Wpis z mikrobloga

Jestem strasznie nieszczęśliwy i nie wiem co zrobić. Najbardziej doskwiera, że nie mam nikogo bliskiego obok siebie; gdybym umarł w tym #!$%@? pokoju, to znaleźliby mnie dopiero jakbym zaczął się rozkładać i cuchnąć. W domu rodzinnym trafia mnie szlag, ale tam chociaż raz na czas mogę otworzyć gębę do matki, jest pies, jakaś istota żywa, którą mogę przytulić i mieć interakcję; w swoim wynajmowanym pokoiku to mam tylko współlokatorów na "cześć" i nic więcej. W pracy jeszcze rozmawiam z ludźmi siłą rzeczy, ale oni mają plany, chłopaków, dziewczyny, więc zazwyczaj obcy jest mój sposób życia. Jak to piszę w tym zagraconym pokoju, patrząc na białe ściany w ten szary dzień, to jest mi #!$%@? smutno i czuję uścisk w żołądku. Nie umiem się zrelaksować.

Żyję jak więzień. Dosłownie. Niby jestem wolnym człowiekiem, ale czuję się jak w więzieniu - fizycznie i psychicznie. Czuję wręcz, jakbym fizycznie się dusił. Zostaje mi chyba tylko pójście do psychiatry, zrobienie z siebie zombie i tyle. Na razie zastępuje to czasem alkoholem, zmieczulam się, bo nie potrafię znieść tej rzeczywistości. Czasem sobie po tym ryczę i też troszkę lżej.

Tak się w ogóle nie powinno egzystować. Lubię czasem słuchać jakichś historii, wywiadów osób, które szorowały po dnie, były alkoholikami, narkomanami, bo to inspirujące, że będąc w kompletnej dupie, można wszystko odmienić. Jednak w zdecydowanej większości przypadków okazywało się, że te osoby nie były wcale samotne, bo zawsze ktoś im pomógł - matka, dziewczyna, przyjaciele etc albo spotykali w międzyczasie kogoś kto dawał im siłę. Ja jestem chronicznie samotny, jak przewijają się w moim życiu ludzie, to jest to chwilowe i zaraz znowu nikogo nie ma. Chodzi o pogłębione relacje, takie coś mogą dać, a u mnie jest pustka. Samotność w wielkim mieście. Nicość.

Zaraz ktoś mógłby napisać banalne "skup się na pasjach, znajdź sobie zajęcie!", tylko, że z tak uciemiężonym umysłem nie sposób cokolwiek z tych pasji czerpać. Czasem udaje mi się osiągnąć względny spokój umysłu, robię rzeczy, które lubię, posprzątam sobie i tak dalej, ale potem siadam i dochodzi do mnie świadomość beznadziei mojego życia i wszystko automatycznie wraca. Mogę się nafaszerować tabletkami, ale one nie sprawią nigdy, że przestanę być samotny, do bólu nieprzystosowany.

Czuję, że to koniec. Nic mnie już dobrego nie czeka. Ostatni raz realnie i na dłużej szczęśliwy byłem 6 lat temu, potem tylko przebłyski i droga w dół. Samotność mnie zniszczyła, tak po prostu nie powinien żyć normalny człowiek. Każdy by źle skończył będąc mną, bo nie da się inaczej. Trzeba spuścić w pewnym momencie na wszystko zasłonę milczenia i spotkać się z nieubłaganym. Ciągle jakoś żyję, właściwie istnieję, jeszcze się myję, golę, chodzę do pracy, ale nie wiem jak długo jeszcze to potrwa, nie wiem, kiedy nastąpi ten dzień, że się obudzę i stwierdzę, że od dzisiaj to ja już nic nie robię, rezygnuję, a potem zacznę planować swoje samobójstwo.

Nie mam pretensji do świata ani do ludzi ani nawet do siebie. Wychodzi na to, że tak musiało być, taki mój los, moja karma. Są ludzie szczęśliwi, są szaraki, są gwiazdy, są bydlaki, są zera - każdy ma swoje miejsce. Za bardzo uwierzyłem, że coś mogę, za bardzo kiedyś byłem ambitny. Aż trudno w to uwierzyć, ale tak było... Jestem w miarę w porządku człowiekiem, nigdy nikogo z premedytacją nie skrzywdziłem, byłem szczery i w jakimś sensie dobry. Niestety, to w ogóle nie popłaca, a ja to zrozumiałem bardzo późno. Za późno. Tę historię można ciągnąć, mogę snuć masę wątków, ale co tu dodawać oprócz tego, że jest fatalnie i lepiej nie będzie? Napiję się dzisiaj, bo nie mogę patrzeć na ten świat. Dziękuję za uwagę.

