No i generalnie ciężko się nie zgodzić, ale wiele osób popełnia podstawy problem poznawczy - mieszkania są ciężko osiągalne ale w dużych miastach, dlaczego Anetka zarabiająca 6tys. netto musi żyć w takiej Warszawie czy Krakowie? Dlaczego nie może się przenieść do powiatowego ~50k mieszkańców, pewnie straci ten tysiąc netto, ale za to zyska 2x tańsze mieszkania i w finalnym rozrachunku będzie ją stać na kredyt na mieszkanie. No pomijam fakt, że te kredyty to lichwa w białych rękawiczkach poprzez stopy procentowe i masywny dodruk pieniądza.
Musicie zrozumieć, że miasta takie jak Warszawa, Wrocław, Kraków, Katowice czy Gdańsk są dla osób, które zarabiają 15tys. netto i więcej, albo przynajmniej po 8tys. będąc w związku z partnerem/partnerką, co pozwoli im na rozbicie kosztów kredytu na 2 osoby i takich ludzi stać na mieszkanie.
Problemem nie są same wywindowane ceny nieruchomości, a silna centralizacja kraju, to nie dzieje się tylko w Polsce, dzieje się zarówno w Hiszpanii czy Portugalii. Nic dziwnego, że mieszkania kosztują po 18tys/m2 jak wszyscy prą do największych miast jakby się mieli zaraz zesrać.
Ostatnio miałem luz bo nikt od dłuższego czasu mi nie zawracał głowę i nie miał pretensji, że jest coś złego do zaprojektowania. Ale mam 2-3 projekty w roku gdzie ciężko to przeżywam.
Teraz moje koszmary powróciły. Zrobiłem projekt i wysłałem do inwestora na początku sierpnia, aby wysłał do Zakładu Energetycznego do sprawdzenia. Face się czaił dwa miesiące i dopiero nie dawno, wydrukował i złożył. Nawalili mi uwag i teraz facet ma pretensje i chce, abym to poprawił na wczoraj. Siedziałem po 14 godzin w sobotę i niedzielę oraz wczoraj 12 (uwagi dostałem w piątek o 17), poprzesuwałem wszystkie swoje plany, aby zrobić jak najszybciej. Dzisiaj w nocy nie spałem nic, w dodatkowo po przebudzeniu i podczas myciu zębów wymiotowałem ze stresu.
Nie dość, że zarabiam 6k na rękę to stresuję się nie miłosiernie i siedzę po nocach w pracy.
Na wczoraj za 5000 albo bez dopłaty na za tydzień.
Szanuj się trochę