Nie wydaje się wam, że zarobki w korpo są niewspółmiernie wysokie w stosunku do zarobków jakiegoś zwykłego szarego pracownika magazynowego czy produkcyjnego? Pracuje w korpo od wielu lat (działy finansowe, jestem po FiR na SGHu) i dla mnie to abstrakcja, że płacą taką kasę za powtarzalną robotę której można nauczyć się w kilka kilka dni + ogarniać co nie co języka w zależności od stanowiska. Ale studia są wymagane. A ja przyznam, że wiedza ze studiowania nie przydała mi się nic, a nic. No może tylko na rozmowie rekrutacyjnej padło jakieś pytanie. A dodatkowo i tak już jej nie pamiętam bo studiowałem 15 lat temu + część wiedzy już jest nieaktualna. Na prawdę wystarczy ogarniać podstawy podstawy typu czym jest brutto, a czym netto. Czasem mamy na praktykach kogoś kto studiuje jakąś administracje czy zarządzanie i wrzucą go z braku laku do nas do finansów i taka osoba po tygodniu robi pracę za mnie. Przecież ja bym płacił najniższą krajową takim pracownikom. A do tego wydajność. Z ręką na sercu. Pracuje może łącznie z 2-3h, a reszta to siedzenie na telefonie. Gdybym robił bite 8h to bym wykonał pracę za wszystkich w moim biurze (4 osoby). I jakieś premie z dupy, dodatki świąteczne. A ta sama firma pewnie ma jakieś magazyny gdzieś w powiatowym i tam płaci najniższą krajową zwykłemu szaremu człowiekowi za pracę fizyczną.
Różowa pracuje w administracji publicznej (szczebel administracji rządowej) i to samo odczucie ma. Ona ma jeszcze fajnie, bo w czasie pracy wychodzi sobie na zakupy, do fryzjera czy na siłownię. Nie ma kontaktu z szarym petentem, więc nie siedzi w okienku. Praca ma być zrobiona i tyle. A przed wyborami takie premie były, że ciężko to sobie wyobrazić.
#korpo #korposwiat #zalesie #praca #pracbaza
─
Miesiąc temu skończyłem 10 dniowy wyjazd w Alpy z ekipą przyjaciół. Codziennie po 7 h jazdy na nartach w wysokich górach, a w drugiej części dnia sporo picia. Niedawno podsumowałem sobie wyjazd i wyszło mi, że przez 9 dni imprezowania wypiłem sam łącznie 4,5 litra wódki/ginu/jegra. Czyli codziennie na mnie połówka 9 dni z rzędu.
Ogólnie mam bardzo mocną głowę, 90 kg i 190 cm. 30 lat. Od tego miesiąca po wyjeździe nie piłem alko poza urodzinami u brata. Nie mam problemu żeby nie pić i nie ciągnie mnie do alko, chyba że jest impreza - poza 3/4 urlopami w roku, alko piję ok. 4-5 razy na miesiąc. Piwa raczej nie pijam. Alko to zatem drinki w weekendowe imprezy lub wino z narzeczoną.
Moje pytanie jest takie:
Czy te 4,5 litra wódki przez 9 dni wyjazdu z rzędu dla 30 latka z moją wagą i wzrostem to jest jakiś mega hardcore czy "po prostu" dość dużo?