@dekonfitura: Jeśli mógłbym wtrącić swoje grosze, to skłaniam się bardziej ku ocenie @Magnolia-Fan. Książka zatytuowana jest "27 śmierci Toby'ego Obeda", więc spodziewamy się, że on będzie środkiem ciężkości tytułu, a tak wcale nie jest. Wspomniany jest na początku i na końcu (obszernie to obszernie, ale dalej, trochę mylący tytuł). Następnie, autorka rozwodzi się nad szkołami, klasztorami i duchownymi w którymśtam wieku, żeby potem skoczyć do czasów obecnych i
  • Odpowiedz
Jest coś pociągającego, godnego podziwu i naśladowania w wielkiej pasji - jakimś szaleństwie przesłaniającym wszelkie inne aspekty życia, w poczuciu, że żyje się tylko dla jakiejś czynności, tworzenia, badania czy obcowania z jakąś siłą. Malarze, poeci, rzeźbiarze, badacze, literaci, odkrywcy, pasjonaci, filozofowie owładnięci czasem nie tyle pasją, co koniecznością działania są dla mnie jednocześnie obiektem fascynacji i zazdrości. Tacy ludzie stają się historiami wartymi opisania w podobny sposób, jak tematy, którymi się
S.....n - Jest coś pociągającego, godnego podziwu i naśladowania w wielkiej pasji - j...

źródło: comment_1649002449nwq3FQYDN3ZB9NTWqqbxtN.jpg

Pobierz
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Książka z jednej strony dość aktualna, bo wydana raptem rok temu, jednak z drugiej zupełnie inaczej się na nią patrzy, mając z tyłu głowy wydarzenia, które toczą się od trzech tygodni w Ukrainie.


@dekonfitura: tak, o tym samym myślałam podczas lektury...
  • Odpowiedz
@FormalinK ja czytałem jego książkę "pacjenci" jest o poczatkach transplantacji. Jest bliższa naszym czasom, ostrzegam jednak, że po niej dużo mniej przyjemnie myśli się o pionierach transplantacji serca. Ja mogę polecic,pisane prostym językiem o trudnych sprawach.
  • Odpowiedz
@Snuffkin: Ja od siebie polecam wydane Listy Poświatowskiej. Jeśli ktoś złapie bakcyla i na biografię i na twórczość Poświatowskiej, to tę pozycję powinien wciągnąć z przyjemnością. Można wejść w codzienność Haliny, jej problemy, szorstką przyziemność, ale jednocześnie wyciąga się z listów jej wrażliwość i poetyckie uniesienia.
  • Odpowiedz
Czy sztukę można poznawać i analizować w oderwaniu od postaci i biografii artysty, który ją stworzył? W wielu przypadkach pewnie tak, szczególnie jeżeli mówimy o malarstwie przedimpresjonistycznym - poznanie osoby i życiorysu autora otwiera jednak drzwi na pełniejsze zrozumienie wykorzystanych symboli, motywów, inspiracji i zmian stylu zachodzących na przestrzeni lat. Tak właśnie jest ze sztuką Edvarda Muncha - jego obrazy robią na nas wrażenie „tak, jak istnieją”, ale zapoznanie się z jego biograficznymi puzzlami znacząco zwiększa przyjemność odbioru jego dzieł.

„Krzyk” kojarzy chyba każdy, nawet ten, który niczego o historii sztuki nie czytał - obraz stał się już tak popularnym kliszem, że wpadniemy na niego czy tego chcemy, czy nie. Ale Munch to nie tylko „Krzyk”, a wiele jego innych obrazów równie skutecznie wywołuje w odbiorcach intensywne uczucie niepokoju - jak na przykład „Chore dziecko”, „Zmarła matka i dziecko” czy „Cztery dziewczynki w Åsgårdstrand”.

