Wpis z mikrobloga

Trip report po 10g łysiczki kubańskiej

Parę dni temu wrzucałem tutaj swojego trip reporta z tripa po 400ug LSD a dzisiaj wracam do was z opisem wrażeń po zjedzeniu 10g magicznych grzybków xD

Zgodnie z obietnicą wołam pod spodem wszystkich plusujących poprzedni wpis, natomiast z uwagi na bardzo duże zainteresowanie, które przekroczyło moje oczekiwania zamierzam kontynuować tę serię (można plusować na dole komentarz do kolejnego wpisu jak ktoś chce).

Z uwagi na to, że miałem kupione tylko 10g grzybów postanowiłem, że zrobię Lemon Teka, żeby nieco zwiększyć moc ich działania. Z tego co się dowiedziałem w tym celu wystarczy jedynie sproszkowane wcześniej grzyby zalać sokiem z cytryny. Poszedlem zatem do Aldika po 2 cytrynyi gumy do żucia (żeby zabić smak grzybów po wypiciu), wycisnalem je do szklanki, poczekałem z 30min, dolalem trochę wody i szybko wypiłem. Smaku grzybów drastycznie to nie poprawiło (nadal smakowały jak proch strzelniczy pomieszany z kurzem), natomiast jeśli chodzi o ich działanie to nie jestem w stanie tego stwierdzić, bo #!$%@?ło mnie tak daleko, że nie miałem żadnego porównania do wcześniejszych doświadczeń XD

Zwykle na rozpoczęcie tripa czekałem dosyć długo i wchodził on stosunkowo łagodnie, natomiast w przypadku Lemon Teka po niespełna 20min wystrzelenie z normalnego stanu świadomości do zagrzybionego świata trwało wyjątkowo krótko, przypominając bardziej wystrzał jaki oferuje DMT.

Zwykle zarówno w przypadku LSD jak i grzybów preferuję znaleźć sobie wygodne miejsce, puścić dobrą muzykę, zamknąć oczy i dać się ponieść własnej wyobraźni. W tym przypadku zamykanie oczu nie miało żadnego sensu, ponieważ z otwartymi widziałem właściwie to samo co z zamkniętymi. Doznania zarówno fizyczne jak i psychiczne były bardzo intensywne. Momentami trudno było odpuścić, jednak nauczony poprzednimi doświadczeniami wiedziałem, że poddanie się działaniu środka jest absolutnie konieczne i zostanie szybko wynagrodzone wspaniałą podróżą.

Nieprzyjemne doznania zaniknęły w ciągu pierwszej godziny. Po tym czasie falować, wirować, zmieniać kształty oraz "przeistaczać się" zaczęły nie tylko meble w pokoju lecz także ja sam razem z nimi. Stałem się integralną częścią tego co obserwowały z trudem moje oczy oraz pozostałę zmysły. Czas zaczął się rozmywać, nie byłem w stanie określić ile upłynęło go od przyjęcia grzybów a w mojej głowie samo pojęcie czasu nie miało żadnego sensu. Nie byłem w stanie porozumieć się z własną przeszłością i przyszłością, byłem ultra obecny w teraźniejszości a mój umysł stał się całkowicie wyciszczony. Czułem się jakby ktoś przywrócił mnie do ustawień fabrycznych a myślenie nie było już przymusowe lecz zupełnie dobrowolne. Podejrzewam, że doświadczyłem czegoś przypominające stan oświecenia w wyniku śmierci własnego ego. Ciężko powiedzieć jak długo rozkoszowałem się nowym stanem świadomości, jednak był on niesamowicie przyjemny i sprawiał wrażenie, że jest "właściwy", natomiast stan świadomości jaki posiadam ja czy inni ludzie na codzień wydawał się wtedy spaczony i nienormalny. Nie rozumiałem jak w ogóle można w nim funkcjonować i zdecydowanie wolalłbym pozostać w obecnym.

Działanie grzybów zaczęło się nieco osłabiać, poznałem to nie tyle po godzinie, której i tak nie byłem w stanie nadal odczytać, o ile po fakcie, że w ogóle widziałem zegarek i wiedziałem jaką funkcję pełni w rzeczywistości w której przebywam xD Dywan na który spoglądałem przestał być rozbitymi na atomy fraktalami i zaczął unosić się "do góry". W moim postrzeganiu tworzył coś na kształt labiryntu, który w sposób graficzny przedstawiał mój własny umysł. W momencie gdy pojawiała się nowa myśl widziałem jak wędruję ona w konkretne miejsce i o jakie rejony mojego postrzegania zahacza po drodze. Najprostszy sposób w jaki mógłbym to doświadczenie opisać to medytacja w 3D (gdyby tak wyglądała na codzień to może by mi się nie znudziła po paru podejściach ( ͡° ͜ʖ ͡°).

Kolory stawały się stopniowo coraz mniej intensywne, światło wewnątrz pokoju przestawało być zakrzywione a czas zaczął na nowo dyktować moje miejsce w otaczającej rzeczywistości.

Po sprawdzeniu godziny okazało się, że trip trwał ok 2h krócej niż po niższej dawce tych samych grzybów, które brałem wcześniej a zatem podejrzewam, że Lemon Tek faktycznie zwiększa intensywność samego tripa, ale odbywa się to kosztem czasu jaki on trwa. Osobiście mi takie rozwiązanie odpowiada, ponieważ mimo wszystko długie tripy potrafią być męczące.

Wrażenie głębokiego wyciszenia i spokoju pozostawało ze mną jeszcze bardzo długo. Minusem natomiast z pewnością jest ból głowy oraz brzucha (nie jadłem nic poza grzybami), jednak opisałbym je jako drobny dyskomfort, który absolutnie nie powinien nikogo zniechęcać do odbycia takiej podróży. Z pewnością było to też podyktowane wysoką dawką, ale nospa i paracetamol załatwiły szybko sprawę a ja resztę wieczoru spędziłem na oglądanie różnych guru na Youtubie celem poszerzenia swojej wiedzy na temat natury otaczającej nas rzeczywistości.

Następny trip

Obecnie przymierzam się do sławnych karmelków THC, które kupiłem już długi czas temu. Szczerze mówiąc nie jestem fanem THC, ale z tego co wyczytałem to duże dawki zjadanego THC mają działanie psychodeliczne, w związku z tym zamiast zalecanych 20mg (1 karmelek) mam zamiar zjeść ich 5 na raz i sprawdzić co się stanie xD Jak ktoś jest chętny poczytać moje wypociny kolejnym razem to można zostawić plusika poniżej.

#lsd #narkotykizawszespoko #psychodeliki #podroze #tripreport #grzyby #wykopjointclub #marihuana
grr193 - Trip report po 10g łysiczki kubańskiej

Parę dni temu wrzucałem tutaj swoj...

źródło: comment_1615647312Pcdexl9n7KSKOl1PtHWx3L.jpg

Pobierz
  • 164