Jutro mam urodziny i z racji tego wpłacę pieniądze na schronisko u mnie w mieście. Jeden plus równy jest 0.1 zł także 10 plusów to 1 zł, 100 plusów to 10 zł, 1000 plusów to 100 zł Koniec do jutra 12:00 #zebroplusy #glupiewykopowezabawy #heheszki
Mirki, potrzebuje przepis na ksenomorfa. Swiezy. Wczoraj go złapałem. Krew to wiadomo do kaszanki, ale co z resztą? #gotujzwykopem #przepisy #fantastyka
Tez macie tak, że z wiekiem co raz mniej ciągnie was do alkoholu? Jak pomyślę, że następnego dnia będę się czuł fatalnie to wolę nie pić, żeby ranio wskoczyć na rower czy porobic coś fajnego.
@fatoom87: mam 31 lat 10 lat temu potrafiłem pić 3 dni pod rząd czwartego iść do pracy fizycznej, dziś jak popiję jeden wieczór to na drugi dzień zdycham i nie ruszam się z kanapy.
@Luigi93 Alko jest dużo gorsze niż większość innych narkotyków. I nawet tzw. haj jest #!$%@? i trwa parę minut. Czysto technicznie to po prostu nie jest dobre uzależnienie, lepiej sobie wybrać inne
Wszyscy którzy spędzają ten sylwester z wykopem PLUSUJĄ. Plusujących zawołam dokładnie o 18:00 za rok. Razem podsumujemy czy rok 2024 był lepszy, czy gorszy od 2023. W komentarzu MOŻECIE ZOSTAWIĆ dla siebie wiadomość.
@jmuhha właśnie 3 dni temu mąż skasował moje auto (na szczęście jemu nic nie jest), także teraz na gwałt szukam nowego. Mam nadzieję, że za rok będę się z tego śmiać
Ehhh, seks w aucie. Jak ja dawno tego nie robiłem. Ale uwazaj żeby Cie nie złapali bo będzie przypał. Gwałt mimo.wszystko to przestępstwo.
@DoktorTorfowiskoPAL: Tęsknię za czasami kiedy po dodaniu plusa rzeczywiście mogłeś coś wylosować. Teraz przed dodaniem plusa wiesz co wylosujesz, bo tak wolno lecą ( ͡°ʖ̯͡°)
Małe dziewczynki mają to do siebie, że bywają koniarami. Koniarą byłam i ja, a jako że na świat zawitałam u świtu dzikiego kapitalizmu, w klasie robotniczej (cyborgowej właściwie, bo element roboczy stanowił ojciec a przyspawaną do niego biomasę niepracująca matka), to koniki w mojej powiatowej dziurze mogłam se co najwyżej pooglądać w książeczkach.
Męczyłam więc te dwie książki do wytarcia okładek, ucząc się nazw maści, przerysowując zdjęcia przez papier śniadaniowy i rozmyślając, czy nie udałoby mi się skitrać choćby kucyka w podwórkowej latrynie. Nie śmiałam nawet pisnąć rodzicom o marzeniach, o tym, że koleżanki z klasy pokazywały mi dziś drwiąco nowiutkie sztyblety, które włożą na jazdę w pobliskiej stadninie.
Wcześnie zrozumiałam, że marzenia i potrzeby są kosztowne, a mamę od słowa "koszty" zaczyna boleć głowa i musi spalić wtedy dużo papierosów, a od papierosów ma się raka. Wyrażanie potrzeb równało się więc śmiertelnej chorobie mamy. Przecież nie chcę zabić mamy, już beze mnie ma dość zmartwień.