#depresja #oswiadczenie #przegryw #samotnosc
Pobierz budep - Jestem strasznie nieszczęśliwy i nie wiem co zrobić. Najbardziej doskwiera, ż...
źródło: comment_1668673963NhOC8wPweyCvYNpYGDzsMt.jpg
  • 77
Mieszkałem w takiej klicie 6.5 metra za 1200 zl miesiecznie xD. Współczuję i znam ten ból istnienia
Teraz zmienilem mieszkanie na życie z dobrym ziomem, co prawda koszty o kilka stow wieksze, ale komfort życia skoczył o pare poziomów wyżej. Gorzej jak nie masz z kim wynająć takiego mieszkanka, albo co gorzej, nawet znajomych, to #!$%@?, wtedy to nie wiem co bym zrobił. Pewnie gral w lola i pil browary. Ewentualnie do
@budep: hej, ale to nie jest normalne patrzenie na świat. Jesteś w dołku, z którego normalnego życia nie widać. Widać w Twoim wpisie, że chcesz żyć - ale inaczej. Żeby wyjść z depresji nic nie da szukanie aktywności czy innych rzeczy na których nie ma się siły. Dzwoń chłopie na telefon zaufania dla mężczyzn, umawiaj wizytę do psychiatry po leki. Jak się ustabilizujesz to wtedy dopiero można podejmować działanie żeby coś
@inny_login: ale co jest nienormalnego w takim patrzeniu? Polecam żyć, jak ja i patrzeć "normalnie". Mam wrażenie, że opisałem dość racjonalnie swoją sytuację. Dla was zawsze wyjściem jest jedzenie tabletek szczęścia, jednak nie dociera do was, że depresja to skutek, a nie przyczyna. Ja kiedyś miałem w miarę zdrowy umysł, ale i tak mi nic nie wychodziło, a relacji bliskich tez było jak na lekarstwo. Pytanie zatem, jak teraz cokolwiek miałoby
W skrócie idź do lekarza. Skoro masz depresje - skutek - musisz poznać przyczynę. Tych może być wiele, od fizycznych, przez psychiczne np. przeżyte doświadczenia, po chemiczne Twojego mózgu. Znam kogoś od wielu lat, kto doświadczył wielu psychicznych i fizycznych krzywd i pewnego dnia skończyła się produkcja serotoniny. Człowiek stał się emocjonalnym wrakiem. Pomogły badania, psycholog, psychiatra. Odpowiednie leki zostały przepisane, dieta, sport. Organizm i mózg wstał z kolan, zaczął funkcjonować w
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 10
@budep: Też siedzę w więzieniu życiowym, myślę, że wiem co czujesz mniej więcej. Piszesz, tak jak i ja zresztą czasami myślę, że jest źle i lepiej nie bedzie, że nic się nie zmieni i nic nie możesz zmienić. Tylko, że to jest wypaczenie rzeczywistości przez smutek, bo rzeczywistość jest obojętna a przyszłość w całości praktycznie nieznana i to co robimy ma na nią niezaprzeczalny wpływ. Będąc w tym dole ciężko na
@budep: damn, nie wiem kogo nazywasz per "wy" - sam przechodzę przez depresję i co nieco wiem na ten temat. Bez tabletek bym się nie dźwignął. Tak samo jak dwie bardzo bliskie mi osoby po próbach samobójczych.

A relacje trzeba budować. Jeśli masz z tym trudność to najpierw się ustabilizuj lekami, znajdź terapeutę i naucz się. Sam piszesz, że depresja to skutek, ale jak masz walczyć z przyczyną jak nie jesteś
@budep: Tak jak napisał wcześniej jeden Mirek, zacznij pomagać. Szukanie na siłę jakiś aktywności i zainteresowań w Twoim stanie nic nie da. Idź do psychiatry, a potem spróbuj pomagać. To dobry początek.
@budep:
Masz rację z tym, że przy depresji skutki mieszają się z przyczynami.
Jednak IMO niepotrzebnie wzbraniasz się przed specjalistyczną pomocą. Jeśli np. terapia albo leki poprawiłyby twój stan chociaż odrobinę, to mógłbyś zrobić coś więcej w celu poprawy swojego dobrostanu. Moja żona po kilku latach brania SSRI teraz jest już na najmniejszej dawce i pewnie w przyszłym roku całkiem odstawi leki. Ale gdyby w ogóle ich nie brała to boję
Po pierwsze posprzątaj pokój,bo w chlewie się #!$%@? myśli,po drugie jak nie wiesz co ze sobą zrobić to poprostu wyjdź gdzieś,polecam lasy,góry,szlaki,natura naprawdę pomaga a i pozytywne zmęczenie jest całkiem spoko,to dosyć tanie hobby,jak masz w miare czas to wyjdź do ludzi,zapisz się na cokolwiek,może siłka czy sporty walki,jak ci się nie spodoba po 2-3 razach to poprostu zrezygnujesz i tyle,a może akurat coś zatrybi a po 3 idź na terapię,tylko zaznacz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@budep: "Czasem udaje mi się osiągnąć względny spokój umysłu, robię rzeczy, które lubię, posprzątam sobie i tak dalej, ale potem siadam i dochodzi do mnie świadomość"

Ew. zrób tak żebyś usiadł i zaplanował sobie co do godziny cały tydzień. Tak żebyś nie mógł nawet myśleć o tej całej nicości, która Ciebie otacza. Pracuj w takim trybie cały tydzień i zobacz rezultaty. Tylko to nie może być tak, że np przez 8h