Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki i Mirabelki, muszę coś z siebie wyrzucić.

Wstęp :
Jakieś cztery lata temu będąc w nieudanym związku z dziewczyną z która nie do końca trafialiśmy do siebie. Pojechałem do urzędu coś załatwić i w kolejce przede mną stała pewna dziewczyna. Jakoś wyszło, że zaczęliśmy rozmawiać i mimo tego,iż widziałem ją pierwszy raz na oczy rozmawialiśmy ze sobą o wszystkim i o niczym jakbyśmy się znali przez całe życie. Po tych kilku/kilkunastu minutach rozmowy poczułem, że to jest "ta". Może zabrzmi to śmiesznie bo miałem sporą przeszłość związkowo-seksualną (dziewczyny na jedną noc, związki krótsze bądź dłuższe) i do momentu w którym ją poznałem myślałem, że miłość jako taka nie istnieje.
Wymieniliśmy się numerami, wróciłem do domu gdzie był mój ówczesny różowy i choć pod pewnymi względami była to świetna dziewczyna, ładna (w mojej skali takie 8/10), wierna, dbała o mieszkanie, dbała o związek i czułem, że stara się by było jak najlepiej i nigdy złego słowa bym o niej nie powiedział to był pewien problem przez który męczył mnie ten związek. Nie potrafiłem z nią tak luźno rozmawiać, wkurzał mnie jej brak ambicji i zainteresowań, do tego przesadzała z portalami typu fejs/insta (zdjęcia z każdego wyjazdu, zdjęcia w aucie, zdjęcia z restauracji itd)

Usiadłem i zacząłem myśleć o tym wszystkim, że być może to tylko zauroczenie w nowo poznanej dziewczynie i szukanie na siłę problemów w różowym. Nie chciałem działać pod wpływem emocji więc nie mówiłem jej o tym wszystkim i dalej żyliśmy razem. Jednak łapałem się na tym,że coraz częściej myślę o tej nowo poznanej dziewczynie, zaczęliśmy ze sobą pisać i czasami dzwoniliśmy do siebie, jednak na gruncie typowo koleżeńskim bez żadnych podtekstów, sprośnych żartów i temu podobnych. Po rozmowie ze znajomymi i własnych przemyśleniach stwierdziłem, że obecny związek nie ma sensu tym bardziej że w głowie cały czas mam tą "drugą". Wyjaśniłem ówczesnej partnerce,że nic do niej nie czuje, że wszystko jest dobrze ale czegoś mi brakuje i tego nie da się zmienić, poprosiłem by się spakowała i wyprowadziła (mieszkała u mnie) i powiedziałem, że zawsze może na mnie liczyć.

Euforia:
Jakoś tydzień po tym jak moja już "była" partnerka się wyprowadziła zacząłem spotykać się z swoim aktualnym różowym. Sporo szaleństwa, podróże byłe gdzie byle razem, nocki na plaży bądź gdzieś w górach obserwując zachód i wschód słońca pijąc wino i rozmawiając. Wyjazdy duże i małe, wspólne skoki ze spadochronem czy na bungee. Restauracje ze świecami i pikniki na łonie natury, sporo seksu, rozmów, bliskości. Ogólnie pierwsze pół roku spotkań z nią to był najlepszy moment w moim życiu.
Co prawda całe to szaleństwo i częste wyjazdy miały też swoje problemy, wyrzucili mnie z fajnej pracy bo przestałem się w niej pojawiać a zdalnie robiłem dużo mniej niż powinienem. Kłótnie z rodzicami o to,że to co robię to przesada, brak czasu dla znajomych i rodziny jednak miałem to w dupie bo liczyła się tylko ona.
(w kwestii wyjaśnień, nie była zemną dla pieniędzy, sama również organizowała jakieś wyjazdy dla nas, sama często płaciła bądź dokładała się do wyjazdów)

