Coraz częściej słyszymy, że trzeba nas „chronić” przed strasznymi treściami: pedofilią, handlem bronią, zleceniami zabójstw. Jakby przeciętny Kowalski, scrollując internet, miał wpaść przypadkiem na czerwoną wersję Allegro z karabinami i dziećmi na sprzedaż.
Problem?
Te treści są w darknetach, zaszyfrowanych, zamkniętych strukturach, do których nie trafisz przypadkiem.
A mimo to władza (i to każda) nagle uznaje, że trzeba filtrować zwykłą debatę publiczną.
Bo podobno „dla naszego bezpieczeństwa”.
No więc… wyjaśnijmy sobie, co tu się naprawdę dzieje.
Od kilku lat próbuje się nam wmówić, że wolność słowa to luksus, na który nie możemy sobie pozwolić. Że jeśli nie będzie filtrów, cenzury i prewencyjnych blokad, to internet zaleją najgorsze patologie.
Tymczasem te rzekome „patologie”, które mają być argumentem za ingerencją państwa, znajdują się nie w otwartej sieci, tylko w ciemnych zakamarkach darknetu. Miejscach, gdzie przeciętny użytkownik nigdy nie trafi przypadkiem, bo nawet nie wie, jak się tam dostać.
Więc komu właściwie służą te wszystkie nowe narzędzia „ochrony”?
Bo ewidentnie nie chronią nas przed tym, czym się straszy.
Za to idealnie nadają się do czegoś innego:
do kontrolowania tego, co ludzie mogą powiedzieć, przeczytać i udostępnić.
Walka z dezinformacją zaczyna być walką z każdym, kto nie kupuje oficjalnej narracji.
Wystarczy zadać niewygodne pytanie — już jesteś „nieodpowiedzialny”.
Powołać się na inne źródło? „Podejrzane”.
Mieć własny osąd? „Zagrożenie dla demokracji”.
Mechanizm jest prosty:
najpierw definiuje się „bezpieczną prawdę”,
potem usuwa wszystko, co od niej odstaje.
Na końcu ludzie zapominają, że można myśleć inaczej.
I tak wolność słowa nie znika w jeden dzień.
Znika wtedy, gdy ludzie przestają zauważać, że ktoś zaczął myśleć za nich.
Największy paradoks?
Im więcej cenzury, tym mniej zaufania do instytucji.
A im mniej zaufania, tym więcej ludzi szuka informacji poza oficjalnym obiegiem.
Koło się zamyka.
Ktoś z Was kiedykolwiek przypadkiem trafił w internecie na p-------w, handlarzy bronią albo „zlecenia zabójstw”? Bo ja nie. I nikt normalny też nie.
Dlaczego walka z przestępcami odbywa się w… komentarzach zwykłych ludzi? Zamiast w darknetach, gdzie są faktyczne patologie?
Czy walka z „dezinformacją” to jeszcze troska o społeczeństwo, czy już ładnie opakowana cenzura polityczna?#polska #europa #internet #polityka #wolnoscslowa #cenzura #prawo #media #darknet #moderacja #technologia #spoleczenstwo #niepopularnaopinia









Komentarze (103)
najlepsze
@Nic_tu_po_mnie: XDDDDDDDDDDDDDDDD Dzięki, poprawiłeś mi humor na cały dzień.
Tak samo żadna cenzura żadna kontrola nie jest problemem dla przestępców tylko służy do zakucia w kajdany zwykłego człowieka by robił na tych wyżej co niby mają działać dla jego dobra a działają tylko dla swojego.
Świat idzie w złą stronę ale raczej nikt tego nie zatrzyma można to tylko spowolnić. Technologia jest przeciw
@Morf:
źródło: m5ik9lBaHR0cHM6Ly9vY2RuLmV1L3B1bHNjbXMvTURBXy9iYWYxOWZkMWQ4ZDc4MWU5ZTA1YjkwNWYxYTVlZDNjYi5qcGeSlQMKAM0EWM0CcpMFzQlgzQTs3gACoTAHoTEE
PobierzA najgorsze jest
Nie zaprzeczam że wolność słowa w internecie otwiera furtkę na złych aktorów zza granicy a obecnie problem botów i AI tylko to potęguje, jednak w takim wypadku zamiast cenzurować obecne władze powinny wprowadzić
@donatien-de-sade: no pewnie taki, jaki szedł w mainstreamowych mediach, jakiej Ty odpowiedzi się spodziewałeś? xD Przykładem niech będzie propaganda w sprawie TW Bolka, jak to komuchy pracowały dla niego, a nie on dla nich i jak to tymi rencoma sam jeden obalił komunę.
A rząd, któremu w ogóle przyszło na myśl wprowadzenie cenzury, powienien być jak najszybciej odsunięty a przedstawiciele osądzeni.