"Robert Lewandowski wrócił do domu po długim dniu treningów w Barcelonie. Czuł się zmęczony, ale cieszył się na myśl o spokojnym wieczorze z rodziną. Gdy tylko wszedł do domu, zauważył coś dziwnego. Z salonu dochodziła głośna muzyka latynoamerykańska, a przez uchylone drzwi widział, jak jego żona, Anna, tańczy bachatę z dwoma przystojnymi Hiszpanami.

"Co się tu dzieje?" - pomyślał Robert, wchodząc do salonu.

Anna, zauważywszy męża, zatrzymała taniec i z uśmiechem podeszła do niego. "Cześć, kochanie! Jak trening?"

Robert
To skoro o piłeczkach to jedna - jak teraz na to patrzę abstrakcyjna historia - z mojego podwórka. W sensie dosłownym. Otóż we wczesnych latach 90. ja i moi koledzy byliśmy namiętnymi kolekcjonerami piłek golfowych dobrych marek. Były wymieniane jak puszki po piwie czy znaczki, choć trzeba przyznać, że to hobby raczej było mało popularne w Polsce. W moim mieście natomiast był taki czas że piłki do golfa latały po naszych betonowych osiedlach. Sprawdzaliśmy na przykład poziom odbicia różnych piłek po spuszczeniu z 11 piętra wieżowca. Już nie pamiętam jaka miała najlepsze parametry. Ogólnie nie jeden dostał taką piłeczką w głowę. Bolało i w sumie było niebezpieczne. Oczywiście nie mówię o tych zrzucanych z bloku, ale czasem przy odbijaniu piłeczki na asfalcie ktoś tam zaliczył piłeczką w czoło.
I co najciekawsze nikt na blokowisku nie trzymał nigdy w ręku kija, ani nawet nie wiedział jakie są zasady golfa. Z golfa znaliśmy tylko II lub III. Każdy, kto doczytał to teraz zastanawia się: co ten gość pisze, jakie piłki do golfa w latach 90. Ano… to było w Legionowie, a obrzydliwi kapitaliści właśnie zaorali nam jeziorka w Rajszewie (miejsce gdzie nauczyłem się pływać, ogólnie w lato to tylko albo Rajszew albo Zegrze).
I stworzono tam ekskluzywne, jak na owe czasy pole golfowe.

Więc w ramach zemsty przez pewien czas te piłki były z pola kradzione. Przez las to rowerem niedaleko, a piłki lubiły być rozrzucone na dużym terenie nowo otwartego ośrodka.
Wydaje mi się że proceder i dla właścicieli pola był dotkliwy i pewnie też dla grających. Legionowo za to zostało zalane kradzionym towarem z pola w Rajszewie. Do tej pory pamiętam kolegę, który przyjechał z dwoma wypchanymi reklamówkami.
Historia_Podcast - To skoro o piłeczkach to jedna - jak teraz na to patrzę abstrakcyj...

źródło: golf

Pobierz

Zawiera treści 18+

Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.

Pamiętacie "oni są zbudowani z mięsa"?

Wpadłem na genialny pomysł zaciągnięcia #chatgpt do stworzenia kontynuacji. W końcu to podobno algorytm wybierania najbardziej pasujących tokenów do tego, co otrzymał na wejściu.

Na wiele prób, tylko jedna była w miarę udana. Wydaje mi się, że ma potencjał i że się da, ale poza tym jednym kawałkiem (który obciąłem, bo dalej zrobiło się bagno), ciągle dostaję jakieś
W sąsiedniej wsi na Podlasiu mieszka taka Gosia co jest niepełnosprawna umysłowo, która ma syna Pawełka z kazirodczego związku (który zresztą też jest niepełnosprawny umysłowo) ze swoim własnym bratem Andrzejkiem. Gosia była konkubiną Mirka, który zmarł na przełomie wiosny/lata tamtego roku na raka. Gosia, jak jeszcze żył Mirek, to spała u Mirka w domu, ale dnie spędzała u swojej Matki. Teraz, jak Mirek już nie żyje, to śpi u swojej matki a do domu Mirka przychodzi w dzień rozpalić w piecu, aby woda nie zamarzła w mieszkaniu.

Gosia w wolnych chwilach lubi rysować ślaczki w zeszycie i nieudolnie próbuje przepisywać słowa z książek do zeszytu. Kiedyś chodziła po wsiach i pytała się, czy ludzie nie mają starych zeszytów i niepotrzebnych podręczników szkolnych dla dzieci. Gosia w pokoju, gdzie spała z Mirkiem w jednym łóżku, ma całą półkę przeznaczoną na jej podręczniki szkolne i zeszyty.