Stabilizacja:
Mimo całej tej sytuacji dostałem świetną ofertę pracy z dala od domu, a nie jestem jakimś bananem więc pieniądze szybko uciekały i przyszedł czas na poważną rozmowę. Doszliśmy do wniosku, że chcemy być ze sobą, ja przyjąłem ofertę pracy, ona rzuciła studia i wyjechaliśmy z dala od rodzinnych domów by zamieszkać razem (po 6-8 miesiącach spotykania się). Na początku było jeszcze lepiej, wspólny remont i meblowanie mieszkania, sporo frajdy z tworzenia własnego kąta. Ona znalazła pracę, ja wdrażałem się w nowej pracy, wspólne motywowanie się i zrozumienie, że musimy też zadbać o stabilność. W dalszym ciągu wyjeżdżaliśmy na jakieś weekendowe wyjazdy, zwiedzaliśmy miasta, miejsca, bary, restauracje i hotele jednak coraz rzadziej. Układało nam się zawodowo i finansowo, pchałem ją trochę w kierunku kariery i rozwoju żeby szła jeszcze dalej. Sam w międzyczasie poznałem na imprezie firmowej kolege z którym wpadliśmy na pomysł otworzenia własnej "firmy". Ja miałem znajomości i kontakty w różnych firmach ze względu na pracę (wtedy byłem koordynatorem w agencji pracy), więc znałem większość szefów-klientów z różnych branży, on znów miał świetne umiejętności handlowe, rozeznanie rynkowe i znajomości w innym sektorach. Rozmawiałem, ze swoim różowym i opowiedziałem jej o tym, że mam w planach otworzyć coś ala firmę i na początku czasowo i finansowo będzie słabiej, ona stwierdziła że rozumie i jeśli będzie możliwość to zawsze chętnie pomoże.
Pierw wynajeliśmy małą hale/magazyn, kupiliśmy lawetę, narzędzia, komputer. Kupowaliśmy jakieś sprzęty typu kosiarki, traktorki, łodzie,przyczepy,skutery,rowery,elektronikę przeważnie z zagranicy, naprawialiśmy,robiliśmy renowacje i sprzedawaliśmy dalej. Pochłaniało to sporo czasu ale w miarę szybko zaczęło przynosić profity mimo kosztów.

Pracująca codzienność
Pracowałem w korpo, po pracy przyjeżdżałem na chwilę do domu po czym ruszałem na halę dalej do pracy. Z różowym widywałem się coraz rzadziej, i choć na początku rozumiała sytuację, sama przyjeżdżała nam pomóc typu coś posprzątać, coś ogarnąć.Ja awansowałem w pracy na menadżera, w międzyczasie załatwiłem jej po znajomości pracę żeby mogła się dalej rozwijać, na hali zajmowaliśmy się coraz droższym sprzętem, coraz częściej pojawiały się jakieś weekendowe wyjazdy bo w Francji do kupienia jest to a w Austrii tamto. Różowego widywałem coraz rzadziej, przez większość dnia lawirowałem między pracą i halą, bywały takie dni że przychodziłem do domu kiedy ona spała a wychodziłem nim wstała.
Różowy prosił o rozmowę, mówiła że już dłużej tak nie potrafi. Że siedzi tu sama bo mnie ciągle nie ma, że nigdzie nie jeździmy, nic nie robimy. Rozumiała, że na początku może tak to wyglądać ale taka sytuacja miała miejsce przez prawie dwa lata, że cieszą ją prezenty które jej kupuje typu markowe torebki, biżuteria, auto które jej kupiłem ale ona nie potrzebuje tego a chce tylko więcej czasu zemną. Ustaliliśmy (a właściwie wymusiłem na niej), że jeszcze góra rok będzie tak to wyglądało bo kończę odkładać na swoje mieszkanie a chce jeszcze dołożyć rodzicom by oni mogli kupić coś swojego i wtedy będę pauzował z tym wszystkim.

Początek końca

Różowa w pracy poznała przyjaciółkę z którą zaczęła wychodzić to tu to tam. Na początku cieszyłem się,że w końcu ma kogoś z kim może coś porobić bo jest trochę szarą myszką w kontaktach międzyludzkich. Ja będąc coraz bliżej ustalonego celu zacząłem myśleć co dalej bo nie chciałem całkowicie rezygnować z takiego życia i sytuacji finansowej jednak kochałem ją i zrozumiałem, że czuje się samotna. W końcu osiągnąłem cele, kupiłem sobie mieszkanie, dołożyłem rodzica by mogli kupić swoje, zmieniłem auto ze sportowego na kombi bo miałem gdzieś tam w planach założenie rodziny a przy okazji coraz mniej czasu poświęcałem na pracę na hali.