Śmierć członków rodziny, jego niezmiernie skomplikowane relacje z kobietami, alkoholizm, starzenie się, tocząca jego życie samotność i niezrozumienie stawały się ukrytymi motywami jego kolejnych obrazów, które powoli, lecz konsekwentnie zdobywały uznanie na europejskiej scenie artystycznej.

Osobiście
S.....n - Czy sztukę można poznawać i analizować w oderwaniu od postaci i biografii a...

źródło: comment_1642321517dLprhzBH9zRMId1sMyLJf5.jpg

Pobierz
  • 25
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

“Piękno” to chyba jedno z takich spowszedniałych słów i terminów, nad którymi jeżeli się zatrzyma, trochę je “poobraca” i się im przyjrzy, to dojdzie się do wniosku, że używa się ich zbyt często i w stosunku do rzeczy, które na to określenie nie zasługują. Jest w pięknie pewien nieodłączny element sacrum, czegoś, co odbiorcę przerasta, a co jednocześnie jest podatne na zbezczeszczenie. Piękno nas porusza, ale w sposób odmienny od rzeczy w prosty sposób “podniecających” lub “rozpustnych”, zbyt banalnych i bezpośrednich. Analiza piękna zawarta w książce Rogera Scrutona dotyka rozmaitych obszarów, które z odczuwaniem piękna się kojarzą - takich, jak powiązania piękna z dobrem, subiektywności poczucia piękna (czy rzeczywiście “beauty lies in the eyes of the beholder”?), rodzajów czerpanej przez ludzi przyjemności, “ciężaru” interpretacji dzieł (czy leży on na autorze, czy na odbiorcy?), piękna naturalnego, umiejętności zauważenia związków odczuwania piękna z naszymi doświadczeniami i przeżywanymi emocjami. Sporo miejsca przeznacza też na wyrażenie obecnie dość kontrowersyjnych opinii na takie tematy, jak zjawisko kiczu, pornografii, postmodernistycznej - no właśnie... sztuki? - i temu, skąd jego zdaniem bierze się chęć nie tyle do szukania piękna w rzeczach uważanych za brzydkie, co celowego odzierania z piękna elementów, które przez lata za piękne (z różnych względów - także tych związanych z sacrum) były uważane.

Najciekawsze - bo najbardziej osobiste - były dla mnie rozważania na temat powiązania piękna odczuwanego z danego dzieła i wiedzy, jaką się o rozmaitych rzeczach “o” i “wokół” danego obrazu posiada. Podobnie zainteresowało mnie podkreślenie elementu “kontemplacji” obiektu, który prowadzi do czerpania intencjonalnej przyjemności z obcowania z jakimś jednostkowym przedmiotem, dla niego samego, w jego formie - spotęgowanej przez wiedzę i poświęconą danemu przedmiotowi uwagę. Takie "transakcyjne" podejście zawiera się na przykład we fragmencie z rozdziału "Bezinteresowna przyjemność":

Przyjemność, jaką znajduję w pięknie, przypomina zatem dar, ofiarowywany przeze mnie danemu przedmiotowi, który z kolei jest darem dla mnie. W tym aspekcie przypomina ona przyjemność, jakiej ludzie doświadczają w gronie przyjaciół. Podobnie jak przyjemność czerpana z przyjaźni, przyjemność czerpana z piękna związana jest z ciekawością: łączy się z chęcią rozumienia przedmiotu i oceny tego, co się w nim znajduje.


Interesującym
S.....n - “Piękno” to chyba jedno z takich spowszedniałych słów i terminów, nad który...

