✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Ludzie w kontraktorniach to zawsze dla mnie była taka banda sierot z dwoma lewymi rękami. Pracowałem w kontraktorniach i firmach produktowych i znowu teraz trafiłem do kontraktorni i ci ludzie to jest po prostu ewenement. Mija 2.5 roku i już nie mam na to siły. W większości brak ambicji na cokolwiek, ale oprócz tego dochodzi jeszcze to, że w większości przypadków są to ludzie którzy nie potrafią się postawić. Masz kiepski projekt? Taki gościu łyknie to i będzie chodził ze spuszczoną głową. Klient chce żebyś teraz przerzucał totalne gówno? Dobrze, będę robił to z rozkoszą tylko mnie nie zwolnijcie. Chcesz z kimś tam podyskutować na jakiś ciekawy temat z technologii w których pracujecie? Mało który ma na to ochotę, a jak faktycznie pokażesz że coś robisz po godzinach to patrzą na ciebie jak na złotą rybkę. Połowa ludzi w takich kontraktorniach, albo nawet nie, 75% takich osób narzeka na swój projekt, ale nie ma siły zwiększyć kompetencji i zmienić albo firmę, albo próbować zmienić charakterystykę projektu. Powiedzieć coś klientowi na temat tego jak gówniane są jego rozwiązania? Nieeee, bo zamkną nam kontrakt. Powiedzieć, że mamy bardzo dużo problemów związanych z bezpieczeństwem które trzeba zmienić? Nieee, bo będzie to dlugo zmieniane i jeszcze nam wypieprzą kontrakt. To jest kolejna charakterystyka dużych korporacji które rzucają kontraktorniom jakieś ochłapowe części swoich projektów, że tam po prostu wszystko trwa wieki.
Zabawni są też programiści którzy w takich miejscach wysiadują po 5+ lat i myślą, że pozjadali wszystkie rozumy. Gościu który pracuje w jakiejś śmierdzącej firmie z kapitałem za granicą którą steruje jeden niemiec/brytyjczyk i łapie jakieś projekty legacy do maintenance albo jakieś dosłowne gówno którego nikt się nie chce podjąć stwierdza, że on ma tutaj seniora i jest K I M Ś!!
Jedyny plus kontraktorni to to, że dają ci bardzo często możliwość pracy na B2B, ale na tym się to wszystko urywa. Słabe projekty, niezbyt rozwojowe towarzystwo i rzucają tobą między projektami klientów jak szmatą na zapleczu. Raz specjalizujesz się w pisaniu backendu, a raz robisz program GUI do obsługi jakiejś maszyny.
Ludzie w kontraktorniach to zawsze dla mnie była taka banda sierot z dwoma lewymi rękami. Pracowałem w kontraktorniach i firmach produktowych i znowu teraz trafiłem do kontraktorni i ci ludzie to jest po prostu ewenement. Mija 2.5 roku i już nie mam na to siły. W większości brak ambicji na cokolwiek, ale oprócz tego dochodzi jeszcze to, że w większości przypadków są to ludzie którzy nie potrafią się postawić. Masz kiepski projekt? Taki gościu łyknie to i będzie chodził ze spuszczoną głową. Klient chce żebyś teraz przerzucał totalne gówno? Dobrze, będę robił to z rozkoszą tylko mnie nie zwolnijcie. Chcesz z kimś tam podyskutować na jakiś ciekawy temat z technologii w których pracujecie? Mało który ma na to ochotę, a jak faktycznie pokażesz że coś robisz po godzinach to patrzą na ciebie jak na złotą rybkę. Połowa ludzi w takich kontraktorniach, albo nawet nie, 75% takich osób narzeka na swój projekt, ale nie ma siły zwiększyć kompetencji i zmienić albo firmę, albo próbować zmienić charakterystykę projektu. Powiedzieć coś klientowi na temat tego jak gówniane są jego rozwiązania? Nieeee, bo zamkną nam kontrakt. Powiedzieć, że mamy bardzo dużo problemów związanych z bezpieczeństwem które trzeba zmienić? Nieee, bo będzie to dlugo zmieniane i jeszcze nam wypieprzą kontrakt. To jest kolejna charakterystyka dużych korporacji które rzucają kontraktorniom jakieś ochłapowe części swoich projektów, że tam po prostu wszystko trwa wieki.
Zabawni są też programiści którzy w takich miejscach wysiadują po 5+ lat i myślą, że pozjadali wszystkie rozumy. Gościu który pracuje w jakiejś śmierdzącej firmie z kapitałem za granicą którą steruje jeden niemiec/brytyjczyk i łapie jakieś projekty legacy do maintenance albo jakieś dosłowne gówno którego nikt się nie chce podjąć stwierdza, że on ma tutaj seniora i jest K I M Ś!!
Jedyny plus kontraktorni to to, że dają ci bardzo często możliwość pracy na B2B, ale na tym się to wszystko urywa. Słabe projekty, niezbyt rozwojowe towarzystwo i rzucają tobą między projektami klientów jak szmatą na zapleczu. Raz specjalizujesz się w pisaniu backendu, a raz robisz program GUI do obsługi jakiejś maszyny.
#programowanie #programista15k #pracbaza
A jakby jakis moj menago czy inny podszedl i powiedzial ze #!$%@? umiem a tamten to jest mistrz mimo ze junior to bym sie tylko rozesmial na glos ze chyba z #!$%@? spadl ze nietechniczny klient wie co ile czasu zajmuje i jak zlozone jest. Wspolczuje "kolegow"