Aktywne Wpisy

MishMashStudio666 +3191
Hejo! Tak jak obiecałem, mam dla Was #rozdajo
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Mirki i Mirabelki z racji tego, że mamy ponury listopad, mam na coś na poprawę humoru. Do rozdania pierścionek złoty. Oczywiście stop złota próby 0.585. Kamień centralny to ametyst 0.5ct. oraz diamenty o masie 0.1ct. o Wartość rynkowa 3500zł. Wartość galeriowa to pewnie 4500zł(。◕‿‿◕。
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Mirki i Mirabelki z racji tego, że mamy ponury listopad, mam na coś na poprawę humoru. Do rozdania pierścionek złoty. Oczywiście stop złota próby 0.585. Kamień centralny to ametyst 0.5ct. oraz diamenty o masie 0.1ct. o Wartość rynkowa 3500zł. Wartość galeriowa to pewnie 4500zł(。◕‿‿◕。
źródło: temp_file5653171721942055217
Pobierz
Ana77 +20
Boże, nienawidzę siebie. Nienawidzę, że zmarnowałam młodość i nigdy niczego nie doświadczyłam.
Jak widzę moje młode kuzynki, które moją już chłopaków to czuje potworny żal, że całą młodośc siedziałam w czterech ścianach. Boże jak mnie to boli jak widzę ich relacje i wsparcie chlopaków dla nich. Ich radość życia i to, że mają z kim spędzać czas. Jak na to patrze to dla mnie kosmos i rzecz nieosiągalna.
Ja całe życie w
Jak widzę moje młode kuzynki, które moją już chłopaków to czuje potworny żal, że całą młodośc siedziałam w czterech ścianach. Boże jak mnie to boli jak widzę ich relacje i wsparcie chlopaków dla nich. Ich radość życia i to, że mają z kim spędzać czas. Jak na to patrze to dla mnie kosmos i rzecz nieosiągalna.
Ja całe życie w


![Szpitale przekładają zabiegi, bo NFZ nie płaci [edycja 2025]](https://wykop.pl/cdn/c3397993/e651cdd2df8622992dce7e129dc702ca591ed675fa66f972e7584cc252a01bef,q80.jpg)