Gosia Kaniadziarzów (tak jej rodzinę nazywają (nie ma to związku z jej kazirodztwem jakby to mogło się wydawać)), niestety nie dba o higienę osobistą, bo w domu u Mirka ani u Matki nie mają łazienki (brak łazienek jest nadal spotykany na Podlasiu, ale na pewno mniej niż kiedyś - ja np. nie miałem łazienki w domu do 2013 roku).

Gosia,
✨️ Obserwuj #mirkoanonim
MIRKI JA JUŻ NIE WYTRZYMAM!

W moich gimbazjalnych latach mieliśmy jakieś takie książki do j. polskiego - chyba nazywały się „Słowa na czasie” czy coś takiego. W książkach tych, znajdowały się fragmenty opowiadań. W jednym z opowiadań pojawiała się postać imieniem „Antena” (nie, nie Aneta). Teraz mnie tak wzięło na zastanawianie się, jakie to do jasnej cholery było opowiadanie? W sensie, jaki był tytuł? Wiem, że raczej nikt z was tego nie pamięta, bo to było pieruńsko nudne, ale ta zagwozdka nie daje mi spokoju :< #gimnazjum #szkola #pytanie #opowiadanie #jezykpolski

#film #pomyslnabiznes #opowiadanie

Drogie Mirki, co sądzicie o moim pomyśle na film lub książkę? Chodzi mi o to, żeby była to historia która potencjalnie mogłaby się wydarzyć, ale obawiam się, że trochę przegiąłem. Fabuła byłaby mniej więcej następująca.
W pewnym kraju dwóch przyjaźniących się polityków z tego samego ugrupowania kompletnie i wielokrotnie ignoruje prawo w celu osiągnięcia różnego rodzaju korzyści. Cały czas psocą i nie boją
✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Byłem leczony od dzieciństwa na zaburzenia erekcji. Wystarczyło że jakaś dziewczyna dotknela mnie ręką mi stawal. Gdy w szkole mieliśmy np lekcje grupową i siedzieliśmy obok siebie tak w okręgu takim, to zdarzało mi się że mój penis zaczynał mi stawać i nie miałem kontroli nad tym... Miałem na sobie dresy przez co to było bardzo widoczne, dziewczyny nic nie mówiły były zawstydzone, ale koledzy śmiali się że mnie bardzo a nauczycielka mówiła że to żaden wstyd że to normalne. Lekarz stwierdził, ze to jest przyczyna nadmiernego podniecenia się w stosunku do dziewczyn. Musiałem w Alto chodzić w jeansach bo w dresach wszystko było widoczne #rozowepaski #opowiadanie #niebieskiepaski

via mirko.proBOT
  • 0
Anonim (nie OP): Weź sobie kup bardziej obcisłe bokserki, ułóż sobie pitoka pod jajca i będziesz mógł chodzić w dresach :) pamiętam gdy byłem w 2 gimnazjum, bokserki wtedy mi jeszcze kupowała matka z jakiegoś atlantica czy innego hendersona i były w ciul luźne. O ile do spania spoko, tak w szkole szczególnie gdy nosiłem bardziej obcisłe jeansy to była mordęga, ile razy miałem wzwód gdy musiałem wstawać do tablicy to
  • Odpowiedz
✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Byłem młodym i niewinnym 9-latkiem, gdy mama postanowiła zabrać mnie do największej tajemnicy naszego miasta - fabryki majonezu Kieleckiego. Nie mogłem uwierzyć własnym uszom, gdy pierwszy raz usłyszałem o tym planie. Kto by pomyślał, że moje wielkie przygody odbędą się na terenie produkcyjnym tłustego, kremowego sosu? Zafascynowany, wyobrażałem sobie wieże z kaskadami białego majonezu i teren pełen ketchupu płynącego jak rzeka.

Wreszcie nadarzyła się ta magiczna niedziela, kiedy wyruszyliśmy na naszą wyprawę. Już samo wejście na teren fabryki sprawiało, że czułem się jak w zupełnie innej rzeczywistości. Wprost przeciwnie do oczekiwanych majonezowych jaskiń, znalazłem się w labiryncie wielkich stalowych maszyn, które tłukły na siebie metalowy rytm, niczym orkiestra punk rockowa.

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od surowych składników: jajek i oleju. Muszę przyznać, że widok olbrzymich beczek pełnych jajek był dość dziwny. Wydawało się, że fabryka potrzebuje całą armię kurczaków, żeby wyprodukować sporą ilość majonezu. Następnie ruszyliśmy w głąb fabryki, mijając kolejne etapy produkcji. W jednym miejscu widziałem wielkie mieszadła i wrzeszczące tłoczki, a tuż obok oglądałem precyzyjne maszyny do pakowania majonezu w małe słoiczki. To prawdziwa symfonia technologii.
mirko_anonim - ✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Byłem młodym i niewinnym 9-latkiem, gdy mama ...

źródło: 0fdbdee2c3433

Pobierz
  • Odpowiedz