Potem znów zmiana roboty i znów powtórka. Miałem ogarnąć community dla gry, która nawet miała całkiem dobry potencjał (jak wchodziłem do firmy to już byli przed early access), więc tak też zrobiłem — przygotowałem roadmapę, rozgadaliśmy potencjalne usprawnienia, napisałem parę devlogów, aby budować community i to wszystko działało... do czasu. Zarząd uznał, że trzeba już zaczynać klepać kolejną grę, więc wszystkie moce przerobowe poszły w jej kierunku. Ale chwila moment, co z poprzednią grą? Przecież mieliśmy budować community, ludzie czekają. Dobra, powiedz, że update za miesiąc — było to jakiś rok temu i do dziś tej aktualizacji nie ma. No ale dobra, czasem trzeba uznać projekt za martwy i go porzucić, więc jestem w stanie to zrozumieć, chociaż nie zgadzam się ze sposobem.
Naturalnie zacząłem w pewnym momencie myśleć, że to niemożliwe tak seryjnie zaliczać takie gówna, może to faktycznie moja wina, skoro wszędzie gdzie nie pójdę, to takie cyrki. Wbiłem więc na linkedina i uderzyłem do groma rodzimych Game Designerów, liczyłem na może 5-10 odpowiedzi, dostałem jakieś 60. Wnioski? To nie ja, to ta branża jest w Polsce aż tak zwalona. Nawet osoby, u których obecna sytuacja jest na dobrym poziomie, opowiadały jak przy poprzednich próbach wpadały w podobne bagno, albo pracują z osobami, które na takie wcześniej wpadły.
#pracbaza #pracait #randomanimeshit #gamedesign #chwalesie
uuu normik