Wpis z mikrobloga

Nie interesujemy się polityką, a swoje oburzenie wyrażamy nakładką na zdjęcie profilowe na Facebooku. Protestujemy tylko wtedy, gdy sprawa dotyczy rzeczy prostej do zrozumienia, medialnej i wywołującej emocje. Na protestach zwykle za to tańczymy, twerkujemy i robimy zdjęcia na Instagram, nie do końca zawsze rozumiejąc, przeciwko czemu tak w zasadzie jesteśmy. Nie gadamy o przyszłości, ZUSie ani ubezpieczeniu, o wpłatach na lokaty premium, nie oszczędzamy na emeryturę, bo trzeba przecież mieć coś od życia, a większość z nas (ok. 60%) popiera obniżenie wieku emerytalnego, nie zdając sobie sprawy, co tak naprawdę to dla nas oznacza. Bardzo długo mieszkamy z rodzicami, przez co przypina nam się łatkę wiecznie niedojrzałych, choć mamy poczucie, że przyczyna tego stanu rzeczy nie leży w naszej niesamodzielności, a w patologii rynku mieszkaniowego. Boimy się mieć dzieci, bo wiemy, że pracując na umowę zlecenie u prywaciarza lub robiąc nadgodziny w korpo własne mieszkanie równa się wiszącym nad nami przez 20 lat toporem comiesięcznych rat, a miejsce w publicznym przedszkolu możemy dostać jedynie wtedy, kiedy sprzedamy naszej konkubinie bułę pod okiem w przerwie między Żubrem a Harnasiem. Cytując klasyka - my to, my to pato... znaczy się - Pokolenie '89.

-------------------

Co z nami jest nie tak - a co jest nie tak z systemem? Jakub Sawulski w swojej książce podejmuje się dyskusji na oba te tematy. Pokolenie moje i moich znajomych to pokolenie pełne paradoksów i sprzeczności. Narzekamy na swoją sytuację i tęsknie spoglądamy na obrazki zza zachodnich granic - choć jednocześnie ludziom w tym kraju nigdy nie żyło się lepiej (nie chcę tu - zresztą jak sam autor - wskazywać, że jest to zasługa obecnie panującej ekipy - raczej jest to efekt ostatnich 30 lat transformacji). Wśród problemów systemowych autor opisuje znany każdemu, kto nie jest #programista15k, problem mieszkaniowy. Mieszkanie jest w Polsce częściej, niż w innych krajach, postrzegane jako dobro inwestycyjne, a nie podstawowe. Samych mieszkań mamy za to na rynku niewiele - znacznie poniżej średniej unijnej. Ceny wynajmu są wysokie - to właśnie w Polsce, dzięki (a w zasadzie - przez) średniej wysokości czynszów pobieranych od lokatorów, okres zwrotu inwestycji mieszkaniowej jest jednym z najkrótszych. Pracujemy na umowach śmieciowych, za darmo, na nadgodzinach, a samą pracę zaczynamy późno, bo rzadko kiedy da się ją pogodzić z dziennymi studiami z powodu małej elastyczności zarówno pracodawców, jak i wykładowców. Sama jakość tej pracy też pozostawia wiele do życzenia - będąc outsourcingowym centrum Europy, często powierza się nam zadania niezbyt ambitne intelektualnie - a bardzo powolny napływ 'seniority' do Polski, raczkujące przyzwolenie na prowadzenie projektów bez mocnego udziału managera z UK czy USA potwierdzić może zapewne większość osób pracujących w korporacjach. Poza 500+ jesteśmy pozostawieni sami sobie, jeżeli chodzi o opiekę nad dziećmi i ich wychowanie - brak miejsc w przedszkolach (a tym bardziej w żłobkach), brak mniej zniechęcających do pracy benefitów dla rodziców (ulga podatkowa na pierwsze i drugie dziecko to w momencie powstania książki zaledwie 93zł miesięcznie), konieczność opłacenia dzieciom dodatkowych zajęć (bo jaka jest jakość polskiego szkolnictwa, to ma okazję zobaczyć teraz każdy w TVP) skutecznie zniechęca nas do ratowania polskiej demografii. Opis tych, i wielu innych systemowych problemów, z którymi zetknęła się większa część młodego społeczeństwa, możecie znaleźć szczegółowo opisane w tej książce. Wszyscy wiemy, że system nie działa tak powinien - ale czy część winy za obecny stan rzeczy nie leży w nas samych?

