Wpis z mikrobloga

@Ynd444: nie o to mi w ogóle chodzi, chodzi o stosunek cen do zarobków i kosztów w lokalnej walucie. Problem z małą gastronomią jest taki, że stosunkowo tanie i proste dania jak pierogi, pizza, burgery, kebaby etc. muszą zarobić na coraz bardziej odjeżdżające koszty (i marżę również, apropos "pazerności"). Nawet wracając do cen sprzed 20 lat i tamtych zarobków, to wydaje mi się, że psychologicznie dla ludzi było bardziej OK,
  • Odpowiedz
@vinmcqueen: A to mam bardzo podobne obserwacje. Tylko dań za 20-30zl to już prawie nie ma, przynajmniej w większych miastach.
Z jednej strony problemem jest to, że wyjście do restauracji jest u nas zakodowane jako coś wyjątkowego a nie codzienność, wtedy na niskiej marży i niskim wolumenie to nawet na siebie nie zarobi. Chociaż ciężko żeby było inaczej jeśli za kawę z najtańszym crossaint w czy kawałkiem ciasta trzeba dać
  • Odpowiedz
@Atreyu: Kraków odjechał pod tym względem. Stać mnie, ale płacenie takich kwot uważam już za niemoralne, stąd coraz częściej jem w domu. W fajnym barze mlecznym w krakowskim Podgórzu za dwudaniowy obiad trzeba już zapłacić 50 PLN - p------e dość :-)
  • Odpowiedz
@madreksiazki:

W srednio fajnym barze mlecznym place 3 dychy za samo drugie danie bo dostaje porcje ktorej nie moge zmiescic.

Jak czytam komentarze w tym watku to sie zastanawiam czy ja jestem jakis kurna fartowny ze sie obracam w innych rejonach, bo nie gotuje prawie wcale a srednio na obiad wydaje dziennie w okolicach 30 a nie 50 i wyzej
  • Odpowiedz
@Atreyu: pare miesiecy temu tez mialem lekkie zdziwko, jak na starym miescie szukalismy na szybko czegos normalnego do zjedzenia dla dzieciaka. "A chodzmy na jakies szybkie pierogi" A tam 40 ziko za ruskie (zatrzymalem sie na etapie gdzie kosztowaly 20 zl) - Pierogarnia domowa na szpitalnej. No ale w lokalu bylo pelno, nawet rezerwacje byly na stolikach ;|

Dobrze ze w barach mlecznych jeszcze ceny w miare normalne. Ciekawostka: pamietam
  • Odpowiedz
Drogo, ale jeśli wziąć pod uwagę podwyżkę minimalnego wynagrodzenia (które między wspomnianymi datami wzrosło o 11%, z 4242zł brutto do 4666zł brutto) to ta podwyżka (12% między cenami na podanych screenach) nie jest aż taka duża.
  • Odpowiedz
Polska pazerność ma się bardzo dobrze. Polska pazerność to nachapać się jak najszybciej. A na zachodzie "je się małą łyżką" i buduje biznes długofalowo. Niestety w wielu przypadkach ceny w gastro są już mocno zachodnie. Niech tylko nikt mi nie mówi, że koszty w Hiszpanii, Włoszech czy Niemczech są niższe niż u nas, raczej wciąż jest odwrotnie.
Tak jest na przykład z pizza czy kebabem.
  • Odpowiedz
@Ynd444: Dokładnie tak jest. U nas mental jest taki, że knajpa to coś extra. I każda knajpa celuje w bycie takim "fancy" miejscem. Rzadko komu się to faktycznie udaje, ale ceny na pewno są jak z "fancy" knajpy.
  • Odpowiedz
@Atreyu: Ja bym tyle za pierogi nie dała, ale jakbym miała sprzedawać, żeby zarobić to też tanio bym nie brała, bo pracy z tym jest mnóstwo. Jak robię dla rodziny to kilka godzin roboty. Trzeba zrobić farsz, ciasto, lepić je. Jak się robi na biznes to jest koszt pracownika, który to robi, składników, prądu itd. A potem jeszcze dochodzi koszt pracownika, który to sprzedaje, lokalu itd. Są maszyny do lepienia
  • Odpowiedz
@Atreyu: pomijając fakt, że te pierogi w restauracji "z mięsem" to często jakiś pasztet z odpadów. Kapusta i grzyby? To powinno być tanie jak barszcz, bo składniki (90% nadzienia to kapusta) są tanie.. ale nieee, po co
  • Odpowiedz