Czy warto pakować się w kredyt za wszelką cenę? Szczerze słabo to u mnie widzę - zrąbałem na początku kariery i dopiero po latach wyszedłem na prostą. Mam 32 lata, singiel, zarobki 10k na rękę, oszczędności niecałe 100k. Myślałem, że to ostatni gwizdek żeby coś kupić. Policzyłem sobie, że przy tym wkładzie własnym oraz przy założeniu, że rata kredytu nie powinna przekraczać 30% zarobków stać mnie na kredyt około 400k. Problem w tym, że we Wrocławiu ciężko znaleźć fajną okazję za tą kasę. Albo lokalizacja daleko od miejsca pracy, taka, że nikt nawet nie wie, że taka dzielnica istnieje (wygwizdowo), albo mieszkanie po prostu wygląda słabo, dużo do zrobienia, zaniedbany budynek, słaba okolica. A mówię tu o kawalerkach, czasem małym dwupokojowym. Nie widzi mi się brać kredytu na 30 lat na coś co nawet mi się odrobinę nie podoba. Dodatkowo pewnie do kredytu musiałbym doliczyć 50-100k na remont. Z drugiej strony za 4k miesięcznie mogę już wynająć coś sensownego i sobie spokojnie żyć. W razie w zawsze mogę uciec do czegoś tańszego tymczasowo. Czy powinienem sobie odpuścić kredyt? Czy to nie dla takich szczurków jak ja? Zawsze marzyłem żeby sobie urządzić coś własnego, ale chyba mnie to zwyczajnie przerasta...
#nieruchomosci #kredythipoteczny #mieszkanie
---
#ekonomia #mieszkanie #finanse
@malapuma: To akurat nie ma moim zdaniem wpływu na przynależność do klasy. Za to ma znaczenie majątek i zawód (coraz rzadziej historia rodziny).