Narcystyczna matka- prosty przepis na dysfunkcyjne potomstwo.
Zarówno chłopcom, jak dziewczynkom, wmawia się że: matkę się ma jedną, matka to matka, każda matka chce dla swojego dziecka dobrze itp. Takie bzdety, które mają uciszyć dzieci, nie pozwolić im wychylać się, wpędzić je w poczucie winy gdy rozpoznają, że jest coś nie tak i dzieje się im krzywda.
z- 243
- #
- #
- #
- #
- #
- #
1. Przede wszystkim właśnie mitologizowanie postaci matki. Jak przesyłała mi życzenia np na święta to wyglądały tak: życzę ci żebyś szanowała matkę bo matkę masz tylko jedną. Podpis: matula albo mateczka". (Ten podpis chyba żeby się kojarzyła z taką poczciwą mamusią). Na ślub (ciągle żałuję że ją zaprosiłam) życzyła mi tak, żeby wszyscy słyszeli: życzę ci żeby mamusia żyła 100 lat żebyś mogła mi odpokutować wszystko złe co mi zrobiłaś". Oczywiście jak sama zostałam matką, to mnie wszelkie mitologizmy nie dotyczą. Jestem patologią, wszystko robię źle. Nasłała na mnie mops i kuratora, bo znęcam się nad dzieckiem. Co chwilę policja, bo "awantury" (np. przyjeżdżają a dziecko i my śpimy) . Jak w końcu dostała jakąś karę za bezpodstawne wzywanie (trwało to bardzo długo, w końcu wiadomo, święta stara baba to na pewno ma rację), to wrzucała na swojego FB np. zdjęcia z ukrycia mojego dziecka bez czapki w temperaturze ok. 20 stopni, albo że jadło slodka bułkę z piekarni oczywiście z dopiskiem: tak karmi zamiast zrobić śniadanie (takie to znęcanie). Próbowała go też otruć, jak byliśmy w szpitalu to jedyne o co pytała to czy jej się nic nie stanie, na jedynego wnuka wyj**. Oczywiście wszelkie służby sprawę olały, przez przypadek rozlała przecież duszącą chemię na progu pokoju raczkującego dziecka (to było na nieszczesnej imprezie rodzinnej, nie wiedzieliśmy, że też tam będzie. To była jedna z licznych "prób pogodzenia rodziny", czytaj zmuszania żebym ją przepraszała). Jak mały był w szpitalu to też wpadła do lekarza i zaczęła wymyślać, że my się nad nim znecamy i dlatego jest chory (a miał anginę).
2. Robienie z siebie wielkiej męczennicy: tylko ona nacierpiala się przy porodzie (cesarka w narkozie), tylko ona poświęcała się dla mnie, z cierpietniczą miną wzdychała jak trzeba było np. kupić zeszyty do szkoły. Rozliczała mnie ze wszystkiego, co kupił mi tata, "rozpieszczał" mnie każdy lizak. Na siebie oczywiście nigdy nie żałowała, to typowy zbieracz (jak zdechnie to będzie kilka kontenerów torebek i szmat).
3. Próby kontroli wszystkiego, przede wszystkim kasy. Moja renta po ojcu była "jej", ja na studiach miałam sobie sama zarabiać, i jeszcze ją utrzymywać. Ukradła mi stypendium za oceny w liceum (tydzień przed 18, żebym nie mogła sama odebrać) i pojechała sobie za to na wakacje. Potrafi z dokładnością do 1gr powiedzieć, ile coś co było mi potrzebne (podręcznik, buty) kosztowało.
4. Krytyka mojego męża, bo ... jest za biedny żeby ją utrzymywać. Jest alfonsem, alkoholikiem, nieudacznikiem, debilem. W rzeczywistości to nauczyciel i autor książek naukowych.
5. Jej największe marzenie to żyć do 100 lat, żebym się nią zajmowała. Od kiedy pamiętam jest najbardziej chora na świecie, wstanie z fotela wygląda jak z reklamy środków przeciwbólowych (szarpanie i jęki jakby ją postrzelili).