Powinno się publicznie wyśmiewać ludzi, którzy robią dzieci, nie mając na to warunków, a nie wyśmiewać te dzieci, że mieszkają dalej z rodzicami, bo nie mają innych możliwości. Narzuca się z góry tym dzieciom udział w grze, na jaką się nie pisali.
Czasami to myślę o tym, żeby wrócić tam do tej patoli i tam mieszkać. #!$%@?, nawet na podłodzę będę spał, niech matka ponosi konsekwencje za swoje nieogarnięcie. Z jakiej racji ona sobie może tam spokojnie mieszkać w domu, a ja nie? Jeszcze jakby całe życie harowała i kupiła je za swoje pieniądze, to można by mówić, że jej mieszkanie, jej warunki. Ale to zwykłe komunalne mieszkanie, które babcia dostała za PRLu.
Wiem, że pewnie niektórzy się zaraz zlecą i powiedzą, że millenials, że płatek śniegu, że "co zrobisz, nic nie zrobisz", że to, że tamto.
A ja w dupie to już mam, eh. Męczy mnie sam fakt. Po prostu uważam to za niesprawiedliwe.
Jestem jak jakiś pies.
Poprzez zmuszenie do wyprowadzki mam na myśli to, że albo rodzic(e) bezpośrednio wam powiedzieli, że macie się wyprowadzić, albo warunki w domu były takie, że zostaliście do tego pośrednio zmuszeni przez brak innych możliwości przez zaistniałą sytuację w domu.
Jak się czujecie z myślą, że do końca życia jesteście skazani na napychanie portfela jakimś obcym ludziom, opłacając wynajem, kiedy wasi rodzice żyją na wyjebce na swoim?
To
A dzieci to niech zyja swoim zyciem i radza sobie. Ja opusiclem dom zaraz po maturze, teraz mam swoja rodzine, mieszkanie splacone i marne grosze za czynsz :) A moje dziecko ma zapowiedziane ze