Mówiliśmy już o losach powiernika pierścienia Froda Bagginsa, jego wiernego przyjaciela Sama Gamgee i legendarnego elfiego księcia Legolasa, dziś więc zatopmy się jeszcze raz w świat Śródziemia i poznajmy historię jednego z najmężniejszych krasnoludów, którego nosiła Tolkienowska ziemia. Przyjaciela Legolasa, członka Drużyny Pierścienia i co najważniejsze wielkiego wojownika o wielkim sercu. Pomówmy o
#czujedobrzeczlowiek Zaczepił mnie dzisiaj na mieście facet któremu zrobiło się słabo. Normalny człowiek, na oko 35 lat, zadbany, nie żaden pijak czy coś.
Na wpół siedział a na wpół leżał na schodach przed dworcem kolejowym. Widać było że go trochę przerasta sytuacja i że zaraz zemdleje, słabym głosem prosił przechodzących ludzi żeby wezwali karetkę i chyba był mocno spanikowany.
Tyle że miał pecha, bo jest anglikiem i nie mówi po polsku. No a wiadomo jakie jest podejście, jak kogoś nie rozumiem to mam prawo go olać xD
@Heart: Kiedyś w Warszawie jadąc trasą lazienkowska zauważyłem kobietę która zachowywała się podejrzanie. Mam na myśli to że stała, chwiała się, miała rozbiegane oczy. Domyśliłem się co się bedzie działo. Był calkiem spory tłum wiec w czasie dojazdu do przystanku zdążyłem sie do niej trochę przecisnąć. Jak tylko autobus sie zatrzymał, szarpnelo i kobieta zasłabła. Byłem obok i ją po prostu złapałem. Autobus szykował się do odjazdu wiec zacząłem krzyczeć
Akcja rozgrywała się w kilkunastotysięcznym misteczku. W klasie mieliśmy jednego takiego kolegę, który był po prostu kozłem ofiarnym. Pochodził z biednej rodziny, nie aż tak bardzo ubogiej żeby nie miał co zjeść ale już żeby np. na wakacje pojechać to nie miał za co. Matka i ojciec pracowali, ale za mniej niż najniższe krajowe. Chwytali sie czego mogli. Ojciec pił czasami, alkoholikiem nie był ale lubiał umilać sobie wieczory w pubach z kolegami. Ten nasz kolega uczył się fatalnie. Był pośmiewiskiem nie tylko całej klasy ale szkoły. Nie miał praktycznie żadnych kolegów, każdy z niego drwił. Można powiedzieć, że był nękany psychicznie a przez niektórych nawet fizycznie. Tak się złożyło, że któregoś dnia moja mama dowiedziała się o sytuacji tego chłopaka. Przeprowadziła ze mna rozmowę na temat naszego postępowania. Prosiła o załagodzenie sytuacji. Jednak wiecie jak to jest wśród rówieśników - presja otoczenia działa i to co tłukła mi matka nie miało zastosowania. Dowiedziała się o tym, poprosiła o zmiane zachowania. Jednak znowu nic. Ta sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie. Któregoś dnia była naocznym świadkiem naszych drwin z niego. Wyszarpała mnie za uszy i zaciągła do domu. To co się tam działo to masakra. Dostałem w------l, ale taki w------l jaki można zobaczyć chyba tylko na filmach z van Dammem(tutaj muszę dodać, że ja raczej bity nie byłem - wiadomo jakiegoś tam klapsa czasami dostalem, czy lekko pasem, ale to była mega rzadkość). Mama skontaktowała się z rodzicami trójki moich kolegów. Razem postanowili, że w ramach "kary" każdy z nas po kolei codziennie ma zapraszać tego właśnie gnębionego kolegę do siebie, żeby spędzać czas razem, grać, pomóc jakoś w nauce, itp.
