Wpis z mikrobloga

Oddział Leczenia Nerwic – Day 5
Dzisiaj miałem dzień w którym mi się nic nie chciało. Ledwo się zwlokłem na gimnastykę. W nocy nie mogłem spać, gdyż dostałem ataku który co jakiś czas mi się objawia podczas snu. Mocne drgawki, wzdęcia i nudności to jego główne objawy. To pewnie przez zbyt dużą dawkę stresu i nerwów, którą zaaplikowała mi ostatnia imprezka. Pokonanie nerwicy lękowej to nie takie chop-siup. Szmata jest we mnie silna i ma do pomocy depresję. Ale podjąłem walkę i się nie poddam się!

Dzisiejsza psychoterapia grupowa dla osób z nerwicą (żywieniówka ma swoją osobną psychoterapię) przeszła pod dyktando dyskusji na temat naszej roli w społeczeństwie. Każdy opowiadał o swoich doświadczeniach z ludźmi i tego jaką dla siebie widzą rolę w tłumie społecznym. Ciężko mi ogólnie szczegółowo opisywać przebieg tych terapii, bo trwają one godzine i są naprawdę intensywne. Nie sposób mi zawrzeć wszystkich wątków, więc zawsze będę skupiał się na najważniejszych. No dobra, wracając. Ja odpowiedziałem, że jest mi chyba przeznaczona rola robola w Biedrze, bo nie wierzę już w swoją karierę w dziennikarstwie. Taki Sam Szczygielski czy Norbert Skórzewski w moim wieku już są znani na całą Polskę, a ja piszę o gierkach na jakiejś gównostronce za 300 zł miesięcznie. Na to prowadzący lekarz odpowiedział mi – „Anon, pamiętaj – nigdy nie przestawaj wierzyć. Dla dziennikarza nigdy nie jest za późno, by się objawić. Tutaj nie tyka zegar jak w przypadku kariery piłkarza lub modelki. Tu liczą się umiejętności lingwistyczne, a nie wiek. Musisz uwierzyć w siebie, bo jesteś zdolny” i tym podobne dyrdymały. No i taka pogadanka była ogólnie o dzisiejszej strukturze społecznej, że nie mamy się co przejmować co inni o nas pomyślą, bo każdy zalatany i nie mamy się co bać ludzi. Że każdy ma jakiś cel i do niego dąży, więc nie można uciekać od ludzi tylko lawirować wśród nich do swojego celu. Nie wszyscy są źli, nie wszyscy są dobrzy, trzeba umieć odróżniać i natychmiastowo odcinać się od tych złych i tym podobne frazesy.

Po zajęciach podbił do mnie i powiedział, żebym na wtorek przygotował prezentację o dziennikarstwie na zajęcia o zawodzie. Zgodziłem się, choć uważam że to bez sensu i sie spalę. No ale dobra, może będzie beka.

Na obiedzie postanowiłem podbić do rudej. Btw żarcie takie sobie, gołąbki z zimiakami, ogólnie meh. Lisica trochę mnie zlała, ale to przez to że przy jedzeniu nie sposób jej się skupić na rozmowie ze względu na zaburzenia odżywiania. Postanowiłem więc jej nie męczyć. Btw ona miała jakąś kaszę na obiad z warzywami, to chyba ze względu na kontrakt żywieniowy jaki osoby z zaburzeniami podpisują i przez to mają inną dietę.

Po muzykoterapii relaksacyjnej (nie będę jej opisywał, bo to nuda, we wcześniejszych raportach co nieco o niej opowiedziałem), podbił do mnie ziomeczek w okularach z aspergerem, o którym wspominałem nie raz. Ogólnie to jak patrzę na niego to mi go strasznie szkoda, bo wygląda jak ten nerd z mema o freethinkerze, tylko nie jest aż tak ulany. Gość się pasjonuje – tak, zgadliście – gierkami, szczególnie karcianymi. Na tym polu mamy fajne pole do dyskusji, bo sam swego czasu zagrywałem się w Gwinta czy HSa. No i sobie spontanicznie pogadaliśmy. Ziomek pochodzi z Bełchatowa. Ma problemy z niepowodzeniem u lasek oraz nie ma zbyt wielu kolegów, ma też problem ze znalezieniem roboty. Ogólnie to nawet spoko gość, bo ku mojemu zaskoczeniu udało nam się pogadać sporo o życiu, nie tylko o mecie czy kartach. Od 7 lat tak nie rozmawiałem z innym osobnikiem płci męskiej, od kiedy zaczęły się moje problemy zdrowotne i straciłem wszystkich kolegów w tym przyjaciela z mojej i też trochę jego winy.