źródło: comment_1640873693lscizv97LqzHqRXpPz2RJR.jpg

Pobierz
  • 14
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@YacaFisalu: cytat po prawej stronie krzywej jest dokładnie z tej książki - aczkolwiek to parafraza innego cytatu, w całości autor pisze tak:

"Istnieje pociągający pogląd na temat piękna, pochodzący od Platona i od Plotyna, który następnie różnymi drogami przeniknął do chrześcijańskiej teologii. Zgodnie z nim piękno jest wartością ostateczną - czymś do czego dążymy dla niego samego, nie potrzebując żadnego dodatkowego uzasadnienia"

... a następnie z tym podejściem polemizuje ;)
  • Odpowiedz
No mylący, ale za to jak pięknie poklepujący po pleckach freethinkerów odnajdujących w tym memie uzasadnienie do odczuwania wyższości nad innymi ( ͡° ͜ʖ ͡°)


@Snuffkin: Nie ma opcji. Generalnie wśród miłośników filozofii klasycznej nie występuje zjawisko freethinkerów, bo tego typu postawa jest zupełnie sprzeczna z jej duchem. A wśród miłośników poważnej filozofii w ogóle, ciężko znaleźć ludzi nierozmiłowanych w filozofii klasycznej, nawet jeśli się z nią nie do końca zgadzających, przeruchany cytat z Whiteheada bardzo dobrze to obrazuje, ten o przypiskach do Platona. Ani takie osoby nie czują wyższości nad innymi, a jeśli ich do tego ciągnie, to raczej starają się to zwalczać, jak w słynnej modlitwie św. Tomasza z Akwinu:

Zachowaj mnie od zgubnego nawyku: mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym. Czynnym lecz nienarzucającym się. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym
  • Odpowiedz
„Wydawać by się mogło, że dostatnie i demokratyczne społeczeństwo nie potrzebuje poety, potrafi się bez niego obejść. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie: właśnie w warunkach *prosperity*, wolności i demokracji okazuje się, że potrzeba poezji jest wprawdzie może węższa, ale za to niejednokrotnie znacznie głębsza. Ująłbym to tak: im lepiej się społeczeństwu wiedzie, tym mniej ludzi, którzy nie mogą się obyć bez poezji; jednocześnie wszakże w oczach garstki tych, którzy pozostają jej wierni, niezbędność poezji rośnie. Okazuje się bowiem, że w sytuacji, w której mamy dach nad głową, popijamy befsztyk dobrym winem i nikt nam nie wyrywa paznokci jesteśmy wciąż jeszcze postawieni twarzą w twarz z paroma problemami ludzkiej egzystencji (takimi, jak samotność, nieodwzajemniona miłość albo śmierć), na które nigdy nie znajdzie się lekarstwa i poezja jest nam niezbędnie potrzebna choćby tylko po to, aby podsunąć nam słowa i zdania, którymi możemy o tych problemach mówić ze sobą samym, z Bogiem czy z innymi słuchaczami. A także, co może jeszcze ważniejsze - aby przez iluzję permanentnego trwania, które wydaje się udziałem dobrej linijki czy wiersza, pomóc nam choćby symbolicznie i zastępczo przezwyciężyć naszą własną nieuniknioną przemijalność.”

Powyższy fragment wywiadu Krzysztofa Biedrzyckiego ze Stanisławem Barańczakiem w “NaGłosie” jest dla mnie szczególnie zabawną literacką “incepcją” - otóż autor podsunął mi słowa do tego, aby wyrazić w końcu dobrze to, czym dla mnie samej jest poezja - mistrzowskim użyciem języka, które pozwala w sposób, który wreszcie “pasuje” nazwać krążące we mnie uczucia, myśli, poglądy czy wspomnienia. W moim poszukiwaniu drogi do tego, aby móc znów cieszyć się poezją tak, jak w czasach licealnych “Zaufać nieufności” to książka totalna, po przeczytaniu której czuję się znacznie lepiej przygotowana do tego, aby mierzyć się z poezją. Choć zdaję sobie sprawę, że w tym mierzeniu się poezja, szczególnie poezja autorów tak elokwentnych jak sam Barańczak zawsze będzie od moich interpretacyjnych umiejętności wielokrotnie dłuższa (co jednocześnie jest też w jakiś sposób całkiem ekscytującą obietnicą niekończącej się przygody).

