@torquemadek: Zgadzam się, miałem na studiach jeden egzamin, gdzie można było mieć co się chciało, nawet laptopy (chociaż były to czasy, kiedy dostęp do netu na uczelni był bardzo ograniczony). Żadne pamięciówy, tylko zdania typu "Porównaj to z tamtym", "Zaproponuj sposób na..". Ściąga tutaj nic nie pomagała.
@yebiedienko: Miałem na studiach (polibuda) jednego wykładowcę, który za wykrycie ściągania na egzaminie, czy kolokwium bezwzględnie odsyłał studenta na komisję dyscyplinarną (czy jak się to tam na uczelni nazywało). Skutkowało to koniecznością powtarzania przedmiotu. Na naszym egzaminie pojawiła się jedna obca twarz, posadził delikwenta przy stole na podwyższeniu przy tablicy twarzą do nas. Następnie ogłosił, że "to jest znany oszust". Takiej nauczki chyba się nigdy nie zapomina :-)
@cwlmod: Z jednej strony niby chamstwo - publicznie wystawiać osobę na "osąd" i nazwać oszustem.
Z drugiej jednak strony, skoro oszukał, to znaczy, że zakpił sobie z faktu, że jego nauczanie finansowane było z podatków obywateli. Z pieniędzy innych ludzi zapłacono za to, że się nie uczył i otrzymał dyplom. Chciał oszukać system po to, aby bez wysiłku otrzymać papier. I czy później taki inżynier jest coś warty? Ba - czy