✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Zastanawiam się jak postąpić, a każde rozwiązanie wydaje się złe. Na początek. Pochodzę z biednej wiejskiej rodziny. Zaraz po maturze wyjechałem na zachód. Pracowałem bez przerwy łącznie 11 lat zagranicą w Norwegii i Holandii, proste, ciężkie prace fizyczne. W zasadzie wszystko odkładałem. W międzyczasie zmarli jedni i drudzy dziadkowie. Po powrocie okazało się, że mam niewielki spadek po nich. Jestem jedynakiem, mam kochanych rodziców, którzy ze swojej części zrezygnowali i wszystko przeszło na mnie. Łącznie z tym, co zarobiłem zagranicą i jeszcze rodzice dołożyli z marnych oszczędności stać mnie było na kupno nowego dwupokojowego mieszkania w Warszawie, co zresztą zrobiłem. I tak w wieku 30 lat stałem się mieszkańcem stolicy bez kredytu. Doświadczenie zdobyte zagranicą pomogło znaleźć mi tu pracę w logistyce. Poszedłem na studia zaoczne, wreszcie poczułem, że zacząłem się rozwijać.
W międzyczasie szukałem kobiety, ale to było trudne. Jestem niski (165 cm) z dość brzydką twarzą, więc mimo bycia zadbanym i wysportowanym niewiele mogłem zdziałać. W końcu udało mi się poznać rówieśniczkę, samotną matkę z 6-letnią córką. Ojciec biologiczny był podobno jakimś patusem i zostawił ją w ciąży, a później gdzieś wyjechał i kontaktu z nim żadnego nie ma. Kobieta również jest z biednej rodziny, rozumie jak bywa w życiu, ale w przeciwieństwie do mnie nie ma nic. Żyje w wynajmowanym mieszkaniu pod miastem, bardzo niski standard, dojeżdża do pracy na produkcję na różne zmiany, córkę często z zerówki odbiera sąsiadka i daje jej jeść.
Zaczęliśmy się spotykać i mimo braku czasu z jej strony wszystko było ok. Ja mam stabilne godziny pracy, więc się dostosowywałem do niej. Po mniej więcej pół roku znajomości zaczęła mi wprost mówić, że ona z córką powinny się do mnie wprowadzić jeśli poważnie o niej myślę i jeśli ma to być prawdziwy związek. I tak przy każdym spotkaniu wraca do tematu. A ja się boję, bo wiem, że w razie czego mogłaby nie chcieć się wyprowadzić i miałbym problemy. Dodatkowo mówi, że po ślubie będę musiał dopisać ją jako współwłaścicielkę mieszkania, bo to normalne, że małżeństwa dzielą się po połowie.
Nie
Zastanawiam się jak postąpić, a każde rozwiązanie wydaje się złe. Na początek. Pochodzę z biednej wiejskiej rodziny. Zaraz po maturze wyjechałem na zachód. Pracowałem bez przerwy łącznie 11 lat zagranicą w Norwegii i Holandii, proste, ciężkie prace fizyczne. W zasadzie wszystko odkładałem. W międzyczasie zmarli jedni i drudzy dziadkowie. Po powrocie okazało się, że mam niewielki spadek po nich. Jestem jedynakiem, mam kochanych rodziców, którzy ze swojej części zrezygnowali i wszystko przeszło na mnie. Łącznie z tym, co zarobiłem zagranicą i jeszcze rodzice dołożyli z marnych oszczędności stać mnie było na kupno nowego dwupokojowego mieszkania w Warszawie, co zresztą zrobiłem. I tak w wieku 30 lat stałem się mieszkańcem stolicy bez kredytu. Doświadczenie zdobyte zagranicą pomogło znaleźć mi tu pracę w logistyce. Poszedłem na studia zaoczne, wreszcie poczułem, że zacząłem się rozwijać.
W międzyczasie szukałem kobiety, ale to było trudne. Jestem niski (165 cm) z dość brzydką twarzą, więc mimo bycia zadbanym i wysportowanym niewiele mogłem zdziałać. W końcu udało mi się poznać rówieśniczkę, samotną matkę z 6-letnią córką. Ojciec biologiczny był podobno jakimś patusem i zostawił ją w ciąży, a później gdzieś wyjechał i kontaktu z nim żadnego nie ma. Kobieta również jest z biednej rodziny, rozumie jak bywa w życiu, ale w przeciwieństwie do mnie nie ma nic. Żyje w wynajmowanym mieszkaniu pod miastem, bardzo niski standard, dojeżdża do pracy na produkcję na różne zmiany, córkę często z zerówki odbiera sąsiadka i daje jej jeść.
Zaczęliśmy się spotykać i mimo braku czasu z jej strony wszystko było ok. Ja mam stabilne godziny pracy, więc się dostosowywałem do niej. Po mniej więcej pół roku znajomości zaczęła mi wprost mówić, że ona z córką powinny się do mnie wprowadzić jeśli poważnie o niej myślę i jeśli ma to być prawdziwy związek. I tak przy każdym spotkaniu wraca do tematu. A ja się boję, bo wiem, że w razie czego mogłaby nie chcieć się wyprowadzić i miałbym problemy. Dodatkowo mówi, że po ślubie będę musiał dopisać ją jako współwłaścicielkę mieszkania, bo to normalne, że małżeństwa dzielą się po połowie.
Nie
Od razu pisze że to nie jest bait i nie wiem co muszę zrobić żeby to udowodnić, musicie uwierzyć na słowo.
TL:DR
Różowa zrobiła mi awanturę, że przeczytałem jej obleśnie wiadomości z kolegą i obwinia mnie.
Trafiłem