Rywalizacja zmusza nas do porównywania się z innymi, a że zawsze znajdzie się ktoś lepszy od ciebie to ze złym nastawieniem nigdy nie będziesz usatysfakcjonowany.
Dlatego uważam że cały obecny ruch men's self improvement idzie w złym kierunku. Stał się toksyczny i szkodliwy. Z Andrew Tate'em na czele. On buduje narrację, że jeśli nie masz pieniędzy, jeśli nie jesteś chadem-ruchaczem, jeśli nie osiągnąłeś sukcesu to jesteś bezwartościowy. I to zawsze jest tylko twoja wina - trzeba było ciężej pracować i wcześniej wstawać.
Co ciekawe, zazwyczaj zwolennikami Tate'a są ludzie, którzy nie osiągnęli nic w życiu. Wynika to z tego, że są to młodzi ludzie, którzy żyją nadzieją, że kiedyś w przyszłości osiągną sukces i będą lepsi od innych. Bo tak naprawdę o to w tym tylko chodzi - żeby być lepszym od innych. Np. w pogoni za pieniędzmi oni dążą nie do tego żeby mieć ich dużo, ale raczej do tego żeby mieć ich więcej niż ludzie z ich otoczenia, choć mogą nawet nie być tego świadomi. Ludzie, którzy wpadli w tą bańkę są tak zafiksowani na punkcie 'samorozwoju', że bycie przeciętnym i zarabianie przeciętnych pieniędzy (nawet jeśli oznaczałyby one dobrobyt, bezpieczeństwo i wolność) oznacza porażkę, z którą nie mogliby się pogodzić. Nie osiągnęli w życiu nic, ale czują się lepsi i sprytniejsi od innych, bo żyją w głębokim przekonaniu, że w przyszłości coś osiągną i będą ponadprzeciętni.
Niestety, z definicji przeciętności, duża większość z nich będzie przeciętna i będą zarabiali przeciętne pieniądze. A wtedy czeka ich ogromny zawód. Ci z nich, którzy coś osiągną, będą przekonani że to tylko ich zasługa i że to dzięki ciężkiej pracy. A o milczących dowodach w postaci ludzi, którzy pomimo ciężkiej pracy nie osiągnęli nic znaczącego, nikt nie usłyszy.
A nawet jeśli ktoś osiągnie sukces, to wciąż może nie być usatysfakcjonowany, bo w jego mózgu już będzie zakorzenione porównywanie się z innymi. A że zawsze znajdą się ludzie którzy osiągnęli więcej i nasz mózg raczej woli porównywać nas z lepszymi niż z gorszymi od nas, to ta żałosna pogoń może się nigdy nie skończyć.
Kolejna kwestia to dążenie do czegoś tylko po to żeby zaimponować innym. To kompletnie nie ma sensu. Ludzie mają #!$%@? w twój sukces, ich obchodzi ich życie. W dodatku jeśli będziesz się chwalił swoim sukcesem to będą czuli zawiść lub zazdrość i będą ci życzyć źle.
Dlatego uważam że cały obecny ruch men's self improvement idzie w złym kierunku. Stał się toksyczny i szkodliwy. Z Andrew Tate'em na czele. On buduje narrację, że jeśli nie masz pieniędzy, jeśli nie jesteś chadem-ruchaczem, jeśli nie osiągnąłeś sukcesu to jesteś bezwartościowy. I to zawsze jest tylko twoja wina - trzeba było ciężej pracować i wcześniej wstawać.
Co ciekawe, zazwyczaj zwolennikami Tate'a są ludzie, którzy nie osiągnęli nic w życiu. Wynika to z tego, że są to młodzi ludzie, którzy żyją nadzieją, że kiedyś w przyszłości osiągną sukces i będą lepsi od innych. Bo tak naprawdę o to w tym tylko chodzi - żeby być lepszym od innych. Np. w pogoni za pieniędzmi oni dążą nie do tego żeby mieć ich dużo, ale raczej do tego żeby mieć ich więcej niż ludzie z ich otoczenia, choć mogą nawet nie być tego świadomi. Ludzie, którzy wpadli w tą bańkę są tak zafiksowani na punkcie 'samorozwoju', że bycie przeciętnym i zarabianie przeciętnych pieniędzy (nawet jeśli oznaczałyby one dobrobyt, bezpieczeństwo i wolność) oznacza porażkę, z którą nie mogliby się pogodzić. Nie osiągnęli w życiu nic, ale czują się lepsi i sprytniejsi od innych, bo żyją w głębokim przekonaniu, że w przyszłości coś osiągną i będą ponadprzeciętni.
Niestety, z definicji przeciętności, duża większość z nich będzie przeciętna i będą zarabiali przeciętne pieniądze. A wtedy czeka ich ogromny zawód. Ci z nich, którzy coś osiągną, będą przekonani że to tylko ich zasługa i że to dzięki ciężkiej pracy. A o milczących dowodach w postaci ludzi, którzy pomimo ciężkiej pracy nie osiągnęli nic znaczącego, nikt nie usłyszy.
A nawet jeśli ktoś osiągnie sukces, to wciąż może nie być usatysfakcjonowany, bo w jego mózgu już będzie zakorzenione porównywanie się z innymi. A że zawsze znajdą się ludzie którzy osiągnęli więcej i nasz mózg raczej woli porównywać nas z lepszymi niż z gorszymi od nas, to ta żałosna pogoń może się nigdy nie skończyć.
Kolejna kwestia to dążenie do czegoś tylko po to żeby zaimponować innym. To kompletnie nie ma sensu. Ludzie mają #!$%@? w twój sukces, ich obchodzi ich życie. W dodatku jeśli będziesz się chwalił swoim sukcesem to będą czuli zawiść lub zazdrość i będą ci życzyć źle.
#motywacja