Jednak dziennik z terapii w ośrodku zamkniętym się odnalazł. Czuję się, jakbym chwycił tamtego siebie, który wiedział, że musi jeszcze przejść przez rok rozrywania swoich trzewi, w którym w końcu uda się do psychiatry, przyzna do problemów z psychiką, zacznie leczenie. Cóż, okazuje się, że jeszcze mam serce.

11.03. 21
A w nocy nie wierzę, że tu jestem. Że nic już nie będzie takie same. Że przekroczyłem granicę i na próżno wypatrywać
Czytam, piszę komentarze, udzielam się na terapii i tak dużo problemów innych ludzi mnie trochę przygniotło. Lecz teraz, chwilę temu, był ten moment, który kumuluje moje własne wysiłki.

Leżałem z synem na łóżku, zmęczeni od łażenia po parku, lesie, placu zabaw (gdzie też mimochodem szukałem fotograficznych inspiracji). Obok kawka, mały ciepłe mleko. Leżymy i oglądamy gify i memy z kotami i tak nas to bawi, że muszę odkładać telefon, aby synowi nie
Chłopu się udał dzień.

Zaprowadził w deszczu syna do przedszkola, co było niesamowitą frajdą dla obu.
Załatwił sprawy w urzędzie.
Pojechał na sesję psychoterapii.
Wpadł na kawę do mamy, bo siedzi sama (brat na studiach, ojciec męczy dalej budowę domku w górach).
Porządnie popływał i zauważył postępy.
Ogarnął mieszkanie.
Pograł na gitarze i pośpiewał.
A teraz będzie siedział nad zdjęciami i może też nad odpisywaniem na zaległe wiadomości.

A, i jakoś tak
@Zztops: Na nim się uczyłem grać, a twórczość świętej pamięci tria bardzo mi pomogła w okresie, w którym w muzyce szukałem gęstej treści. Męczy mnie, że ciągle nie mogę się przełamać, aby wrócić do starych kumpli i znów pograć. Śpiewanie Epitafium dla W.W to zawsze była przygoda. Uwielbialiśmy Arkę Noego, Elekcję, Epitafium dla Sowizdrzała, bądź A my nie chcemy uciekać stąd (o to akurat utwór na nasze depresyjne tagi). Póki co,