Trochę poczillowałem przeglądając neta, zrobiłem sobie cappucino i późniejszym popołudniem postanowiłem wybrać się do lisiej jamy. Otworzyła mi koleżanka rudej która dzieli z nią pokój. To ta sama dziewczyna 3/10 z imprezy. Powiedziała, że ruda jest na rozmowie z rodzicami co przyjechali w odwiedziny i niedługo przyjdzie. Drętwo było, ale zainicjowałem rozmowę z tą jej koleżanką. Niska, trochę ulana w okularach, bardzo skryta i się chyba czerwieniła z zawstydzenia przede mną. Leczy się od kilku lat, jej choroba jest efektem dokuczania przez głupie #!$%@? w szkole. Kradli jej kanapki, śmiali się, dokuczali. Próbowała jakoś z tym walczyć ale bez skutku. W gimnazjum było jeszcze gorzej, lepiej w liceum, ale miała połowiczne nauczanie indywidualne. Poza tym jej ojciec zmarł gdy miała 5 lat. No i ogólnie nie ma pomysłu na siebie, maturę zdała dobrze, ale nie wie co dalej robić. Ot taka historia. Ale dało się z kobitą dogadać, nawet spoko.

Podczas rozmowy z nią wpadłem na genialny pomysł, aby #!$%@?ć się pod łóżko i przestraszyć lisicę, ale ostatecznie z niego zrezygnowałem, bo mnie weźmie na debila. No niestety tak czasami mam, że dziecinne idiotyzmy do głowy mi przychodzą, głównie przez to że mimo 20 lat na karku nie czuję się jak dorosła, odpowiedzialna osoba. Muszę to w sobie zmienić.

Rudziałke przyszła po godzinie; myślałem przez moment że mnie wyprosi bo przyszła po rozmowie ze starymi jakaś #!$%@?, ale o dziwo entuzjastycznie zareagowała, co poczułem w jej głosie jak powiedziała mi „Hej”. Zalałem się znowu burakiem jak wczoraj, ale tym razem zawstydzenie szybciej przeminęło i zwinnie przeszedłem do luźnej rozmowy. Jej koleżanka wyszła, więc mieliśmy cały pokój dla siebie.

Rozmawialiśmy o różnych rzeczach – naszych pasjach, książkach, muzyce, filmach i naprawdę wyszło że sporo nas łączy. Ona lubi fantasy, ja lubie fantasy, ona lubi Kanye Westa, ja kocham Kanye Westa. Rzuciłem jej kilka ciekawostek o akurat omawianym temacie dyskusji, ale raczej nic nadzwyczajnego. Wyszło w rozmowie że nawet w gierki grywa, co u dziewczyn jest chyba rzadkością (z perspektywy piwniczaka). Miała ze sobą Switcha, nawet dała mi pograć chwilę w nowe Pokemony, bo ja za biedny jestem a jestem wielkim fanem Poksów. Później poszliśmy na salę gimnastyczną (akurat była dostępna, bo korzysta z niej cały szpital i są tam też zajęcia dla dorosłych i innych oddziałów). Porzucaliśmy sobie w kosza. Później poszliśmy na chwilę do mnie, pogadaliśmy i jutro jedziemy z całym oddziałem na kręgle. No i po randce, ja polazłem na kolację.

Przed 20:00 wszyscy powinni znajdować się w swoich salach by zrobić listę obecnych (taka rutynowa procedura, by wszystko się zgadzało). Później poszedłem się umyć no i cóż, słucham sobie muzyki i siedzę na mirko. Jutro mam jakieś warsztaty plastyczne (nie wiem o co z nimi może chodzić, podobno to zajęcia ala psychorysunek ale z wykorzystaniem farb, pasteli itd) i popołudniu na kręgielnię. Będzie nieco kameralnie, bo kilka osób wyjechało na przepustki. Do jutra mireczki.

#naoddzialenerwic #depresja #przegryw #zdrowie #psychika #fobiaspoleczna #nerwicalekowa #wychodzimyzprzegrywu
  • 20
@mirekzwirek8 odniosę się do twoich słów na temat przyszłości w dziennikarstwie:
Odnosisz się np do Samuela Szczygielskiego. Tylko chłopie, porownujesz się do absolutnie skrajnego przykładu! Mój znajomy, rowieśnik, prowadzi już milionowy biznes podczas gdy ja dopiero zaczynam swoją karierę w zawodzie. I co, uważasz że powinienem się załamać i nic nie robić, zamiast skupić się na swojej robocie i stale pracować na swoje marzenia? ;) W tym świecie jest miejsce i dla
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@mirekzwirek8: trzymaj się mordo. Ja z rok walczyłem z nerwicą po tym jak pewien antybiotyk prawie mnie zabił. U mnie o dziwo pomogły same tabletki tranxene i powrót do pracy, do której wróciłem po 8 miesiącach.
Wcześniej przez pół roku chodziłem po lekarzach na badania co mi jest bo ciągle słabo się czułem i miałem dziwne bóle w różnych miejscach, oraz nie mogłem jeść i na koniec wysłali mnie do psychiatry.