671 800 + 144 + 130 + 10 = 672 084
Dłuższa, czerwona trasa to chyba wdzięczność kocich niebios za przygarnięcie znajdy z poprzedniego wpisu. W typowo kocim wydaniu, oczywiście - tylu "kocich łbów" po wioskach jeszcze nigdy jednorazowo nie zaliczyłem. Masakra jakaś, prawie każda wiocha oznaczała koniec asfaltu i symulator ubijarki.
Na pomarańczowej, dla odmiany, brukiew była tylko jedna, za to ta z tych bardziej perfidnych - mokra, z wybrzuszeniem na
Dłuższa, czerwona trasa to chyba wdzięczność kocich niebios za przygarnięcie znajdy z poprzedniego wpisu. W typowo kocim wydaniu, oczywiście - tylu "kocich łbów" po wioskach jeszcze nigdy jednorazowo nie zaliczyłem. Masakra jakaś, prawie każda wiocha oznaczała koniec asfaltu i symulator ubijarki.
Na pomarańczowej, dla odmiany, brukiew była tylko jedna, za to ta z tych bardziej perfidnych - mokra, z wybrzuszeniem na
I znów traska przez północnozachodnie lasy. Trzeba korzystać z suchej pory, bo jak podmokną, to bez amfibii ani rusz, a takich rowerów chyba jeszcze nie wymyślili. W kilku miejscach brouter zbyt optymistycznie założył przejezdność ścieżek i trzeba było się odrobinę cofnąć, żeby nie wpaść przypadkiem na jakiegoś kwadraciarza, ale ogólnie to była całkiem uczciwa mieszanka leśnych przecinek i asfaltów. Cały wypad byłby całkiem przyjemną, choć