Albo nawet zostalibyśmy w całości wyzwoleni przez aliantów, bo jednak (wzmocniony sojuszem z nami) Hitler, zanim by poległ, odepchnąłby Sowietów jeszcze bardziej na wschód.
Sowieci mogliby ostatecznie wygrać, ale nie zdobyliby Berlina, byliby w politycznej rozsypce i nie mieliby tak istotnej pozycji na międzynarodowych konferencjach.
Czyli doszło do napaści fizycznej, a zarzuty dotyczą znieważenia?
W tej Polsce to już strach się nawet odezwać podczas bicia sąsiada...
Na podobnej samej zasadzie, jak Polacy w UK potrafili mieszkać po sześciu w jednym pokoju, żeby w jak najkrótszym czasie odłożyć jak najwięcej kasy.
W omawianej sprawie ewidentnie miało miejsce to drugie, a według artykułu zarzuty dotyczą tego pierwszego.
A co do strachu przed czytaniem - jak powiedziała Skłodowska-Curie: "niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć" :)
Nigdzie nie napisałem, że tak jest moim zdaniem w aktach. Czy mógłbyś się bardziej skupić?
Najprawdopodobniej dziennikarz też miał kłopoty z czytaniem i logiką (co w tym fachu częste): dowiedział się, jaki jest numer paragrafu, i bezmyślnie przepisał nie tę część, co trzeba.
"propagowanie faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego lub nawoływanie do nienawiści".
Czy znaczyłoby to, że gazeta miałaby rację pisząc, że skazano cię za "propagowanie faszyzmu"?
To nie jest chyba aż tak skomplikowane, jak ci się wydaje.