Wpis z mikrobloga

Siema wszystkim, jest to mój pierwszy post na Wykopie, chciałbym się z Wami czymś podzielić, ostatecznie zadać kilka pytań, które od jakiegoś czasu chodzą mi po głowie.

2 miesiące temu, po około 5,5 latach związku zostałem sam. Z moją byłą narzeczoną byliśmy razem już od liceum, zaręczyłem się dość szybko, bo od razu po roku. Było to dla mnie czymś naturalnym, była to moja złożona obietnica, że nigdy jej nie zostawię, ona deklarowała to samo. Ostatnie 5,5 roku to był najlepszy czas w moim życiu, spędzaliśmy prawie każdy dzień razem, potrafiliśmy się dogadać w każdym temacie, mieliśmy wspólne zaineteresowania - a jednak coś pękło... Nawet nie wiem, kiedy nagle to wszystko zaczęło się rozpadać, do dzisiaj nie mam pojęcia, czemu przestała mnie kochać i czym sobie zasłużyłem na samotność. Nasze życie łóżkowe, że tak powiem można powiedzieć, że było udane, a przez pierwsze dwa lata nawet bardzo. Potem zaczęły się drobne wymówki z jej strony, ale tłumaczyłem to sobie natłokiem pracy, naturalnym spadkiem libido i tak dalej, na pewno nie mogłem narzekać. Jednak zaczęło to się pojawiać coraz częściej, ja chodziłem sfrustrowany, że coś jest nie tak, starałem się jak mogłem, a jednak do zbliżeń dochodziło coraz rzadziej. Raczej się tym nie przejmowałem, ponieważ uważam, że to dosyć naturalna sprawa, jeśli tak nie jest, to możecie mnie poprawić. Ale to na pewno nie był najważniejszy powód rozpadu tego związku. Może i w nasze życie wdarła się jakaś drobna monotonia i tak dalej, ale nie uważałem tego za jakiś problem, zawsze, gdy pytałem czy jest szczęśliwa, odpowiadała mi, że tak. Jeszcze pół roku temu zaczynaliśmy planować ślub. Wszystko zaczęło się psuć na dobre jakieś 3 miesiące temu. Pamiętam byłem wtedy chory i leżałem wygrzany w łóżku. Ona miała sesję i powiedziała mi, ze będzie spać w drugim pokoju, ponieważ nie może się ze mną wyspać, bo się ciągle wiercę. Mijały tak kolejne dni, w końcu wyzdrowiałem, ale powrotu do wspólnego spania już od tamtego czasu nie było. Moja kobieta zaczęła się ode mnie powoli odsuwać, zaczął przeszkadzać jej mój dotyk, moja obecność aż w końcu przestała ze mną rozmawiać. Nigdy nie było mi tak bardzo przykro jak wtedy, zauważyłem, że coś w niej się zaczyna zmieniać, że nie jest tą samą osobą co kiedyś. Spanie do 13, brak jakichkolwiek obowiązków, zero zainteresowania moją osobą, po 5 latach spędzonych razem, rozmawianiu o wszystkim, byciu najlepszymi przyjaciółmi, miałem wrażenie, ze zaczyna mnie nienawidzić. Ja też miałem wrażenie, że przestaje ją kochać, lecz nadal gdy ją zobaczę łzy cisną się do moich oczu - ona jednak pozostaje raczej nie wzruszona. Od zawsze byliśmy raczej typem nocnych marków, lubiliśmy posiedzieć do 3 nad ranem, pograć coś, pooglądać coś i takie sprawy. Odkąd doszło mi więcej obowiązków, praca i tak dalej, nie miałem już zbytnio siły, żeby siedzieć do tak późnej godziny. Kiedyś jeszcze potrafiła zrezygnować ze wspólnego siedzienia, na rzecz przyjścia do mnie i pogadania, i położenia się wcześniej spać, ale w którymś momencie się to zmieniło. W pewnym momencie odczułem, że oddalam się na dalszy plan. Każda impreza, na której byliśmy spędzaliśmy tak na prawdę osobno, coraz bardziej odczuwałem brak zainteresowania swoją osobą, z drugiej strony dając zawsze z siebie 100%, żeby ona wiedziała, że zawsze o niej myślę. Odczułem, że woli spędzać czas z innymi osobami bardziej niż ze mną - może nie ma nic w tym złego, ale kiedy czas na rozmowę ze mną nie przekraczał więcej niż pół godziny zacząłem się niepokoić po prostu. Poznała takiego kolegę przez grę internetową Valorant. Nie było nic w tym dziwnego po prostu grali sobie razem rozmawiali. Lecz około po roku totalnie odszedłem na drugi plan. Rozmowy do rana ze mną, zamieniła na rozmowy do rana z tym kolegą. Zacząłem wtedy być odrobinę zazdrosny i sfrustrowany, ponieważ odczułem, że już nie jestem dla niej tą jedyną najważniejszą osobą. Zawsze powtarzała, że rozmowa jest najważniejsza i nasze wspólne gówniarskie gadki licealne do 7 nad ranem przy grze komputerowej najbardziej nas do siebie zbliżyły. Poczułem się trochę zdradzony emocjonalnie. Uważacie, że miałem prawo być sfrustrowany i zazdrosny? Ona uważała, że staram się ją ograniczać, gdzie żadnych takich zamiarów nie miałem. Z czasem pojawił się brak zaufania z obu stron, częste i ostre kłótnie, oraz słowa, które ostatecznie dobiły ten związek. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jeszcze w styczniu mówiła, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie ze mną i planowaliśmy ślub. Po 2 miesiącach już nie było czego zbierać, jestem trochę zdruzgotany jak o tym myślę. Dochodzi też kwestia dzieci... Kocham dzieci i chciałbym w przyszłości założyć rodzinę. Mój brat ma dwójkę, jestem szczęśliwym wujkiem i nie wyobrażam sobie życia w przyszłości inaczej. Jednak moja była narzeczona łagodnie mówiąc nie lubi dzieci. Nie chciała ich mieć, nie jest dla niej priorytetem zakładanie rodziny, lecz jednak pamiętam moment, w którym obiecała mi, że w przyszłości jest w stanie dla mnie założyć rodzinę... Uważacie, że to dobrze się stało, że to się rozpadło? Wyobrażam sobie momenty, w których przez tą kwestię jedno z nas mogło być nieszczęśliwe, ja przez brak potomstwa, albo ona przez jego posiadanie i ograniczanie jakiejś "wolności". Jakiś czas temu padło z jej ust takie zdanie: "Nie chcę, żeby na naszym weselu były jakiekolwiek dzieci". Przyznam się wam, nawet nie starałem się jej wtedy zrozumieć, stwierdziłem gdzieś wewnętrznie, że w przyszłości mogę być nieszczęśliwy. Kocham swoją rodzinę, nawet by mi przez głowę nie przyszło nie zapraszać dzieci swojego brata na wesele.

