Pracownicy fizyczni w Singapurze śpiący podczas przerwy obiadowej.
To ludzie z Indii, Pakistanu i Bangladeszu. Pracują w Singapurze zwykle na budowach. Nie znam szczegółów jak ich praca wygląda. Jedni powiedzą że to współczesne niewolnictwo. Nie mi oceniać. Jak na standardy singapurskie oczywiście mało zarabiają, ale w Singapurze da się tanio żyć - proste jedzenie czy przekąski potrafią być bardzo tanie. Ale za pracę jednego człowieka tutaj zapewne żyje cała rodzina w ich kraju. Pracują 6 dni w tygodniu, wolne mają tylko w niedziele i święta. Mieszkają w dormitoriach, które znajdują się w mniej uczęszczanych dzielnicach w tym także na obrzeżach miasta-państwa. Na pewno nie są to super wygodne standardy ale z tego co widziałem w programach dokumentalnych (fakt - takich produkowanych przez publiczną telewizję, nie ma w Singapurze wolnych mediów) to mają zapewnione łóżko, dostęp do łazienki i pralni, a także tanią (a bo raczej nie darmową) stołówkę serwującą ich rodzimą kuchnię. Często widuje się ich rano i pod wieczór w takich małych ciężarowych samochodach bo oni zawsze podróżują na pace. Niektórzy mają rowery, ale większość przemieszcza się tylko środkami publicznymi lub na piechotę.
Można ich spotkać często w niedziele w biedniejszych dzielnicach, czasem w centrach handlowych. Raczej unikają wizyt w centrum miasta i popularnych miejscach wsród lokalsów. Ich rozrywki to picie Anchor Stronga (piwo o najlepszym stosunku moc/cena), rozmowy przez WhatsAppa (zapewne z rodziną) oraz randkowanie z pomocami domowymi (zwykle Filipinki, Birmanki, Indonezyjki). Nie wyglądają za przyjaźnie ale ogólnie nie ma z nimi żadnego problemu. Nigdy żadnego lokalsa albo białego nie zaczepią, unikają nawet gapienia się. Podejrzewam, że wszystko przez surowe prawo. Zgaduję, że jakby się ktoś poskarżył na na drugi dzień taka osoba wracałaby już do siebie do domu z wilczym biletem do Sinapuru. A zapewne zależy im na tej pracy.
Przez
To ludzie z Indii, Pakistanu i Bangladeszu. Pracują w Singapurze zwykle na budowach. Nie znam szczegółów jak ich praca wygląda. Jedni powiedzą że to współczesne niewolnictwo. Nie mi oceniać. Jak na standardy singapurskie oczywiście mało zarabiają, ale w Singapurze da się tanio żyć - proste jedzenie czy przekąski potrafią być bardzo tanie. Ale za pracę jednego człowieka tutaj zapewne żyje cała rodzina w ich kraju. Pracują 6 dni w tygodniu, wolne mają tylko w niedziele i święta. Mieszkają w dormitoriach, które znajdują się w mniej uczęszczanych dzielnicach w tym także na obrzeżach miasta-państwa. Na pewno nie są to super wygodne standardy ale z tego co widziałem w programach dokumentalnych (fakt - takich produkowanych przez publiczną telewizję, nie ma w Singapurze wolnych mediów) to mają zapewnione łóżko, dostęp do łazienki i pralni, a także tanią (a bo raczej nie darmową) stołówkę serwującą ich rodzimą kuchnię. Często widuje się ich rano i pod wieczór w takich małych ciężarowych samochodach bo oni zawsze podróżują na pace. Niektórzy mają rowery, ale większość przemieszcza się tylko środkami publicznymi lub na piechotę.
Można ich spotkać często w niedziele w biedniejszych dzielnicach, czasem w centrach handlowych. Raczej unikają wizyt w centrum miasta i popularnych miejscach wsród lokalsów. Ich rozrywki to picie Anchor Stronga (piwo o najlepszym stosunku moc/cena), rozmowy przez WhatsAppa (zapewne z rodziną) oraz randkowanie z pomocami domowymi (zwykle Filipinki, Birmanki, Indonezyjki). Nie wyglądają za przyjaźnie ale ogólnie nie ma z nimi żadnego problemu. Nigdy żadnego lokalsa albo białego nie zaczepią, unikają nawet gapienia się. Podejrzewam, że wszystko przez surowe prawo. Zgaduję, że jakby się ktoś poskarżył na na drugi dzień taka osoba wracałaby już do siebie do domu z wilczym biletem do Sinapuru. A zapewne zależy im na tej pracy.
Przez
#bekazprawakow #lgbt #singapur #bekazkatoli