Hej, żonate od kilkunastu lat Mirki, czy macie tak, że nie możecie już patrzeć na swoją żonę?
Nie wiem co mam na to poradzić, ale walczę ze sobą, żeby z nią być. Wiem, że łączą nas już głównie dzieci, które bardzo kocham i nie chcę ich zostawiać. Jednak żona wywołuje u mnie głównie takie uczucia, które mieszczą się na skali od obojętności do awersji.
Nie ma tak, żebym czuł się wspaniale w jej obecności, dziękował za każdy dzień i cieszył się, że jesteśmy razem już tyle lat. Jak czasem słyszę, że ludzie tak mają to pytam się siebie "ale jak?"...
Kiedyś bardzo ją kochałem, teraz głównie mnie wkXrwia. Nie czuję już do niej pociągu, czasem muszę walczyć, żeby mieć erekcję, mimo że to obiektywnie atrakcyjna kobieta jest (co zabawne wygląda lepiej niż większość jej koleżanek, które w liceum i na studiach były hot, a teraz wyglądają jak ciocie...). Mimo to ciągle oglądam się za innymi, a jak czasem złapię kontakt wzrokowy z jakąś fajną, młodą dziewczyną i czuję, że mógłbym do niej podejść i z sukcesem zagadać to czuję się kuXwa źle. Rzygać mi się chce. I nie dlatego, że mam takie myśli czy coś, ale dlatego, że czuję się uwiązany jak pies na łańcuchu.
Mógłbym chodzić na kuXwy, stać mnie, ale nie chcę - nie jara mnie to. Chciałbym coś zmienić w życiu, ale wizja skrzywdzenia dzieci mnie przerasta. Sam pochodzę z rozwiedzionej rodziny i zawsze mi to ciążyło. Obiecywałem sobie, że nigdy tego nie zrobię swoim dzieciom. Nieraz jednak czuję, że eksploduję...
pytanie do osób które mają problem z #erekcja. Uprawiam sex z moją nową różową od prawie miesiąca, wcześniej niestety oglądałem trochę porno i pomagałem sobie ręką ( nie bylo to hardkorowe porno, zwykle kamerki ale i tak). Żeby nie narobić sobie wstydu (chociaż i tak zakładałem, że nie powinno być problemu bo mam duże libido) to kupiłem sobie tabsy na erekcje bez recepty. Nie brałem ich za każdym razem, uprawiamy sex dosyć często, na każdym spotkaniu (widzimy się ze 4 razy w tyg) i było naprawdę ok, bez czy z tabletką nie było problemu. Jednak ostatnio ku mojemu zdumieniu w ogóle nie mogłem się podniecić, w końcu przy wielkim wysiłku się udało ale nie był jakiś twardy (nie wziąłem tez tabletki wcześniej). Poprzedniego dnia uprawialiśmy sex dosyć długo i doszedłem ze trzy razy, było super, więc sobie to tłumaczyłem zmęczeniem. Następnego dnia jeszcze gorzej, uprawialiśmy sex, było ok, później flak, musiałem odczekać i dojść sobie ręką. Porno nie oglądałem już długo (odkad się spotykamy ani razu) ale pomyślałem, ze wina leży tutaj więc dzisiaj odpaliłem pornhuba by zobaczyć czy się podniece. I totalne zerooo (wczesniej na porno moglem dojść za każdym razem).
Pytanie czy to może być wina tych tabletek ? organizm jakoś się od nich uzależnił i sam naturalnie nie moj penis ma problem by stanąć na wysokości zadania ? miał ktoś podobne doświadczenie ?
Ten tydzień będę odpoczywał, potrzymam dietę plus ćwiczenia, jak nie zobaczę poprawy to pójdę do lekarza +