Postanowiłem że jutro jadę do wielkiego miasta (poznań) w celu zakupów.

I wiecie co. Jeszcze jakieś 5 lat temu, taki wyjazd z wioski to było dla mnie coś. Dzień wcześniej robiłem sobie listę sklepów do których wejdę, i myślałem jak to ogarnąć by nie jeździć po całym mieście. Zawsze zahaczałem o jakieś sklepy budowlane, galerie, ciekawsze knajpy. Nawet takie wejście do głupiego tesco było fajne bo były tam produkty których nie mogłem
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@K-S- ja miałem coś takiego za łebka jak np na targ jechałem, festyny, odpusty. Bo na codzien szarzyzna, w miastach nie było takich ciekawostek w 1 miejscu naraz. Jak jechałem na wiochę na wakacje to się nudziłem i te "imprezy" to były takie odskocznie, jarmarki, pchle targi. I ta, net, Ali wszystko rozwiązuje
  • Odpowiedz
@K-S-: mam tak samo. Mieszkałem w czasie studiów i trochę po nich we Wrocławiu. Przez 3 z tych 5 lat czułem ekscytację miastem. Kolejne 2 lata to było coraz większe zmęczenie, aż wróciłem do swojego powiatowego. Obecnie jak raz na jakiś czas muszę do Wrocławia czy innego dużego miasta pojechać, to jestem nim zmęczony już na samą myśl o wyjeździe i przebywaniu tam.
  • Odpowiedz