#wypadki
#szpital
Tutaj druga część wczorajszego wpisu
W karetce dyskusja czy do samolotu wejdę sam, czy będą musieli mnie wnosić. Sugerowałem, że dam radę wejść bez problemu - przecież ogarniałem jakoś cały dzień - ratownik, który mnie mial ogarniać w samolocie stanowczo zaprotestował. Tak doświadczyłem na własnej skórze jak wsadza się kogoś na noszach przez boczne drzwi do całkiem małego samolotu - najpierw przekładają z noszy/łóżka karetkowego na te samolotowe. Później typ pompuje hydraulike, zeby wyrównać łóżko z poziomem samolotu. Na koniec sprawdzają pasy, zwalniają hamulce i rozpoczynam przejazd malym rollercoasterem.
W samolocie jedna strona jest dla pacjenta, druga dla ratowników (ze mną leciał jeden i chyba dwóch pilotów, miejsca sa 3 + pacjent na noszach + dwoch pilotow).
Popodlaczano mnie do aparatur, gość potrzebowal chwilę żeby zjarzyc jak podlaczyc to urzadzonko do monitorowania ciśnienia na bieżąco - nawet trochę się zirytowałem bo wenflon do tego bolał najbardziej.
Po krótkiej rozkmince ogarnal o co chodzi i startujemy. Z racji, że Norwegia to kraj iphonow ciągle nie ogarnąłem ładowarki do telefonu (samsung here). Powoli kończy się bateria w telefonie, a moja narzeczona odchodzi od zmysłów w domu - wychodząc mówiłem narzeczonej, że jade tylko na badania i pewnie wrócę za parę godzin. Z uwagi na bol w stopie nie wziąłem nawet butów tylko pojechałem w kapciach.
Podróż zleciała bardzo szybko, nocny lot ze wschodem słońca robił mega wrażenie, mimo, ze latalem juz wiele razy.
Ladujemy w Gardemoen, tam traktorem rolniczym wpychaja samolot do hangaru i zaczyna się transfer do karetki (pytam w międzyczasie czy mogę zrobić zdjęcie, bo nigdy tak blisko samolotów-karetek nie byłem).
Do szpitala ponownie zabiera mnie zespół facet kierowca/ratownik, babka ratownik/opiekun podczas transportu. Podróż zajmuje jakieś 40-50min, ale szczerze zaczynam juz srednio ogarniac. Brzuch boli na maksa do tego jest jakas 0400 nad ranem po calym dniu przygód.
Do szpitala z karetki transferuja mnie na plan "chirurgow" - armia ludzi, na maksa zamieszanie, wszyscy ze soba rozmawiaja, na zmiane do mnie ktos podchodzi, przedstawia się, mówi co się stało i jaki jest plan dalej.
W pomieszczeniu jest 5 albo 6 łóżek, przy każdym pełno tych monitorkow, bardzo ciepło (zapytałem nawet czy to ze mną coś nie tak, czy na prawdę tam tak nie oszczędzają- było 29 stopni).
Mam potwierdzone pęknięcie śledziony, w pierwszym szpitalu dopatrzyli się "małego pęknięcia na 2mm". Po przesłaniu dokumentacji dalej, zrobiło się z tego 12.
Plan na najbliższe kilka godzin, to podawanie leków oraz odczynnika do krzepniecia krwi, którego brakuje mi w związku z hemofilia, oraz obserwacja czy ta sledziona się tam zakleja i krwotok ustaje.
Podają mi medykamenty i wysyłają na oiom, czuwają przy mnie dwie pielęgniarki, co jakiś czas pobierają mi krew i taksówką wysyłają do tego drugiego szpitala który specjalizuje się w chorobach układu krwionośnego (ten w którym ja wylądowałem ogarnia urazy). Często ktoś przychodzi, wypytuje co i jak. Nad ranem pojawia się taki doktor Derek Shephard (ciagle wydaje mi sie ze to chirurdzy) - miałem wrażenie, że typ szefuje przy moim przypadku, to on wydawał dyspozycje ile czego mam dostać i co ze mną będą robić.
Sledziona zasklepia się i krwotok zwalnia, do tej pory dostałem dwie jednostki "plazmy" - jedna w pierwszym szpitalu i jedna w samolocie, do tego dali mi "na drogę" dwa worki awaryjnie w pudełku ze styropianu (wygląda to jak mocz w worku, ale podobno działa jak krew).
Natomiast za długo to zasklepianie trwa i trzeba operować, będą wsadzać rurkę/sondę przez pachwine i "korkować" miejsca gdzie krwawie wewnętrznie.
Bardzo średnio ogarniam wyrażenia medyczne po norwesku, lepiej poruszam sie w terminologii technicznej, nigdy nie miałem potrzeby, także tutaj dopytałem czy to coś w rodzaju spawania, na co wszyscy wokół parskneli śmiechem.
Mam się o nic nie martwić, oni wszystko ogarna, dostaje informacje o potencjalnym ryzyku usunięcia śledziony, ale wszyscy zapewniaja, że to najczarniejszy scenariusz.
Zabieg/operacja przewidziana na około 12.
Cdn...
źródło: 1000017672
PobierzZdrowia!
Tez nie pomogło to, że sam nie wspomniałem o hemofilii za pierwszym razem.
Duża lekcja dla mnie, cieszę się maksymalnie, że skończyło się tak jak jest, bo mogło być duuuuzo gorzej.
Btw daj w końcu znać Partnerce xD
Ciągle się łudziłem że to nic poważnego, najważniejsze, że wnioski wyciągnięte.