Przede wszystkim brakowało klimatu, brakowało dobrych scen walki - oglądanie dwójki staruszków odpychających pociski to średnia atrakcja - jak dla mnie te charakterystyczne nierealistyczne ruchy, które były w trylogii to jednak nieodłączny element tego iluzorycznego świata.
Zamiast Morfeusza dostaliśmy śmieszka, a zamiast Smitha dostaliśmy kolegę który mówi do Neo po imieniu xD
Trochę miałem wrażenie jakbym oglądał Starwars, a te wszystkie robociki to R2D2.
Film nic nie wnosi i wracając do Matrixa
Nie ma nikt wrażenie, że Matrix 4 to fuck pokazany wytwórni Warner Bros przez siostry, które nie chciały robić tej kontynuacji?
Efekty specjalne momentami rodem z filmu klasy B, całkowite wizualne odejście od poprzednich filmów, #!$%@? dosłownie wszystko, brak Smitha, Morfeusza.
+ smaczki
Ok. 20 min. filmu:

Postanowili zrobić kontynuację trylogii (Matrixa), poinformowali nas, że mogą to zrobić z nami lub bez nas.


Ok 1.30 h, plujący się menel podczas walk:

You
Czy ktoś mi powie jak cpt. Blue hair znalazła się obok Trinity z dwoma robotami, skoro wcześniej gość z kulek do łożysk musiał jakieś kombinacje odwalać żeby się tam dostać? Nie wiem czy cos przegapiłem, czy weszli tam "tak po prostu". To samo z wyjściem.

#matrix
@NorthWarrior: pierwsze pół godziny dawało nadzieję, że pójdą oryginalnie np. w kierunku mindfucka Neo (to wszystko fuga dysocjacyjna, a może nie, itd. - np. jak w Wyspie Tajemnic) i psychologicznego thrillera, no ale jak w kiblu wparował morfeusz i ta z kolorowymi włosami to wszystko poszło się #!$%@?ć.