Lubimy krzyczeć KONS-TY-TUC-JA, oburzać się w momencie, kiedy poruszane są sprawy emocjonalne i łatwe do zrozumienia (stąd też elgiebetyzacja, gretyzacja i po drugiej stronie spektrum - wyklętyzacja przekazu medialnego potrafi nas zaangażować). Pisać intelektualne, pełne gniewu na establishment posty na Instagramie i głosować na antysystemowców - tylko że rzadko kiedy umiemy uzasadnić, co sprawia, że zajmujemy takie czy inne stanowisko. Nie uczy się nas, ale i my sami się nie uczymy krytycznego myślenia, dyskusji, badania i spojrzenia na daną sprawę z różnych perspektyw (tutaj daję upust moim marzeniom o rozpowszechnieniu ćwiczenia w debatach oksfordzkich we wszystkich liceach w Polsce). Czerpiemy naszą wiedzę o świecie z mediów społecznościowych, szerowanych postów i hasztagów, przez co wpadamy w pułapkę confirmation bias i polaryzacji swoich poglądów. Krytykujemy starszych, że głosują tylko na PiS i PO, ale sami nie jesteśmy bardziej elokwentni, gdyby przyszło nam wytłumaczenie, dlaczego głosujemy na tę konkretną partię i osobę - o ile głosujemy w ogóle. Czynną aktywność polityczną mamy za obciach i powód do wstydu - mimo, że w tak uwielbianych przez nas Niemczech w jednej tylko partyjnej młodzieżówce jest 7x więcej osób, niż we wszystkich młodzieżówkach w Polsce. Narzekamy na służbę zdrowia i poziom szkół, ale chętnie wybieramy B2B, żeby uciec od obciążającego podatkami UoPu. No i wreszcie coś, co zarzuca się nam chyba najczęściej, a co jest podkreślane również w innych książkach, które na tym tagu opisywałam - jesteśmy przywiązanymi do przyjemności hedonistami, o mózgach przeoranych przez instant gratification i social media - nie myślimy długoterminowo, chcemy zmian - ale tylko wtedy, gdy ktoś tę zmianę zrobi za nas, kroczymy przez życie w dużej mierze nieświadomie, a jednocześnie zwiększeniem świadomości nie jesteśmy zainteresowani. I proszę się nie obrażać, drodzy millenialsi, ani na mnie, ani na autora, czytając tę recenzję - nie piszę o nikim konkretnym z Was - a wręcz mam wrażenie, że tak najbardziej piszę o sobie.

-------------------

Opowiadam o książkach, które czytam, pod tagiem #nonfiction. Te posty służą mi również do tego, żeby nauczyć się dobrze pisać - stąd feedback jest bardzo mile widziany!

#ksiazka #ksiazki #czytajzwykopem #gospodarka #polska #internet #ekonomia #mieszkanie #szkola #studbaza
S.....n - Nie interesujemy się polityką, a swoje oburzenie wyrażamy nakładką na zdjęc...

źródło: comment_1585896005fajlPcOm0YbpxgfAABVXme.jpg

Pobierz
  • 121
via Wykop Mobilny (Android)
  • 9
@Snuffkin:

mimo, że w tak uwielbianych przez nas Niemczech w jednej tylko partyjnej młodzieżówce jest 7x więcej osób, niż we wszystkich młodzieżówkach w Polsce


2x większą liczba ludności ogólnie, jak wygląda jej rozkład wiekowy też na pewno dodatkowa kwestia

Poza tym wpis ciekawy, ale mam wrażenie że mówi o pokoleniach 95+ a nie 89. Chyba że tytuł miał być nawiązaniem do przemian ustrojowych.
@elf_pszeniczny: tytuł nawiązuje do pokolenia nie pamiętającego czasów sprzed przemian ustrojowych, takiego, które skończyło już studia i dopiero zaczyna się poruszać po rynku pracy. Pokolenie 95+ nie ma jeszcze w większości zbyt wielu doświadczeń w kwestii zakładania rodzin, prób zakupu mieszkania, posyłania dzieci do szkół itd., co jest szeroko opisane w książce.