Historia z ułomnym Suunto skończyła się happy endem. Po zrobieniu lekkiej zadymy w samej centrali w Finlandii via Facebook ostatecznie sami zaproponowali mi, żebym wysłał do nich zegarek a oni dokonają zwrotu całości kasy. Także tutaj zachowanie Suunto w Finlandii pierwsza klasa i wielki szacun. Z drugiej zaś strony, sklep Salomon w Galerii Kazimierz to totalny buc, nie chcieli przyjąć zwrotu na zasadzie rękojmi (uszkodzony egzemplarz poparty diagnozą Suunto w Finlandii), cały czas uparcie twierdząc, że mogę jedynie oddać zegarek na gwarancję. Najwyraźniej ktoś tu ma problem z polskim prawem i nie rozumie różnicy między gwarancją a rękojmią.
Drugi dzień z photoshopem. Nie miałam za bardzo pomysłu co narysować, postacie są o wiele za trudne, więc padło na taki zagłówek poduszkę. Ma swoje lata + po praniu, ale sentyment, nie śmiejcie się( ͡°ʖ̯͡°)
Po podejściu nr 1 musiałam ponownie obejrzeć podstawowy tutorial psa, bo efekty były porywające XD (otwórzcie w nowej karcie), zła rozdzielczość tylko dodała uroku. Zdjęcie poduszki wklejone też dla porównania.
Idę dzisiaj do pracy a przede mną idzie pani z chlopczykiem za rękę. Mały ciągle się pyta o wszystko z taką dziecięca ciekawością. W końcu zaczynam ich wyprzedzać a on do mnie dzień dobryyyy to ja mu odpowiadam dzień dobry i był taki podjarany że ktoś mu odpowiedział. Od razu poniedziałek lepszy.
@kj5: @portas91: no nie wiem, mnie to zawsze mega wkurzało jak byłem mały i mówiłem komuś "dzień dobry" a mi ten ktoś odpowiadał "cześć". Czułem w tym słowie pogardę, jakbym nie zasługiwał na normalną odpowiedź dorosłego, że nie traktował mnie na równi
Dotarłem do miejsce z pomocą kolegi, który mieszka w Bratysławie i to dość wcześnie - start był o 19:00, ja na miejscu byłem już około 16:30... Odebrałem pakiet startowy, przebrałem się, przygotowałem przepaki i oddałem organizatorom. Kupiłem piwko bezalkoholowe ;) Jakoś przed 18:00 zaczęła się gadka ze strony organizatorów, a ponieważ siedziałem przy stoliku z jakimiś Austriakami to im co nieco tłumaczyłem (ze słowackiego na angielski ;) ). Śmieszki-organizatorzy postanowili przesunąć start tak, że na początek biegliśmy w górę stoku narciarskiego, it was so much fun... Potem nastąpił szybki zbieg do Brezovej pod Bradlom, szybko wybiegliśmy z miasteczka. Po drodze poznałem jednego Polaka, z którym biegłem do pierwszego punktu żywieniowego. Ciekawostka była taka, że końcówka pierwszego odcinka prowadziła przez cmentarz XD Na pierwszym checkpoincie (na który dotarłem 40 minut przed planowanym czasem) szybko tam co nieco zjdłem i dawaj na następny. Początek w porządku, jednak dość szybko zaczął się podbieg. Po wejściu na grzbiet zaczął się bardzo ładny fragment przez Záruby, cholernie techniczny. Trochę to przypominało próbę biegania po Tatrach Wysokich. Tutaj zagęszczenie wolontariuszy było takie, że aż mi było dziwnie - co każdy eksponowany kawałek słyszałem swój numer startowy. Super organizacja, naprawdę mogę polecić te zawody (fun fact: na 198 uczestników biegu ultra było ponad 200 wolontariuszy!). Już po tym odcinku byłem dość zmęczony, jednak na punkcie żywieniowym (39. km; znów 40 minut przed planowanym czasem) zeżarłem świetną mieszankę: kanapka ze smalcem, kanapka z nutellą, przepiłem to wszystko rosołem i pół litrem izotoniku XD Wziąłem rzeczy z przepaku (żele energetyczne, przebrałem koszulkę), sprawdziłem prognozę pogody (wolonteriusz powiedział, że może lekko padać nad ranem) i kurtkę zostawiłem.