Starałem się jej zrekompensować stracony czas, zaczęliśmy planować (a właściwie ja planowałem) co dalej. Chciałem wrócić do siebie do rodzinnego miasta gdzie miałem kupione mieszkanie jednak tam nie było odpowiedzi na moje zapytania o prace, ona chciała wrócić do siebie na wieś. Dostałem jednak ofertę pracy bliżej domów, ona się zgodziła, pojechaliśmy oglądać jakieś mieszkania do wynajęcia "w lepszej okolicy",. Podpisaliśmy umowę wstępną, ogarnąłem ekipę remontową która miała je zrobić pod nas a my powoli mieliśmy zamykać swoje sprawy w mieście w którym byliśmy. Zauważyłem jednak że różowa odpuszcza, brak czułości, brak seksu, coraz częściej zaczęła wychodzić z przyjaciółką. Przyszedł czas na szczerą rozmowę, ona powiedziała że nie chce się przeprowadzać tam gdzie ja a wrócić do siebie na wieś, że uczucie się wypaliło. Nie potrafiłem tego zrozumieć, starałem się byśmy mieli jak najlepiej jednak faktem jest, że mocno ją zaniedbałem. Prosiłem ją o szansę, odmówiłem oferty pracy i zrezygnowaliśmy z mieszkania (za co musiałem zapłacić karę za zerwanie umowy). Starałem się zabierać ją jak kiedyś w różne miejsca i wzbudzić uczucia jednak widziałem, że jej już to nie cieszy.

Koniec?
Podczas moich prób walki o nią, gdzieś przypadkiem sprawdziłem jej telefon i okazało się, że pisze z jakimś kolegą. Co prawda nie był to typowy bolec na boku ale żaliła mu się, że jest samotna w tym związku, że nie radzi sobie z tym wszystkim, że dalej wszystko jest jak ja chce, Wyszła z tego kłótnia, zapytałem jej co to ma znaczyć a ona zapytała gdzie ja byłem kiedy ona mnie potrzebowała bo na pewno nie przy niej. Przyznała się, że zależy jej na nim i chce to skończyć.

I tu dochodzimy do dnia dzisiejszego, mieszkamy razem jednak ona chce się do końca roku wyprowadzić, niby nie ze względu na niego a na to, że uczucie w niej się wypaliło i ona nie chce już dalej tak żyć jednak ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Kiedy mam przed oczami moment w którym ona zacznie się pakować i już nigdy jej nie zobaczę to odechciewa mi się żyć, #!$%@?łem żebyśmy mieli wszystko, byśmy mieli swoje (moje) mieszkanie, by niczego nie brakowało a ona chce odejść. Rozumiem i jednocześnie nie potrafię zrozumieć, że to koniec. Groziłem jej, że nie pozwolę na to by ona z nim była, że stanie mu się krzywda jeśli dowiem się, że są razem jednak mimo wszystko rozumiem ją w tym wszystkim i to były puste słowa.
Płakaliśmy razem wyrzucając z siebie uczucia których nigdy sobie nie potrafiliśmy powiedzieć, byłbym gotów rzucić dla niej wszystko co mam i zacząć od nowa gdzie indziej by udowodnić jej że to ona a nie pieniądze są dla mnie najważniejsze jednak ona cały czas powtarza, że już mnie nie kocha.

Nie potrafię myśleć o życiu bez niej, po tych wszystkich chwilach i wyjazdach razem, po tylu latach mieszkania. Nie wiem co mam robić jednak cały czas słyszę jej pytanie "gdzie Ty byłeś kiedy Cię potrzebowałam" i wiem jak mocno to wszystko zaniedbałem w pogoni za pieniądzem.

