Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Pytanie dla zawodowych stulejarzy: Czy też po pewnym czasie życiowej stagnacji odczuliście akceptację waszego stanu rzeczy?
23 lata
ostatni rok studiów bez perspektyw,
nigdy nie miałem dziewczyny,
nie jestem ani bardzo przystojny, ani bardzo inteligentny,
nie mam kolegów ani przyjaciół którzy by chcieli się ze mną tak po prostu spotkać,
jestem ogólnie aspołeczny,
żyję na garnuszku u Mamusi,
nigdy nie pracowałem,
nie mam prawa jazdy,
nic mnie już w życiu nie interesuję,
cały wolny czas spędzam sam, głównie przed kompem
stagnacja, apatia, marazm, depresja
Nie potrafię wykrzesać z siebie odrobiny pasji, jarać się czymś jak inni. Czuję się martwy i pusty w środku. Ale od pewnego czasu zacząłem akceptować ten stan, dostrzegać pozytywne strony przegrywu. Nie mam dziewczyny, więc nie muszę wydawać kasy na prezenty, randki i inne pierdoły. Nie mam przyjaciół ani kolegów w swoim mieście, więc mam #!$%@? na ludzi, bo nikt mnie nie zna, wszyscy są obcy. Nie mam pasji i hobby, więc znowu oszczędzam pieniądze, bo i tak nic wartościowego bym nie stworzył. Niczego w życiu nie osiągnąłem, więc nie mam zbyt wiele do stracenia. Jestem na samym dole drabiny społecznej, niżej już nie spadnę, chyba że zacznę ćpać albo igrać z prawem.
Tylko zastanawia mnie czy ta akceptacja #!$%@? ale stabilnej sytuacji życiowej jest chwilowa, czy stała?

#stuleja #stagnacja #apatia # depresja #nogf

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 16
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Dobrze wiem, co czujesz Opie, z tym, że właśnie ja uważam, że bycie przegrywem pozawala mi na to, iż mogę więcej czasu poświęcać na zainteresowania, a one z kolei dają mi jakąś satysfakcję w tym nędznym życiu. Dlatego też opie radziłbym ci znaleźć jakieś hobby, żebyś nie musiał zbytnio przemyślać nad swoim losem.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Można coś z tym zrobić.

Wiele lat przesiedziałam bezczynnie, marnując czas na jakieś gówna (użalanie się, strzelanki, wpieprzanie czipsów na kanapie przed telewizorem). Dwa, trzy, cztery lata temu sukcesywnie zarastałam syfem. Nawet wzięcie kąpieli mnie przerastało. Jeden dzień - jedna zrobiona rzecz, bo na więcej nie starczało mi energii. Na uczelni wszystko zdane na #!$%@?. Zero własnej pracy, kończę studia, a zrobiłam może z 3 projekty, czyli kilka lat nauki
  • Odpowiedz
PijanaBarmanka: Dla mnie stagnacja to był bodziec żeby spróbować raz jeszcze podobnie jak u koleżanki @cebulepotargalwiatr . Z perspektywy czasu żałuje że tak późno się zabrałem za siebie. Siłka,dentysta,fryzjer, ciuchy to pakiet podstawowy. Prawko zrobić nie problem, pracę znaleźć ne problem. Zajrzyj do spodni i zobacz co tam masz. Jak się ogarniesz to i różowa się znajdzie.

Czasem myślę że stan przegrywu tak zwyczajnie pasuje ludziom. Takie życie w komfortowej strefie,
  • Odpowiedz
ZakochanyBydlak: #!$%@? w januszpolu za całkiem przyzwoite pieniądze, mieszkam z rodzicami, ale mam pokój na poddaszu więc 100% prywatności, połowe hajsu daje rodzicom, reszte #!$%@? na głupoty. I wiecie co? Jestem szczęśliwy xD

Zaakceptował: Zkropkao_Na
  • Odpowiedz
OP: @ cebulepotargalwiatr Nie liczyłem na to, że ktokolwiek to przeczyta, a co dopiero napisze tak długą i ciekawą odpowiedź. Dzięki ;) Co do wychodzenia z przegrywu to kiedyś trzeba będzie wyjść z piwnicy, to fakt. Tylko, że mi brakuje motywacji, żeby cokolwiek zmienić. Nigdy nie miałem w życiu ambicji, żeby być kimś, zarabiać kasę, jeździć super samochodem i ogólnie być szanowanym człowiekiem. Nie chcę zakładać rodziny a tym bardziej mieć
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Nie wiem, czemu nie działają te wiadomości, ostatnio wszystko dostawałam normalnie - zaraz zobaczę, co się dzieje.