Choć sama książka, będąca kompozycją ośmiu wywiadów udzielonych na przełomie tysiącleci poezją jest “jedynie” poprzetykana, to dała mi sporo okazji do tego, aby zobaczyć na jej łamach odbicie tego, co do tej pory “było w mojej własnej świadomości jedynie wpół uświadomione” (zarówno w przytaczanych wierszach, jak i w komentarzach samego poety - tak jest na przykład z poruszanym w kilku wywiadach tematem nieustannego “zawieszenia” pomiędzy samotnością a solidarnością). Pomogła mi (częściowo również przez wspomniany w poprzednim zdaniu mechanizm odbicia i wzmocnienia słabego sygnału) uporządkować sobie moją własną do poezji relację - zainteresowanie którą czuję, że muszę - głównie sobie samej - nieustannie “usprawiedliwiać” czując wyrzuty sumienia spowodowane poczuciem własnej literackiej niewiedzy, niemocy, żeby tę niewiedzę pokonać i zupełnej (choć, jak pokazuje autor, pozornej) niepraktyczności poezji w świecie dobrobytu i czasie pokoju.

Choć
S.....n - „Wydawać by się mogło, że dostatnie i demokratyczne społeczeństwo nie potrz...

źródło: comment_1640417888zdn5OLubKKISV4w9gIzdVz.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Snuffkin: poezja - wiersze - co autor miał na myśli.
Dziewczyno daj spokój.
Ja maturę już dawni mam za sobą.
Ale
Jak tłumaczę świat moim dzieciom to dochodzę do wniosku że rzeczy nie nazwane nie istnieją. Bo nie mogę o nich opowiedzieć.
I mimo że nie jestem fanem poezji jako takiej to fajnie że na świecie sa ludzie którzy myślą na tym był "język giętki powiedział to co
  • Odpowiedz
Mam nadzieję, że obserwujący ten tag mi wybaczą, ale dzisiejsze #nonfiction będzie poświęcone literaturze dziecięcej :) Po tym wpisie wracam z obiecaną listą książek dla dzieci, które kupiłam w ostatnich latach swojej chrześnicy. Zaznaczam, że wybierałam je na zasadzie "a, wygląda ciekawie", nie czytałam ich sama od deski do deski, tylko sugerowałam się poleceniami w internecie i np. recenzjami na portalu Mądre Książki.

Skupiałam się na tematach STEM (czyli science, technology, engineering, math) oraz na książkach dających dziewczynce poczucie, że może zajmować się tym, czym chce i co ją interesuje (włączając w to zabawę lalkami, sztukę czy inne typowo dziewczyńskie zainteresowania, w których nie ma oczywiście nic złego). Zazwyczaj dawałam jej książkę, a przed kolejną okazją pytałam się, o czym chciałaby poczytać więcej i kupowałam coś w temacie, który ją interesował.

Niepełna, bo wszystkich nie pamiętam, ale lista książek, które jej kupiłam:
1. Astrofizyka dla młodych
S.....n - Mam nadzieję, że obserwujący ten tag mi wybaczą, ale dzisiejsze #nonfiction...

źródło: comment_1636276913iUH8VYZ1AerbGUFOdqN0fk.jpg

Pobierz
  • 20
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Tworząc notatki z różnych książek, które czytam, zaczęłam podpisywać je nie tyle tytułem, co "potrzebą", żeby wiedzieć, kiedy zajrzeć do nich ponownie. Tę książkę umieściłam pod roboczą nazwą "książka, kiedy potrzebuję ukochania i powrotu do pracy nad ważnymi rzeczami" - bo chociaż tytuł dzisiejszego #nonfiction przywodzi na myśl raczej rygor, dyscyplinę i bezkompromisowość, to w środku znajdziecie wiadomość, która pozwoli Wam spojrzeć na nieustannie otaczający Was natłok obowiązków z zupełnie innej strony. Zdacie sobie sprawę, że to, że wiecznie coś odkładacie na później, a co wydaje się być wyjaśnione prostym "jestem leniwa" jest w rzeczywistości zupełnie zrozumiałym sposobem na radzenie sobie z nieprzyjemnymi uczuciami. Uświadomicie sobie, że bez rozrywki, czasu na własne zainteresowania i dobrej jakości odpoczynku nie ma efektywnej pracy - a będąc pod wpływem czyjejś sprawczości nie znajdziemy radości w tym, co robimy.