Obecnie staram się spędzić z nią jak najwięcej czasu mimo świadomości że ona odchodzi i w dalszym ciągu mam nadzieje,.że uda mi się to jakoś naprawić chociaż wiem że nic z tego

Mirki nie popełniajcie mojego błędu, pieniądze są fajne jednak nie może zapominać o osobie która się kocha.
Przepraszam również za fatalną składnie jednak nie potrafię tego wszystkiego co czuje i co miało miejsce opisać.

#zwiazki #rozstanie #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #zalesie #samotnosc #milosc

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 66
Szkoda tylko, że ona nie potrafiła wytrzymać tej chwili gdzie naprawdę chciałem skończyć z takim trybem życia.


@AnonimoweMirkoWyznania: chwili? sam piszesz, że to 3 lata trwało. ładna mi chwila.

Próbowałem jej wytłumaczyć, że został maksymalnie rok czasu żebym mógł na spokojnie wszystko pozamykać, poukładać a później będziemy mogli w pełni skupić się na sobie


a skąd miała mieć pewność, że rok nie rozciągnąłby się na dwa lata, potem trzy, cztery, pięć
@AnonimoweMirkoWyznania: #!$%@?łeś to typie i tyle. Nie wiem skąd w niektórych gościach te przekonanie, że #!$%@?ąc w pracy dzień i noc, realizując swoje własne pomysły, robią coś "dla związku". Ty to robiłeś dla siebie, bo po prostu jarało cie zarabianie hajsu, rozwijanie firmy i awanse. Nie robiłeś tego DLA WAS. To nie była sytuacja, gdzie rzeczywistość wymusiła na tobie branie nadgodzin czy dodatkowej roboty, ale sam to sobie wybrałeś. Także #!$%@?
Laska zachowuje się jak dziecko, kierują nią tylko emocje, a Ty czujesz się winny?


@BShKF: Typ ją porzucił właściwie na 3 lata a ty coś gadasz że to jej wina? xDDDD To że on #!$%@?ł to jedno, ale to że ona nie miała chłopaka to drugie. Z czego miała się cieszyć? Że ma niewidzialny bankomat który przez 3 lata gdzieś tam jest i daje jej kasę? xD Przecież wyraźnie podkreśliła że
Znajdzcelwzyciu: Stary wez sie puknij w dzban bo wali od ciebie desperacją i czuc betabankomata. Po pol roku mieszkanie ze soba przeprowadzki remonty zmiana pracy itp? Kuzwa czy ty masz 17lat? Nie dziwie sie ze macie same problemy z dziewczynami jak zachowujecie sie w taki idiotyczny sposob.

Zaakceptował: kwasnydeszcz}
@AnonimoweMirkoWyznania: ale czy ona również chciała tego wszystkiego?
Bo piszesz, że dla niej urabiales sobie łokcie, ale czy ona tego wymagała i potrzebowała?
Wspierala Cie, ale gdy braklo jej sil, to Ci zakomunikowala to. Pieniądze w życiu to nie wszystko. Czasem dla dobra związku/rodziny trzeba przystopowac...
Mam nadzieje, ze uda się Wam to posklejac, bo szkoda by było, żebyście stracili się wzajemnie.

Ale @bezbekpol ma rację - robiłeś to dla siebie
  • 11
@bezbekpol pięknie to podsumowałeś. Koleś robił to wszystko nie dla nich, a dla siebie (chociaż może intencje miał dobre). Zaniedbywał potrzeby dziewczyny i zupełnie nie interesowało go, czego oczekuje od związku. Ona go wspierała i cierpliwie czekała aż się nią w koncimu zainteresuje ale po kilku latach (!) miarka się przebrała. Jak widać (co pewnie jest szokiem dla wielu wykopków) dla wielu kobiet pieniądze to nie wszystko.

Co do OPa to sprawa
@marcinkovvsky: rady spoko, ale za brak kontaktu kilka dni był zabila.
Może spoko gdy rzeczywiście ludzie sa soboie obcy, ale nie w zwiazku po kilku latach.
Przecież po jakims czasie pojawiaja się myśli, że wypadek, nieszczęście - bo dlaczego bliska osoba nagle znika, że sluch po niej zaginal? :p

Ona ujrzała w Tobie słabość, to smutne, ale kobietom nigdy nie można pokazywać, że ma się słabe punkty.


Kurcze... moim zdaniem jeśli