Mirki powiedzcie mi co tu się odwaliło, bo ja nawet nie... Pracuję w dziale sprzedaży u dewelopera. Mała firemka, kilkanaście osób zatrudnienia. Osoby dramatu: ja, Anetka od sprzedaży, Tomek budowlaniec i oczywiście prezes, pan Sławek. W zeszłym tygodniu przychodzi do nas do biura sprzedaży facet i zaczyna tak:
- No proszę, proszę... znowu się spotykamy co? - My zdziwieni, Anetka pyta o co się rozchodzi. A facet:
- Jestem Adrian. TEN Adrian. Mówiłem wam 2 lata temu, żebyście lepiej obniżyli ceny, bo inaczej źle na tym wyjdziecie. "i co teraz?"
- Ale ceny czego?
- No ceny mieszkań w tej inwestycji całej... jak się... nazywało... "Szuwarowy Zakątek".
- "Szuwarowy Zakątek"? - A rzeczywiście, przypominam sobie! Pan do nas przyszedł dwa lata temu, kiedy sprzedawaliśmy pierwsze mieszkania w tej inwestycji. Jeszcze po 8k/m2. Proponowaliśmy panu takie ładnie nasłonecznione i rozkładowe. Ale powiedział pan, że 8k/m2 to zdzierstwo i za tyle to pan nie kupi.
- No proszę, proszę... znowu się spotykamy co? - My zdziwieni, Anetka pyta o co się rozchodzi. A facet:
- Jestem Adrian. TEN Adrian. Mówiłem wam 2 lata temu, żebyście lepiej obniżyli ceny, bo inaczej źle na tym wyjdziecie. "i co teraz?"
- Ale ceny czego?
- No ceny mieszkań w tej inwestycji całej... jak się... nazywało... "Szuwarowy Zakątek".
- "Szuwarowy Zakątek"? - A rzeczywiście, przypominam sobie! Pan do nas przyszedł dwa lata temu, kiedy sprzedawaliśmy pierwsze mieszkania w tej inwestycji. Jeszcze po 8k/m2. Proponowaliśmy panu takie ładnie nasłonecznione i rozkładowe. Ale powiedział pan, że 8k/m2 to zdzierstwo i za tyle to pan nie kupi.
źródło: comment_16568350733EnBFJu2dBXLpYo328EnYd.jpg
Pobierz