Wpis z mikrobloga

Miesiąc temu przyjąłem do pracy chłopaka. Młody, na dostawcę.
Przyszedł do nas zrezygnowany, zapytał kelnerkę czy nie szukamy kogoś do pracy. No szukamy... Mnie, ani żony nie było, ale poczekał godzinę.

Strasznie skromny, wydawało się, że mało dyspozycyjny, ale widać, że bardzo mu zależało na pracy. No i ustalamy grafik dla niego, okazuje się, że największym problemem jest dojazd do pracy i do domu z pracy. (dlatego w zasadzie trafił do nas, bo nie był zbyt elastyczny)
30km od Warszawy i wykluczony komunikacyjnie...

Moja żona mówi: To niech jeździ skuterem firmowym do domu po pracy i do pracy - problem rozwiązany. No i tak zrobiliśmy - żaden problem. No i jeździ. Pracuje. Dzisiaj przyszedł i mówi: "Szefie chciałem oddać pieniądze za benzynę..."
No to mówię mu, że nie trzeba, żeby nie świrował, a On: "Ale daliście mi szansę, mam pracę, pomagam mamie i możemy normalnie żyć"

No to nie przyjąłem tych pieniędzy i mówię: Kup coś mamie i go wygoniłem pod pretekstem zakupów płynu do naczyń "i fakturę weź" - żeby tylko wyszedł bo łzy mi do oczu napłynęły.

Powiem wam szczerze, że #!$%@? czuje się świetnie, ale zarazem zastanawiam się ilu takich chłopaków nawet takiej "szansy" nie dostanie.

#praca #gastronomia #gastrowarszawa #warszawa
  • 177
@batq: Mamy dwa lokale i wygląda to bardzo różnie, ale nigdy nie dokładaliśmy i nie brakowało nam "do pierwszego". Można godnie z tego żyć. Jeden lokal jest taki nazwijmy to bardziej sezonowy, ale gdyby działał tylko w sezonie maj-wrzesień to także byśmy przeżyli cały rok.

Prywatnie co prawda człowiek odczuwa inflację i widzi wzrost kosztów życia, prowadzenia DG, ale nie sądzę by było źle w przyszłości - kwestia dostosowania się do
@zdzislawnajmrodzki: no właśnie tak mi się też wydawało, ja akurat jestem z Bieszczad, więc żadna konkurencja do Warszawy i tak się zastanawiam już od jakiegoś czasu nad otwarciem pizzerii z prawdziwego zdarzenia, dlatego zastanawiam się zarówno nad kosztami, jak i możliwymi przychodami - stąd moje pytanie.
@batq: W Warszawie kolejny lokal to także żadna konkurencja - to jest taki rynek, że zawsze jest miejsce. Pytanie czym jest dla Ciebie pizzeria z prawdziwego zdarzenia ;) Bo wtedy łatwo popłynąć na kosztach. Możesz też pozornie zaoszczędzić gdy dostajesz różnie rzeczy od dostawców, ale uzależniasz się od nich i nagle okazuje się, że nie było warto bo przepłacasz za dostawy... Pamiętaj też, że używany sprzęt nie musi być ani awaryjny,
@kanciak12: do swojej pierwszej roboty jechałem mieszkając u ojca i prosząc go o 10 zł na dojazd na rozmowę.
Dojechałem do połowy drogi tramwajem, drugą część musiałbym pokonać autobusem podmiejskim, który niestety dopiero co odjechał (przed czasem). Na rozmowę poszedłem w pożyczonych od ojca butach (skórzanych), długich spodniach i marynarce, szedłem 5km na piechotę w dwudziestu siedmiu stopniach Celsjusza.
Nigdy tego nie zapomnę i będzie to dla mnie jedno z ważniejszych
@yolow71: Wszystko zależy od inwencji, przeszukania rynku itd... sieciówka jest jakimś rozwiązaniem, ale także uwiązaniem - kilka razy spotkaliśmy się też z propozycją "udzielenia licencji", ale wtedy też traci się charakter. Spada elastyczność, a nawet rentowność. Dzisiaj nie mam problemu z multibrandingiem zaopatrzenia. Brak uwiązania od systemu zaopatrzenia pozwala mi optymalizować zyski. Jeżeli w miejscu x mam taniej to kupuje tam, a jak w y coś będzie taniej to tam. Dzięki