Historia dnia: Siedzę sobie właśnie w Avenidzie (zakładam, że to się nadal tak nazywa) i zajadając falafel piję p--o w oczekiwaniu na pociąg do Wrocławia. Zadzwoniła do mnie Mama i zapomniawszy się, że nie jadę autem powiedziała "jedź ostrożnie" na co odparłem żartem: "dobrze, będę prowadził pociąg ostrożnie". Chwilę po rozmowie odezwała się do mnie kobieta ze stolika obok mówiąc: "Pan prowadzi pociąg? To chyba nie powinien Pan pić!".
...a mówią, że w Polsce jest wysoka znieczulica społeczna.
#anonimowemirkowyznania Potrzebuję Waszej porady. Pracuję w typowym korpo, kasa mocno przeciętna. Żona raz po sprzeczce o finanse zrobiła research i powiedziała, bym się przebranżowił na IT, bo to teraz popularne, można samemu się po pracy uczyć i zarabia się przyzwoicie. Zostałem wręcz zrugany, gdy powiedziała, że byle junior zarabia więcej ode mnie. Zrobiło mi się aż wstyd, poczułem się jak g.wno. Jakoś to wszystko siadło mi na psychice i koniec końców uczę się już prawie drugi miesiąc po pracy i w weekendy tego programowania. Z początku to nawet jakąś nadzieję widziałem w tym wszystkim, ale zaczął wkradać się pesymizm. Tematy coraz trudniejsze i cały ocean wiedzy do przyswojenia, końca nie widać... Ona myśli, że za parę miesięcy max to już wszystko będę umiał i cv będzie mi rozsyłać. Wszystko wydaje się proste, gdy się patrzy z boku, ale nawet nie ma sensu jej tego tłumaczyć. Problem też w tym, że tak naprawdę kodowanie niespecjalnie mnie interesuje. Ok, nie jest to gorsze niż to co robię w obecnej pracy, ale brak w tym pasji, zainteresowania. "Robię bo muszę" coś na tej zasadzie. Co do zmiany pracy to fakt, z chęcią bym się przebranżowił, ale jakby żona usłyszała, co ja bym chciał robić, to by mnie zabiła śmiechem. W każdym razie chodzi o artystyczną działkę,a tu wiadomo jak jest z kasą. Poza tym to nie jest dla niej praca, tylko zabawa. Jestem wymęczony i nie wiem co właściwie robić dalej. Wiem, że to wszystko brzmi dość toksycznie, ale niestety nic z tym zrobić się nie da. Siedzę od rana w tutorialach, plecy mi pękają, w robocie od pon do pt po 8h, potem siedzenie w aucie, po pracy też, teraz kolejny weekend znów przed kompem... jeszcze trochę i będę wyglądał jak dzwonnik z Notre Dame. Nie wiem, jakieś rady. Co robić w tej sytuacji. Jak by żona zobaczyła, że spasowałem z nauką... z drugiej strony, może to chwilowe zwątpienie i warto zacisnąć zęby i uczyć się dalej? Może ma rację i warto przeboleć ten trudny okres, może coś w końcu zaskoczy, może to ja marudzę za bardzo?
Byłem świadkiem jak starszy pan cofając uderzył w samochód na parkingu (sprawca VW Polo - poszkodowany Nowa Alfa). Dziadek po całym zdarzeniu podjechał do przodu - myślałem, że wyjdzie i ogarnie temat - jednak on odjechał. Mi udało się strzelić fotę tamtego auta na tle poszkodowanego. Chwilę poczekałem na osobę od Alfy ale bez skutecznie. Nie miałem nic do pisania więc poszedłem do sklepu i napisałem swój numer. Po 2h dzwoni gość w-------y to mówię, że widziałem co się stało - myślał chyba ze to ja w niego wjechałem. Powiedziałem, że wyślę mu zdjęcia sprawcy na Whatsapp. I ok. Poszło.
k---a, co się o------o wybaczcie, ale omal na zawał nie zszedłem xD ok 00:40, dzwoni ktoś na dzwonek i tak myślę - może sąsiad, czasem się zdarzało, że przychodzili, że zalewamy, ale w sumie nie powinien xD bo po kąpieli dawno no i otwieram pierwsze drzwi i się pytam o co chodzi
Odkąd żyje na tym świecie, w miejscu obtoczonego czerwoną obwódką są wieczne wojny, konflikty, syf, dziadostwo, chłopy w turbanach. Ilości i genezy tych konfliktów już nie jestem nawet w stanie ogarnąć. Niech oni sobie żyją i się tam wzajemnie wybijają. Po co tam wysyłać wojska i się wtrącać?
#bialorus