Nagle słyszymy krzyk, wrzaski - dobiegają od grupy czterech młodych, szesnastoletnich Karyn. W głównym nurcie rzeki znika jakaś głowa.
Biegniemy tam, szybki rzut oka - jakiś gość tonie, a obok jest Janusz, który nie jest byłym mistrzem Polski w ratownictwie wodnym. Głębokości prawie dwa metry,
Enjoy.
EDIT ok, może i nie jest trudno w to uwierzyć, ale wciąż momentami brzmi to jak kawałek zupełnie z twórczością wspaniałych Arta Garfunkela