Mirko. Węgrzy i Mirabelki. Trochę się chwalę, trochę się boję, a trochę nawet pokazuję mordę!
W piątek, 9 czerwca o 19.00 startuję w najbardziej hardkowowych zawodach w moim (dotychczasowym) życiu: Štefaník Trail 140. I tak, to "140" w nazwie oznacza długość trasy (144 km). Nie proszę o plusy ani nic, po prostu jeśli ktoś chce zobaczyć jak 200 wariatów rusza na trasę 140 km, to o, proszę: https://www.facebook.com/events/1725528911080364/ - tu organizatorzy zrobio lajwstrina
"Prawdziwych mężczyzn już nie ma, wymarli wszyscy" albo "mi jest potrzebny prawdziwy mężczyzna, a nie chłopiec"...
Wtedy, może warto pomyśleć, czy wiele zostało prawdziwych kobiet? Tych, które zawsze poprą mężczyznę, nakarmią, popieszczą, gdy trzeba - przemilczą. Które chcą i mogą wychowywać dzieci, zachowywać palenisko (domowe). I rzecz najważniejsza - będą wierne swojemu mężczyźnie mimo wszystko. Które nigdy nie opuszczą go, nawet w najtrudniejszych momentach. Przecież, jak się to mówi "przyjaciela poznaje się w biedzie, a żonę w ubóstwie".
@Namarin: A czy kiedyś tak naprawdę istniały prawdziwe kobiety i prawdziwi mężczyźni? Jak dla mnie to wyidealizowany mit na zasadzie, że "kiedyś było lepiej".
Pewien żydowski chłopiec uwielbiał czytać książki, przeczytał już każda którą miał w domu i w bibliotece. Pewnego dnia zapytał w księgarni czy mają książkę której wcześniej nie czytał. Stary pracownik wyjął stara, zakurzoną książkę spod lady zatytułowaną ŚMIERĆ i powiedział że może mu ją sprzedać za 10 szekli, ale chłopiec nie może nigdy otworzyć jej na ostatniej stronie. Chłopiec kupił ją i przeczytał, bardzo mu się podobała, jednak był bardzo ciekaw co
taka sytuacja wczoraj. jechalem z #berlin do #poznan zeby byc na pikniku rodzinnym u syna mojego rozowego, ktory mieszka jeszcze w PL, w malej miejscowosci pod poznaniem. w DE swieto wiec duzo rodakow zjezdzalo do ojczyzny na dluzszy weekend co przyczynilo sie do sporych korkow na autobahnie i sporego opoznienia polskiego busa ktorym akurat jechalem. bedac w poznaniu zasstanawialem sie mocno co dalej. perspektyw bylo kilka. pojechac do
@brudny teraz się dowiedziałem, że jesteś odpowiedzialny za pomoc temu bezdomnemu w Berlinie, to był zaszczyt przewozić Twoją osobę, teraz nie będę sprząta samochodu po Twojej stronie :) @kibellos już na samym początku przejazdu poinformowałem że wyrwał mnie z tortur magisterki :) nic lepszego nie mogło mnie spotkać :D
A zapomniał bym dodać że @brudny po mimo odmowy nadpłaty zapłacił mi za przejazd.... W 4 strony :D
@RoHunter: @Dolan: w sumie jeśliu wystartuje z małym budżetem to mi się wydaję, że będzie lipa, bo takie seriale jak got czy widzmin potrzebują wysoki budżet ( ͡°ʖ̯͡°) @pelen_spokoj: no lepszego wyboru nie widzę
Kurde, ale bym chciał, żeby Juventus wygrał w tym roku LM... Nawet nie przez ich grę, ale dlatego, żeby choć raz Buffon podniósł ten puchar. Wtedy byłby dla mnie bohaterem z dzieciństwa, który został bohaterem dzisiaj. Bronił juve jak byłem w podstawówce, po kilkunastu latach dalej strzeże ich bramki... No, po prostu kosmos. Szanuję go mocno i szanować będę na zawsze. #mecz #juventus