Wiadomo, że liczba ludności i rozkład wiekowy ma znaczenie, ale nie aż tak wielkie, żeby uzasadniało taką różnicę w
@Snuffkin @eoneon wrzucał jakiś czas temu, szkoda, że nakład wyczerpany.
Sawulski zaczął się nawet pojawiać w mediach, szczególnie przy okazji mieszkaniowej spiny zapoczątkowanej na Twitterze przez Śpiewaka. Ponadto stworzył z zespołem raport o konsekwencjach funkcjonowania rajów podatkowych prezentowany w Davos.
Fajnie, że przebijają ważne tematy bez politycznej otoczki... Gorzej, że właśnie mamy reset związany z nadciągającym kryzysem ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Narzekamy na służbę zdrowia i poziom szkół, ale chętnie wybieramy B2B, żeby uciec od obciążającego podatkami UoPu


Bo nie wierzymy że wydarte nam pieniądze zostaną dobrze wykorzystane i podniosą niski poziom zarówno służby zdrowia, jak i szkół. Więc pozwolę sobie posłużyć się cytatem, który pewnie będzie dobrze znany każdemu z rocznika '89, kto miał dostęp do telewizora - "skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?"
via Wykop Mobilny (Android)
  • 17
@Snuffkin:
#!$%@?, że mamy za mało mieszkań. Całe miasteczka i wsie mają na sprzedanie za grosze ogromne domy z podwórkami, tylko opodatkowanie społeczeństwa i bieda (tak jak w ameryce łacińskiej) gna do miast każdego kto jest zdolny do pracy za chlebem.

Gdyby młodzi mieli pracę w swoich miasteczkach powiatowych to nie byłoby licytowania się kto za ile wynajmuje pokój w wielkiej płycie.

Świetny przykład to mazowieckie. Na papierze najbogatsze województwo....a wystarczy
@Myzreal: Tak, to prawda - przy czym problemem jest tu jednocześnie niska wiedza społeczeństwa na temat tego, w jaki sposób wydaje się w Polsce pieniądze pochodzące z podatków. Sporo osób myśli na przykład, że duża część tego tortu jest przeznaczana np. na administrację publiczną, gdzie w rzeczywistości proporcjonalnie jest to wydatek niewielki (może nie 'marginalny', ale niewielki). Wiemy, że 'jest źle', ale czy umiemy to uzasadnić poza powtarzaniem gorących nagłówków z
@wojtoon: Jeżeli chodzi o ilość mieszkań przypadającą na 1000 mieszkańców, to zajmujemy przedostatnie miejsce w UE, wyprzedzając tylko Słowację. Więc nawet masowe przenosiny ludzi na wieś / do mniejszych miast nie spowoduje rozwiązania problemu. Pochodzę z miasta we wschodniej Polsce, które ma ~11k mieszkańców i znalezienie tam mieszkania do kupna (a już w ogóle - do wynajęcia) jest naprawdę bardzo trudne.
#!$%@?, że mamy za mało mieszkań. Całe miasteczka i wsie mają na sprzedanie za grosze ogromne domy z podwórkami, tylko opodatkowanie społeczeństwa i bieda (tak jak w ameryce łacińskiej) gna do miast każdego kto jest zdolny do pracy za chlebem.

Gdyby młodzi mieli pracę w swoich miasteczkach powiatowych to nie byłoby licytowania się kto za ile wynajmuje pokój w wielkiej płycie.


@wojtoon: Tylko że małe miasta nigdy nie będą rozwinięte gospodarczo.