To poczucie wolności jest strasznie uzależniające. Szczęście w nieszczęściu, że moi najbliżsi przyjaciele mają identyczne problemy ze sobą - można łatwiej kontrolować, kto idzie akurat na dno, za kogo trzeba się zabrać by chociaż dobić do tej granicy normalności życia towarzyskiego. Czasem widzę, że ktoś zaczyna się odsuwać, że częściej lampka na fejsie
  • Odpowiedz
@cebulepotargalwiatr: PS. Żeby nie straszyć tak na koniec - brałam lekarstwa bardzo krótko, nie mocne psychotropy, bardziej na uspokojenie. Niestety z trybu piwnicznik przechodzę od razu w totalnego neurotyka, ale jakimś cudem te proszki pomogły. U jednej z przyjaciółek za to wyszło, że problem jest do ogarnięcia stale przyjmowanymi lekami na głowę, ale w tempie ekspresowym zaskoczyło dzięki dobrze dobranym proszkom. Minęło kilka miesięcy, a skubana już znalazła faceta, robi karierę
  • Odpowiedz
OP: @cebulepotargalwiatr: Dzięki za dobre rady :) Kiedyś rozważałem pójście do psychologa, ale zawsze mówiłem sobie, że nie jest ze mną aż tak źle. Bo czasami mam takie nagłe i chwilowe przypływy motywacji i wiary w siebie, ale coraz rzadziej to się zdarza. To co mam to bardziej uczucie ogólnego bezsensu istnienia. Nie wiem, czy psycholog albo psychiatra mieli by na to remedium. Jeszcze kilka lat temu naiwnie wierzyłem, że
AnonimoweMirkoWyznania - OP: @cebulepotargalwiatr: Dzięki za dobre rady :) Kiedyś roz...

źródło: comment_rE2361RSV5Ym7jybCTozSgq227wF0JCr.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
OgnistaMurzynka: Tez tak mialem, znajomych jakos mialem, ale takich ze raz do roku poszlo sie na piwo. Mieszkanie z rodzicami, w domu wiecznie przed komputerem, tony pornusow na dysku. Brak dziewczyny, niesmialosc. Sylwester zawsze w domu, bo nikt nigdy nie zapraszal, a nie mialem na tyle odwagi, zeby zapytac, czy moglbym wpasc na impreze ( ͡° ʖ̯ ͡°) Tak sobie wegetowalem, probowalem znalezc kogos przez internet, ale
  • Odpowiedz
OP: @OgnistaMurzynka A ty też w pewnym czasie zaakceptowałeś swój stan rzeczy, czy do końca "walczyłeś", szukałeś dziewczyny, sposobu na wyjście z przegrywu, itp?
Kiedyś też walczyłem, zapraszałem koleżanki na herbatkę do akademika, ale po pewnym czasie stwierdziłem, że to nie ma sensu. Stopniowo urywałem kontakty z ludźmi i wycofywałem się do metaforycznej piwnicy. Nikt za mną pewnie nie tęskni, zapomnieli że ktoś taki w ogóle istniał. To jest wspaniałe uczucie,
  • Odpowiedz
stary stulej: Chyba mogę coś powiedzieć w temacie gdyż jestem #!$%@?ą, która zna wiele z tego o czym piszesz. #!$%@?, ale stabilnie. Hah, to cały ja. Sęk w tym, że mam 34 lata, a zatem doświadczenie w stulejmanstwie bardzo duże. Powiem ci jak to jest z wiekiem przynajmniej ze mną. Człowiek z czasem staje się coraz bardziej chłodny i cyniczny. To wada i zaleta zarazem. Zaleta bo jest zaskakujące jak klarownie
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Ciągnięcie użalania się nad sobą do niczego dobrego nie prowadzi. Znajdźcie pracę, która wam da satysfakcje. Zacznijcie od tego. Wszystkiego na raz nie zrobicie, bo nie da rady. Małymi kroczkami. Stopniowo więcej. Bierzcie życie w swoje ręce, bo macie tylko jedno.
  • Odpowiedz