Wpis z mikrobloga

@nieocenzurowany88: Jak chcemy lepszych nauczycieli to musimy lepiej płacić. Niedługo ukończę doktorat z matmy, trochę ćwiczeń prowadziłem, studenci zadowoloni. Dużo korek z dobrymi rezultatami (zaliczenia były) więc chyba umiem tłumaczyć i rozumiem matmę. Ale do szkoły nie pójdę bo na ogrzewanie domu nie zarobię :/. Nauczyciel podyplomowy ma trochę więcej, ale i tak mało. A nim zostaniesz podyplomowym to wiesz...
@kondziorakrobata: nie odróżniasz nauczenia się, od wytłumaczenie. Właśnie jestem w trakcie przerabiania tego na skórze moich dzieci. Nauczyciel napisze na tablicy, z grubsza wyjaśni i lecimy dalej. Efekt jest taki, że większość klasy nic nie rozumie i potem rodzice tłumaczą im w domu, a dopiero jak dziecko zrozumie co i jak, jest pora na naukę tego - czyli płynne stosowanie.
Mój wujek uczył kiedyś matematyki, opowiadał, że któregoś razu przyniósł do
@Antekex: a ja się pod tą madka podpisuje - sam nie mam dzieci, ale wiem jak to wyglada, oraz sam częściowo doświadczyłem tego.

W podstawówce 1-6 miałem 5/6 i brałem udział w jakiś konkursach, typu Kangur Matematyczny (tak to się chyba w latach 90' nazywało). Po skończeniu 6klasy poszedłem do gimnazjum, gdzie matmy uczyła wredna 57lvl baba z borderline, która nic nie potrafiła wytłumaczyć. Mówiła zawile, piszczącym irytującym głosem, tonem wszechwiedzącej
Dla wszystkich, którzy mówią że ona ma rację - macie wy rigcz? Nie spotkałem w swoim życiu nauczycieli, którym nie zależało na tym, żeby ich uczniowie ogarnęli temat (a nauczycieli znam sporo). Sam miałem praktyki w szkole i większość z tych dzieci, które nie potrafią zrozumieć tematu lekcji, to ma #!$%@? na to co nauczyciel mówi. I taka dygresja - jeśli dla kogoś problemem jest to, że trzeba przysiąść czasem z dzieciakiem