✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Mam chyba pecha albo coś robię źle. Miałam w życiu kilku mężczyzn. Pierwszy, byłam bardzo zakochana, 7 lat związku. Najmocniejsze uczucie jakie w życiu czułam. Miał dużo zalet ale po czasie wychodziły wady... Tosksyczna rodzina i ich wpływ, małe ogarnięcie życiowe, zrzucanie na mnie coraz to większej ilości obowiązków (na sam koniec uważał, że jak on pracuje to nie powinnam nic więcej od niego chcieć). Mówiłam, prosiłam, tłumaczyłam... I w końcu odeszłam ze złamanym sercem i w rozsypce. Dwa lata leczyłam się z tego.
Następny życiowo bardzo poukładany. Super zawód, umiał wiele rzeczy a jak nie umiał to się uczył co jak zrobić, pomocny, bardzo inteligentny. Też wyszły wady. Bogate życie seksualne w przeszłości (onsy też...), bałaganiarz z niego był okropny chociaż długo twierdził, że dba o porządek), kiepski w łóżku aż moje poczucie własnej wartości na tym ucierpiało. Później także podważał to co czuje i uważam (np kiedy mówiłam, że jedyne zmęczona to się dziwił po czym, nie doceniał moich starań), zero czułości werbalnej. Odeszłam znowu.
Po tym akurat poczułam ulgę, doszło do mnie że to nie to.
Kolejny i ostatni inteligenty ale nie mądry. Swoje życie opisywał inaczej a wyszło, że jak na swoje lata to mało jeszcze ogarnia. Z nim zdecydowanie najlepiej się rozumiałam. Mogliśmy rozmawiać całymi nocami, śmiać się, było poczucie zrozumienia się... Jednak z wad to potrafił poprowadzić niesamowitą grę wstępną. Przy nim pierwszy raz poczułam jak to jest tak maksymalnie chcieć seksu. Jednak idealnie nie było bo miał problemy z erekcją więc na grze wstępnej się kończyło... Wszystko dobiło to, że był dusigroszem tak bardzo, że było mi wstyd. To trwało może pół roku.
Czuję
Mam chyba pecha albo coś robię źle. Miałam w życiu kilku mężczyzn. Pierwszy, byłam bardzo zakochana, 7 lat związku. Najmocniejsze uczucie jakie w życiu czułam. Miał dużo zalet ale po czasie wychodziły wady... Tosksyczna rodzina i ich wpływ, małe ogarnięcie życiowe, zrzucanie na mnie coraz to większej ilości obowiązków (na sam koniec uważał, że jak on pracuje to nie powinnam nic więcej od niego chcieć). Mówiłam, prosiłam, tłumaczyłam... I w końcu odeszłam ze złamanym sercem i w rozsypce. Dwa lata leczyłam się z tego.
Następny życiowo bardzo poukładany. Super zawód, umiał wiele rzeczy a jak nie umiał to się uczył co jak zrobić, pomocny, bardzo inteligentny. Też wyszły wady. Bogate życie seksualne w przeszłości (onsy też...), bałaganiarz z niego był okropny chociaż długo twierdził, że dba o porządek), kiepski w łóżku aż moje poczucie własnej wartości na tym ucierpiało. Później także podważał to co czuje i uważam (np kiedy mówiłam, że jedyne zmęczona to się dziwił po czym, nie doceniał moich starań), zero czułości werbalnej. Odeszłam znowu.
Po tym akurat poczułam ulgę, doszło do mnie że to nie to.
Kolejny i ostatni inteligenty ale nie mądry. Swoje życie opisywał inaczej a wyszło, że jak na swoje lata to mało jeszcze ogarnia. Z nim zdecydowanie najlepiej się rozumiałam. Mogliśmy rozmawiać całymi nocami, śmiać się, było poczucie zrozumienia się... Jednak z wad to potrafił poprowadzić niesamowitą grę wstępną. Przy nim pierwszy raz poczułam jak to jest tak maksymalnie chcieć seksu. Jednak idealnie nie było bo miał problemy z erekcją więc na grze wstępnej się kończyło... Wszystko dobiło to, że był dusigroszem tak bardzo, że było mi wstyd. To trwało może pół roku.
Czuję
Z tyłu siedziała nasza koleżanka, po prostu pojechała z nami bo nie miała co robić.
Jej też kazał zapłacić 5zł ( ͡° ͜ʖ ͡°
Osoby rzucające się o 5zł nie nadają się nawet na znajomych. Co dopiero na chłopaka, partnera.