Dla mnie w dorosłym życiu najgorsza jest nuda
Za dzieciaka życie było bardziej zróżnicowane - miałem paczkę kolegów na których zawsze można było liczyć ale miałem też z 3 - 4 osoby z którymi miałem sporo konfliktów. Parę osób mi dokuczało, ale potrafiłem się skutecznie obronić. Zdążało mi się też czasami wpadać w jakieś kłopoty. Mimo tego zawsze spadałem na 4 nogi bo przy odpowiednim doborze słów i naciąganiu prawdy naprawdę z każdej sytuacji dało się wyjść (i zawsze z tego miałem ogromną satysfakcje). Byłem też dosyć zżyty ze swoimi kolegami - wszystko robiliśmy razem dla wspólnej korzyści.
Obecnie mam inne towarzystwo i mimo że ja staram się to widzę że nie mamy razem wspólnych celów + nie lubią podejmować ryzyka
Jednak gdy jestem już dorosły (chodź wcale się tak nie czuje) życie jest nudne - praca, dom i w weekendy albo studia albo jakieś wyjście. Nie radze i staram na siłę zapewniać sobie jakiekolwiek emocje - np. jeżdżąc samochodem, szukając jakiś konfliktów na siłę i kilka rzeczy o których lepiej nie pisać tyle że to wszystko było bez celu i wcale nie sprawiłem że czułem się lepiej. Wszystko robiłem tylko i wyłączne z NUDÓW
Za dzieciaka życie było bardziej zróżnicowane - miałem paczkę kolegów na których zawsze można było liczyć ale miałem też z 3 - 4 osoby z którymi miałem sporo konfliktów. Parę osób mi dokuczało, ale potrafiłem się skutecznie obronić. Zdążało mi się też czasami wpadać w jakieś kłopoty. Mimo tego zawsze spadałem na 4 nogi bo przy odpowiednim doborze słów i naciąganiu prawdy naprawdę z każdej sytuacji dało się wyjść (i zawsze z tego miałem ogromną satysfakcje). Byłem też dosyć zżyty ze swoimi kolegami - wszystko robiliśmy razem dla wspólnej korzyści.
Obecnie mam inne towarzystwo i mimo że ja staram się to widzę że nie mamy razem wspólnych celów + nie lubią podejmować ryzyka
Jednak gdy jestem już dorosły (chodź wcale się tak nie czuje) życie jest nudne - praca, dom i w weekendy albo studia albo jakieś wyjście. Nie radze i staram na siłę zapewniać sobie jakiekolwiek emocje - np. jeżdżąc samochodem, szukając jakiś konfliktów na siłę i kilka rzeczy o których lepiej nie pisać tyle że to wszystko było bez celu i wcale nie sprawiłem że czułem się lepiej. Wszystko robiłem tylko i wyłączne z NUDÓW
Apatia, brak zainteresowania, życiowa obojętność, często czuje się podobnie, nie chce mi się wykłócać, nierzadko nawet rozmawiać z rodziną.
Już po paru pierwszych minutach zauważyłem, że łączy mnie z głównym bohaterem sposób w który podchodził do życia. Mimo, że nie odczuwał uczuć wciąż w nim były. To może być wniosek płynący z filmu dla każdego, warto pielęgnować swoje uczucia.
Dopiero ciężkie przeżycie w życiu pozwoliło mu zburzyć emocjonalny mur który główny bohater wybudował wokół życia które prowadził. Dzięki temu zdał sobie sprawę z swoich uczuć, oraz tego, że już dawno potrzebował jakiegoś sposobu na odreagowanie życia, może to sugerować, że każdy potrzebuje jakiegoś sposobu na doznanie katharsis.