"Nawyk dyscypliny" (chociaż dużo bardziej wolę jego angielski tytuł, "The Now Habit", a okładka książki to już w ogóle jest okropna i nie przystaje do tego, co jest w środku) zawiera w sobie wiadomość, że odkładanie działania na później nie sprawia ani nie jest symptomem tego, że jesteśmy złymi, leniwymi ludźmi, który do niczego się nie nadają i nie umieją do pracy się "zmusić". Odkładanie działania to nawyk, który człowiek wykształca po to, aby radzić sobie z niepokojem dotyczącym rozpoczynania lub kończenia zadania, ponieważ pozwala tymczasowo mu się zrelaksować. Nad nawykami dotyczącymi regularnego odkładania pracy można zapanować i dać sobie więcej czasu na odpoczynek, przyjemności i satysfakcji z pracy. Tak samo, jak (co było dla mnie szczególnie istotne) można też nauczyć się nie opierania swojej własnej wartości na opiniach innych ludzi.

Najciekawszymi motywami znajdującymi się w tej książce były:

1.
S.....n - Tworząc notatki z różnych książek, które czytam, zaczęłam podpisywać je nie...

źródło: comment_1635591539ioG8dIyDBvWmzq2TPSp88Z.jpg

Pobierz
  • 15
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@DerMirker: serio? Imo porusza bardzo ciekawy temat, piekielnie ważny z perspektywy 20-30 latków, ale nie robi tego jakoś kompleksowo, wyczerpująco. Już znacznie bardziej za taką bym uznał książkę Sawulskiego Pokolenie '89.

Z początku zostaje nam przedstawiony obraz tego problemu już w 20-leciu międzywojennym i szczerze mówiąc, trochę mi się on już dłużył, ale na pewno jest to wątek, który pozwoli szerzej spojrzeć na ten problem.


@dekonfitura: szkoda, że
  • Odpowiedz
@LebronAntetokounmpo: Pokolenie 89.jest bardziej przekrojowe i skupia się na wielu bolączkach, dręczących nasze roczniki.
13 pięter wyszło bodajże w 2015 i było pierwszą książką, która zwróciła uwagę na problem mieszkaniowy we współczesnych miastach, zatem można ją traktować, jako swoistą pionierkę tego tematu.
  • Odpowiedz
Cześć, zaczyna mi się powoli sesja, ale już za niedługo wakacje, więc szukam jakiś fajnych książek :) bardzo proszę polećcie mi najlepsze waszym zdaniem książki, które przeczytaliście w tym roku albo ogólnie w całym życiu. Najbardziej lubię czytać non-fiction, z mojej strony polecam bardzo Tochmana - ,,Dzisiaj narysujemy śmierć'' oraz Marcin Wicha - ,,Jak przestałem kochać design'' #ksiazki #czytajzwykopem #ebook #nonfiction
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

W pracy słucham audiobooka „Chiny 5.0” Niepokojące jak Chińska propaganda wdziera się różnymi zakamarkami w nasz świat. Prezes Huawei w pokrętny sposób tłumaczył inspirację dla nazwy Harmony OS ale ja wiem swoje! To ukłon w stronę KPCH i ichniejszej nowomowy ( ͡º ͜ʖ͡º)

#huawei
#chiny
#nonfiction
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

W pracy słucham audiobooka „Chiny 5.0” Niepokojące jak Chińska propaganda wdziera się różnymi zakamarkami w nasz świat.


