Wpis z mikrobloga

@WielkiNos: Ja miałem pożar domu, były 3 koty. Jeden bystrzejszy uciekł za mną z płonącego budynku, a dwa pozostałe wlazły pod kanapę/szafę i się zaczadziły.

Chwila smutku była bo to jednak przyjaciel, ale nawet przez sekundę nie przeszło mi przez myśl żeby je ratować jak pali ci się dorobek życia, z wszystkich okien i drzwi bucha gryzący dym, a ty ogarniasz telefony na straż i ewakuację ludzi. Ogarnąłem się że brakuje
@WielkiNos: to nie jest kwestia czasów. Był taki tekst książce o Antologii Polskiego Reportażu z lat 90, gdzie zapytano ludzi, którzy uciekali z płonącego budynku, co ze sobą zabrali. To był jakiś pożar w Warszawie. Ktoś tam miał psa to ratował psa. Ktoś miał kota to uratował kota. Ktoś inny złapał lampę, bo była po babci rodowa pamiątka. A ktoś inny zdjęcia rodziny. Dużo było dziwnych rzeczy, które ludzie wynosili, ale
jedna z 2 odpowiedzi z rigczem tam:


@WielkiNos: Najwyraźniej Pan Władek był w takim momencie swojego życia, bądź miał takie cechy charakteru które sprawiły, że był gotowy podjąć to ryzyko dla ukochanych zwierzaków których był opiekunem, bez sensu jest rzutować swoje życie na czyjeś decyzje.

Może te koty były jego całym życiem a może po prostu nie doszacował zagrożenia, w każdym razie nie zrobił niczego złego i należy mu się szacuneczek
@WielkiNos: na mirko widzę stabilnie - albo masz w dupie koty i po nie wracasz albo jesteś psychokociarzem bez szacunku dla zmarłego.
A ja bym akurat wrócił się do płonącego domu po moje koty, są dla mnie ważniejsze niż jakikolwiek materialny dobytek w mieszkaniu. Nie zmienia to faktu, że stała się tragedia i wpisy tych bab są kompletnie nie na miejscu - facetowi należy się wielki szacunek, zmarł jak bohater, przynajmniej