Za bogactwem wielu niemieckich firm kryje się często ciemna historia rodzinna
Fortuny wielu niemieckich przemysłowców powstały na plecach robotników przymusowych i Żydów podczas II wojny światowej, napisał w opublikowanej w ubiegłym roku książce "Nazistowscy miliarderzy. Czarna historia najbogatszych niemieckich dynastii" holenderski dziennikarz David de Jong.
z- 116
- #
- #
- #
- #
- #
- #
Znam lokalną firmę z branży mięsnej, której ciężarówki codziennie objeżdżają okoliczne powiaty z dostawami mięsa i wyrobów, ale jakoś się nie chwalą, że kilka pokoleń żyło dostatnio dzięki nestorowi rodu, który łódką przewoził za opłatą żydów przez rzekę. Ino coś uciekinierzy nie docierali na drugi brzeg, a wracały tylko ich bagaże.
W latach 90-tych sołtys pewnej wsi szukał osoby, która w zamian za małą działkę z drewnianym domkiem zaopiekowałby się bezdzietną, niezbyt ogarniającą rzeczywistość staruszką. Skusił się pewien niezamożny i prosty, lecz w miarę uczciwy rolnik, który po tym jak zaopiekował się staruszką, bardzo szybko rozbudował i rozwinął gospodarstwo rolne. Pani zmarła po kilku miesiącach. W sumie to okazało się, że staruszka była w pełni władz umysłowych, żyła skromnie całe życie, bo nigdzie nie pracowała, a do tego jej mąż zmarł po wojnie, więc groszem nie śmierdziała. Ale śmierdziała żydowskim złotem i kosztownościami "odziedziczonymi" po mężu. Taka to opowieść jak nie pracować całe życie, ale mieć środki na utrzymanie.
Takich