Chciałbym się was zapytać, czy mam prawo się o cokolwiek obwiniać? Zawsze się starałem na maksa jak mogłem, na tyle ile czas oraz moja cierpliwość pozwalała, bo też jestem człowiekiem i czasem mogłem podnieść głos lub powiedzieć coś przykrego, ale z jej ust słyszałem czasem takie słowa, których nie chcielibyście na co dzień słyszeć. Nakręcaliśmy jakąś spirale nienawiści do siebie nawzajem mam takie wrażenie, ale dla mnie nie było rzeczy nie do naprawy... Jednak gdy mnie zostawiła, wyprowadziła się skończyło się dla mnie to na dobre, nie mogę więcej znosić przykrości i tak dalej. Ona pewnie też nie... Kończę swój wywód, potrzebne było mi z siebie wszystko wyrzucić, będę wdzięczny jak ktoś to przeczyta do końca i napiszę jakieś mądre słowo. Swoją drogą kolega z Valoranta był u niej tydzień temu na noc... Podobno nic ich nie łączy, ale jak dobrze wiemy, od rozmowy się zaczyna. Rozmawiali zawsze ze sobą po angielsku, co zabawne, chociaż on jest normalnie z Polski. Pewnych rzeczy #!$%@? nigdy nie zrozumiem. Pozdro.