@Kurkur: jest niepisana zasad: krytykujesz Chiny- nie masz dostepu do chińskiego rynku, nie wjeżdżasz do Chin, także trzeba uważać.
  • Odpowiedz
W dzisiejszym #nonfiction wpis nieco inny niż zwykle - nie tyle opis samej książki, co opis pewnej koncepcji z wykorzystaniem pomysłów z książki oraz z kilku innych źródeł. Od jakiegoś czasu "uczę się uczyć" i zastanawiała mnie jedna rzecz - czy pasji do czegoś da się nauczyć?

Pasja w Słowniku Języka Polskiego jest definiowana jako wielkie zamiłowanie do czegoś. Jeżeli więc do rzeczy, którą zajmuję się zawodowo – lub którą z różnych przyczyn muszę się zajmować – nie mam tego wielkiego zamiłowania – czy powinnam z niej zrezygnować i kontynuować poszukiwania do czasu, kiedy taką rzecz odnajdę? Czy jednak pasja jest podobna do motywacji – jest pomocna, ale jest jedynie uczuciem, które pojawia się od czasu do czasu i nie należy opierać na nim swoich wyborów osobistych i zawodowych? I ile ludzi może szczerze przyznać, że swoimi codziennymi zajęciami się pasjonują?

Poszukując odpowiedzi na to pytanie, wróciłam do “Pracy głębokiej” Cala Newporta (a wracanie do już raz przeczytanych książek swoją drogą również wydawało mi się marnowaniem czasu) i znalazłam tam następujący cytat:
S.....n - W dzisiejszym #nonfiction wpis nieco inny niż zwykle - nie tyle opis samej ...

źródło: comment_16190962171O7bTUmqASnzZD2D7CvyOr.jpg

Pobierz
  • 10
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Bo skoro już jestem Tobą tak bardzo zachwycony, to nie chciałbym być w tym całym zachwycie nudny i monotonny. I nie wiem, skąd mi brać synonimy, żeby ciągle inaczej jakoś mówić Ci o tym wielkim i wszystko przesłaniającym przeżyciu, jakim dla mnie jesteś i które stało się dla mnie od razu takim od pierwszych słów, jakie zamieniliśmy, i od pierwszego dotknięcia Ciebie w pierwszym tańcu.


Jest pewien urok w relacji dwóch kochanków, którego na próżno zwykle szukać w miłościach sformalizowanych - romans wydaje się posiadać wszystkie składowe miłości romantycznej, nieopodatkowanej codziennością, zmywaniem naczyń, sznurowaniem dzieciom butów do przedszkola i dźwiękami dochodzącymi z łazienki. Czy gdyby Osiecka i Przybora zamieszkali ze sobą na stałe, widzieli się na co dzień, mieli dziecko (o którego posiadaniu wspominali zresztą w niektórych listach) i zmagali się z inwentarzem codzienności, czy wciąż mieliby siłę i natchnienie na pisanie sobie tego rodzaju słów? Myślę, że nie - a słowa często są tym piękniejsze, im uczucie bardziej tajne lub zakazane. Sam Przybora zresztą pisał:

Dlatego też tak mnie strasznie podniosła na duchu owa kartka, napisana po Kamieniołomach, że były w niej takie piękne, króciutkie zdania, których nie da się pisać na lipę. Co nie znaczy, że po pewnym czasie i bliższym poznaniu partnera nie można przestać mieć ochotę mówić takie rzeczy, to już co innego i o to nie miałbym do Ciebie pretensji. Błagam Cię, nie psuj tego, czego się już z Tobą dorobiłem, - zbędnymi informacjami - jestem mało zamożny, nie chcę tracić nawet 'lipy'.


Trochę
S.....n - > Bo skoro już jestem Tobą tak bardzo zachwycony, to nie chciałbym być w ty...

źródło: comment_1615123743Mc6DZoU53WQwf25ZKd5jma.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

on, co tęsknił za nią nawet “przez drzwi łazienki, przez schody, przez naskórek, szczelnie przywarty do jej ciała”


@Snuffkin: Dzięki za ciekawe polecenie, myślę że to będzie idealne zwieńczenie ʕʔ
  • Odpowiedz