Moja dziewczyna jest z Ukrainy. Właściwie to z Rosji, ale gdy te państwa nie dzieliła jeszcze nienawiść to za dzieciaka przeprowadziła się wraz z rodzicami na Ukrainę. Finalnie wyjechała do Polski do szkoły średniej, jeszcze w czasach kiedy trzeba było spełnić dość restrykcyjne warunki żeby móc przebywać w Polsce. Musiała posiadać umowę mieszkania/internat, zaświadczenie o utrzymaniu/pracy, znajomości języka polskiego C1 i tak dalej. Poznaliśmy się jeszcze przed wojną, 4 czy 5 lat temu.
Od czasów rozpoczęcia wojny nie widziała rodziców, którzy nie mogą wyjechać z rodzinnych i zdrowotnych powodów. Natomiast mieszkają na zachodzie Ukrainy na którym jest stosunkowo bezpiecznie. O ile można tak powiedzieć. W każdym razie jest lepiej niż na wschodzie. Stwierdziła, że musi ich zobaczyć, odwiedzić ich na parę dni. Jestem w temacie bo interesuję się sprawą tego co się dzieje na Ukrainie od samego początku wojny, a zabronić odwiedzić jej rodziców za którymi tak tęskni jej nie zabronię. Pojechała. A ja zacząłem mocno koncentrować uwagę na informacjach z regionu w którym mieszka, od map, wiadomości ale co najważniejsze różnych grup telegramowych żeby być na bieżąco.
I niestety, dokładnie tej samej nocy gdy dojechała na miejsce się zaczęło. To było kilka dni temu gdy Rosja przeprowadziła zmasowany atak na Ukrainę głównie za pomocą dronów. Pierwsze co to dostałem od niej wiadomości że są alarmy przeciwlotnicze, później wybuchy. Oczywiście, że spanikowałem i ustaliłem, że nie może tam długo zostać bo to jest niebezpiecznie i nie może tak ryzykować. Kolejnego dnia nie odbierała bo była w bunkrze pod szpitalem w którym miała mieć badania i oddzwoniła po nalotach. Od ostatnich dni zjada mnie stres, paznokci już prawie nie mam a serce nawala, ale tu chciałbym uciąć ten wątek i powyższe potraktować jako wstęp do tego co poniżej.
@SaycoRa: byliśmy w Bari, lotnisko ma wypisane ceny za kurs do centrum. Samolot był dużo opóźniony, późno, długo czekaliśmy, ale w końcu udało się zamówić taksę z telefonu dostępnego na tej oficjalnej rozpisce. Na noclegu jesteśmy o 3 w nocy. I gość kasuje nas podwójną stawkę, bo "jakby nas zabrał z postoju, to tyle co na info, a że z telefonu to x2". I ogólnie udaje, że ni huhu