Mirki, co to się to ja nie...
Robię na sortowni w #inpost patrzę po taśmie jedzie paczka z napisem, że w środku jest bomba, no to ja taśma stop, wciskam ROP caly obsrany juz jestem, bo to na tych tasmach sie ciagle paczki obijają, całą hale ewakuujemy, dzwonie na bagiety, szybko przyjechali saperzy z tym swoim robocikiem, otwierają to a tam skarpety i Merci...
Teraz bagiety szukają tego śmieszka plus
Robię na sortowni w #inpost patrzę po taśmie jedzie paczka z napisem, że w środku jest bomba, no to ja taśma stop, wciskam ROP caly obsrany juz jestem, bo to na tych tasmach sie ciagle paczki obijają, całą hale ewakuujemy, dzwonie na bagiety, szybko przyjechali saperzy z tym swoim robocikiem, otwierają to a tam skarpety i Merci...
Teraz bagiety szukają tego śmieszka plus
Ale tylko czytając Tolkiena, mam poczucie uczestnictwa w czymś większym niż tylko treść #fantasy o zmyślonych istotach.
Jak czytanie ewangelii, przypowieści. Chociaż jestem ateistą, Tolkien porusza jakąś atawistyczną część duchowej jaźni.
Sprawia, że uczestnictwo w jego mitologii jest czyste, dobre i bezpieczne. Wiem, że nic mnie tu nie zaskoczy, ufam temu i wiem, że nikczemność i zło zostanie w końcu pokonane. Nie ma tu żadnej dwuznaczności, pożądliwości ciała, grzeszności i lubieżności.
Banał totalny, a daje satysfakcję jak nic innego.
Chce się w to zagłębiać i czytać wiele razy o tym samym Hurinie, Beren, Luthien, Valarach i innych Krasnoludach z Hobbitami.
@Majku_: Tak, jednak wszelkie zło, tragizm Froda, zejście na złą ścieżkę, te "czarne owce" przez które przemawia zazdrość, próżność pośród idylli np w Valinorze, upadek Numenoru, zdrada Maeglina, fatum ciążące na Turinie i inne tego typu,
Piszesz ogólnie o mitologii tolkienowskiej, więc mój wpis będzie trochę obok, bo chociaż czytałem „Silmarillion”, to Tolkien jest dla mnie przede wszystkim autorem „Władcy Pierścieni” (i „Hobbita”, mimo jego lżejszej formy). I