Muszę się z wami czymś podzielić bo czuję, że muszę.
Wczoraj jakoś tak bez planu wypaliłem do żony, że może pojedziemy na jeden dzień do Warszawy z dzieciakami zobaczyć to i owo. Stara chciała zobaczyć łazienki królewskie a dzieciaki Centrum Nauki Kopernik. Ja w sumie też nigdy nie byłem z Warszawie mimo, że mam 38 lat. Aha - mieszkamy w miasteczku powiatowym w Wielkopolsce i generalnie żyjemy jak pączki w maśle.
No tam zarezerwowałem pobyt w jakimś skromnym hoteliku i pojechaliśmy. Wczoraj mega duże wrażenie zrobiły na mnie wieżowce przy wjeździe a zaraz potem dzieciakom podobał się pałac kultury. Po zameldowaniu w hotelu miałem okazję pierwszy raz w życiu spróbować jak to jest jechać Uberem gdzie w aplikacji widziałem gdzie jest auto i w ogóle jakie podjedzie i jak ma na imię kierowca. Potem wysiedliśmy na Nowym Świecie gdzie mogliśmy sobie wybierać spośród wielu fajnych knajpek a dzieciaki wyczaiły sklep ze słodyczami gdzie po prostu skakały z radości jak mogły sobie na wagę ładować w torebkę żelki czy inne łakocie. Potem mega wrażenie zrobił na mnie pałac prezydencki - poczułem jakieś takie dziwne uczucie małości wobec tego co całe życie widziałem w TV. Zaraz potem naprzeciwko kolumny Zygmunta rozpościerał się fajny widok na stadion narodowy który był podświetlony jak equalizer - coś niesamowitego. Potem wróciliśmy do hotelu. Dzisiaj widziałem łazienki królewskie które na mnie nie zrobiły większego wrażenia (choć oczywiście były piękne), ale zobaczenie ich to było marzenie mojej żony. Aha i przepłynęliśmy się łódką po tym jeziorku. Potem pojechaliśmy do Centrum Nauki Kopernik i tam po prostu z dzieciakami zbieraliśmy szczęki z podłogi na każdym kroku. Jak zobaczyłem tego robota który miał mimikę twarzy jak człowiek, jak zobaczyłem tego autonomicznego Mercedesa, jak mogłem na żywo zobaczyć na globusie jak rozprzestrzeniał się COVID i jak działa sieć neuronowa w AI.
Po wszystkim poszliśmy naprzeciwko do miejsca gdzie było dużo knajpek i każdy mógł sobie zamówić co tylko chciał i dostał takie śmieszne urządzonko które piszczało i drżało jak zamówienie było gotowe do odbioru. Zjedliśmy i wróciliśmy do domu.
Dlaczego wam o tym piszę?
Czuję się jak naćpany po tym co zobaczyłem. Ciągle myślę o tym, że cały czas miałbym co robić tam nawet jakbym był zmęczony po pracy to przecież na pewno można iść na jakiś koncert czy jakaś grupa ludzi ma swoje spotkanie tematyczne związane ze swoimi zainteresowaniami. Na jednym ze słupów widziałem plakat o wernisażu na temat clubbingu w latach 90-tych. Pomyślałem sobie, że chociaż to nie moje klimaty to poszedłbym to zobaczyć bo na pewno jest to super interesujące.
Wczoraj jakoś tak bez planu wypaliłem do żony, że może pojedziemy na jeden dzień do Warszawy z dzieciakami zobaczyć to i owo. Stara chciała zobaczyć łazienki królewskie a dzieciaki Centrum Nauki Kopernik. Ja w sumie też nigdy nie byłem z Warszawie mimo, że mam 38 lat. Aha - mieszkamy w miasteczku powiatowym w Wielkopolsce i generalnie żyjemy jak pączki w maśle.
No tam zarezerwowałem pobyt w jakimś skromnym hoteliku i pojechaliśmy. Wczoraj mega duże wrażenie zrobiły na mnie wieżowce przy wjeździe a zaraz potem dzieciakom podobał się pałac kultury. Po zameldowaniu w hotelu miałem okazję pierwszy raz w życiu spróbować jak to jest jechać Uberem gdzie w aplikacji widziałem gdzie jest auto i w ogóle jakie podjedzie i jak ma na imię kierowca. Potem wysiedliśmy na Nowym Świecie gdzie mogliśmy sobie wybierać spośród wielu fajnych knajpek a dzieciaki wyczaiły sklep ze słodyczami gdzie po prostu skakały z radości jak mogły sobie na wagę ładować w torebkę żelki czy inne łakocie. Potem mega wrażenie zrobił na mnie pałac prezydencki - poczułem jakieś takie dziwne uczucie małości wobec tego co całe życie widziałem w TV. Zaraz potem naprzeciwko kolumny Zygmunta rozpościerał się fajny widok na stadion narodowy który był podświetlony jak equalizer - coś niesamowitego. Potem wróciliśmy do hotelu. Dzisiaj widziałem łazienki królewskie które na mnie nie zrobiły większego wrażenia (choć oczywiście były piękne), ale zobaczenie ich to było marzenie mojej żony. Aha i przepłynęliśmy się łódką po tym jeziorku. Potem pojechaliśmy do Centrum Nauki Kopernik i tam po prostu z dzieciakami zbieraliśmy szczęki z podłogi na każdym kroku. Jak zobaczyłem tego robota który miał mimikę twarzy jak człowiek, jak zobaczyłem tego autonomicznego Mercedesa, jak mogłem na żywo zobaczyć na globusie jak rozprzestrzeniał się COVID i jak działa sieć neuronowa w AI.
Po wszystkim poszliśmy naprzeciwko do miejsca gdzie było dużo knajpek i każdy mógł sobie zamówić co tylko chciał i dostał takie śmieszne urządzonko które piszczało i drżało jak zamówienie było gotowe do odbioru. Zjedliśmy i wróciliśmy do domu.
Dlaczego wam o tym piszę?
Czuję się jak naćpany po tym co zobaczyłem. Ciągle myślę o tym, że cały czas miałbym co robić tam nawet jakbym był zmęczony po pracy to przecież na pewno można iść na jakiś koncert czy jakaś grupa ludzi ma swoje spotkanie tematyczne związane ze swoimi zainteresowaniami. Na jednym ze słupów widziałem plakat o wernisażu na temat clubbingu w latach 90-tych. Pomyślałem sobie, że chociaż to nie moje klimaty to poszedłbym to zobaczyć bo na pewno jest to super interesujące.
źródło: 993a91c96ced4244494e41bfe01c5be146613edfd5c769b09d51db38374329cb
Pobierz