#przegryw #przemyslenia #zwiazki #milosc #pytanie #blackpill
  • 37
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 15
@Piccolo22: Miras nie ma co sie obwiniać, sama zniszczyła to co wy razem pielegnowaliscie. Po prostu znalazła lepsza gałąź przez co wymieniła ciebie. Rada na przyszlosc: nie ufaj nikomu w stu procentach a szczególnie kobiecie w związku. Skup sie na swoich pasjach a w ciągu miesiąca lub dwóch zapomnisz. Niestety nie posiadamy solinizmu jak kobiety, wie prxy rozstaniach dlatego to tak przechodzimy. Trzymaj sie tam.
  • Odpowiedz
@Piccolo22 pomijając to że znamy sytuację tylko z jednej strony powiem tak: zmniejszenie libido to nic dziwnego ale to że wolała spać z dala od ciebie to już coś znaczy.
Powodów może być dużo od zwykłego bolca na boku do wypalenia uczucia przez głupie przeświadczenie że zasługuje na coś więcej.
Aby związek się udał potrzeba dwojga ale żeby rozpadł wystarczy jedno. Więc nie miej do siebie pretensji tylko zainwestuj w siebie
  • Odpowiedz
@Slavukr: 3 browary co drugi dzień to chyba jeszcze nie alkoholizm co xd Zostałem sam w najbardziej depresyjnym mieści w Polsce, czytaj Łódź, tylko praca mnie jeszcze tu trzyma i spadam do Torunia.
  • Odpowiedz
bycie aż tak dobrym nie popłaca
kobiety nie kochają tak samo jak mężczyźni, widocznie pojawiła się lepsza gałąź i pewnie już o tobie zapomniała
będziesz miał nauczkę na przyszłość
  • Odpowiedz
Chciałbym się was zapytać, czy mam prawo się o cokolwiek obwiniać?


@Piccolo22: nie, zawsze robiłeś coś co było aktualne z twoim stanem wiedzy. Nawet jeśli teraz dowiesz się, że coś #!$%@?łes - to nic nie zmieni, bo wtedy nie wiedziałeś o tym, więc nie masz czemu się tym zadręczać
  • Odpowiedz
@costusmierdzi: Oczywiście, że okazywałem i zawsze miałem wrażenie, że więcej niż ona. Miałem wrażenie nawet czasem, że nie była w stanie dla mnie zrobić najprostszej rzeczy, a jak skakałem w kółko, żeby mogła się poczuć jak najlepiej. Przynajmniej tak było przez pierwsze 4 lata, potem praca i studia, ale i tak robiłem wszystko co mogłem, aby okazać zainteresowanie.
  • Odpowiedz
@Piccolo22: znalazła lepszą gałąź wiec puściła te którą trzymała czyli ciebie. Kolega z Valoranta pewnie ładniejszy lepiej sytuowany, lepsza gadka i była już znudzona związkiem z tobą co zagrało na twoja niekorzyść. Kobiety to emocjonalne ćpunki i widocznie on dostarczy ich więcej niż wieloletni chłopak z którym jest jak przyjacielem
Możliwe że im nie wyjdzie albo on ją zostawi i będzie próbowała wrócić do Ciebie jako bezpiecznej przystani. Jeśli masz
  • Odpowiedz
@Piccolo22: nie twoja wina cumplu. Po prostu znalazła gałąź, która ją bardziej interesuje. Skup się na tym, czego Ci brakowało w związku - jakiejś swobody, może coś co chciałeś mieć/robić - samochód, hobby, pasja, ale czego nie podzielała twoja dziewczyna i teraz możesz się tym zająć na spokojnie. Byle nie alkohol i narkotyki bo Cię zmiecie z planszy. Ja mam ze swoją trochę dłuższy staż i wygląda na to, że
  • Odpowiedz
@Mizoginus_MaximusIII: No właśnie jest to podobno jakiś chłopak z myślami samobójczymi i ledwo co po maturze, którą nie wiadomo czy nawet zda i całe dnie #!$%@? w komputer. Widocznie nie wszystko musi być takie czarno-białe :P
  • Odpowiedz