nie był prawdziwym ojcem, nie pytał jak tam w szkole, na studiach, w pracy, w ogóle ze mną nie rozmawiał i mi personalnie w ciągu życia tylko raz zrobił awanturę (dochodziłem do siebie kilka dni) jednak boję się go panicznie do tego stopnia, że czasem wolę odpuścić zrobienie czegoś jeśli jest ryzyko, że później będzie miał do mnie o to jakiś problem. Mam wrażenie, że jest poniekąd przyczyną tego, że stałem się samotny, przestałem wychodzić, znajomi przestali się odzywać. Nie mam nikogo poza rodzeństwem i kilkoma znajomymi, z którymi widzę się "od święta". Po ostatniej awanturze coś we mnie pękło, stwierdziłem, że nie dam rady tak dłużej i decyzja zapadła - wyprowadzka, zachęca mnie do tego reszta rodziny, a że obecnie kredyty są tanie, mam 4k na rękę i jakieś oszczędności, które zjada mi inflacja a mógłbym przeznaczyć na wkład własny to padło na zakup mieszkania (kredyt 20 lat na 210k). Mleko się już rozlało, wszyscy poinformowani, mieszkanie wybrane, a mnie naszły obawy - w tej chwili jestem samotny ale widzę na co dzień choćby mamę więc mam z kim zamienić słowo. Boję się, że po wyprowadzce zostanę całkowicie sam co mnie do reszty zniszczy. Druga sprawa to trochę boję się kredytu, wiem, że mam różne wyjścia (sprzedać mieszkanie i spłacić kredyt, zrobić je na wynajem i spłacać z tego kredyt) ale jednak to dość poważna sprawa, duża kasa, 20 lat - trochę mnie to przeraża... Wiem, mógłbym coś wynająć jednak ratę kredytu tak naprawdę bym topił w wynajmowanym mieszkaniu, oszczędności dalej traciłyby swoją wartość, być może mieszkania dalej będą drożeć, a stopy procentowe rosnąć więc to dobry moment na zakup.
Więc jaki mam wybór?