Wpis z mikrobloga

Mircy i Mirki to co się wczoraj #!$%@? u moich rodziców jest tak niewiarygodne, że cześć z was pewnie i tak uzna to za bajt.

TL;DR - sąsiedzi przygarnęli sobie psa moich rodziców i zrobili awanturę, że ojciec go zabiera.

Moja mama ma chihuahuy (tak, to te szczury) w tym starutkiego samca łażącego za nią krok w krok i śpiącego w łóżku. Pies z papierami i chipem. Ten pies jest naprawdę mało inteligetny, potrafi zgubić się w ogrodzie. Dwa dni temu nagle przepadł. Jako, że jest stary myśleliśmy, że może gdzieś się zagrzebał i tam zdechł xD. Przeszukaliśmy cały dom, podwórko, garaż, nawet działkę sąsiadów. Sama osobiście sprawdziłam pobliskie łąki, podpytałam sąsiadów, hotel w okolicy. Nikt nic nie wie. Daliśmy ogłoszenie, sprawdziliśmy lokalny portal, spottedy i OLX. Pytaliśmy w sklepach zoologicznych. Pusto. W końcu wczoraj mój tata zdecydował się podjechać do lokalnej pani weterynarz (nie leczyliśmy tam psa). I tu następuję zwrot akcji.

Weterynarz z godzinę temu miała ludzi, którzy znaleźli psa, starą chiuhuahue. Po chwili wahania podała nazwisko i adres tych ludzi. Okazało się, że jest to kobieta mieszkająca dosłownie przecznicę od nas.

Na miejscu zastał faceta, który kiedyś pomagał mu układać polbruk, więc zna nasz dom. Po zapytaniu o Anne F. stwierdził, że to jego siostra. Gdy ojciec powiedział, że przyjechał po swojego psa facet dostał ataku szału, zrobił się czerwony, zaczął wrzeszczeć, że pies jest teraz jego, że znaleźli go na budowie, że jest bardzo zaniedbany i tak w sumie to ojciec ma #!$%@?ć. Ojciec na to, że pies ma chip i papiery. Wtedy facet uciekł do domu, skąd ojciec usłyszał, że rozpętała się gównoburza, jakaś kobieta z płaczem krzyczała, że gówno ją to obchodzi i nie odda tego psa, facet na nią pokrzykiwał, że pies ma papiery, w tle ryczało jeszcze jakieś dziecko.

Wreszcie po pół godzinie facet wyszedł z psem, powiedział, że nic nie wiedzieli o żadnym zaginięciu, nie widział ogłoszeń ,znaleźli bardzo zaniedbanego psa na budowie i myśleli, że ktoś go wyrzucił („Chihuahuę za dwa tysiące?” - jak to skomentował mój ojciec).
Jeżeli myślicie, że to koniec, to jesteście w błędzie, bo facet rzucił argument ad bombelkum - czy mogą jednak zatrzymać tego pieska, bo jego siostry córka już się z nim zżyła i bardzo płacze (xDDDD), na co ojciec zapytał czy jak moja mama płacze od dwóch dni to już spoko.
I uwaga, uwaga, tu wydarzyło się coś, co bardzo dało mi do myślenia - ten facet stwierdził, że przecież macie już parę psów i co wam za różnica, czy oddacie jednego(!!!!!!). Po tym zdaniu mam wrażenie, że ci ludzie są złodziejami i celowo ukradli tego psa z podwórka. Rodzina mówi, że przesadzam, ale ten facet już wcześniej był na naszym podwórku.

Generalnie pies już jest w domu. Jest przerażony, chodzi za mamą krok w krok. Okazało się, że weterynarz przeprowadziła na nim serię niepotrzebnych zabiegów przez co pies ma problemy z oczami i jedzeniem - zęby, które weterynarz prowadzący psa kazał zostawić zostały wyrwane, przez co pies ma problemy z jedzeniem i wypada mu język. Dzisiaj ojciec ma zrobić gównoburzę u weterynarz, że nawet nie sprawdziła chipa. Ja bardzo chętnie ostrzegę rodzinę i znajomych przed rodziną F., mam nadzieję, że przyleganie do nich łatka złodziei - bo mam wrażenie, ze zrobili to celowo.
Jako bonus dodam, że już po całej akcji dostaliśmy telefon od sklepu zoologicznego, że parę dni temu ktoś kupił wyprawkę dla znalezionej Chihuahuy.

#psy #truestory #bekazpodludzi również trochę #madka

  • 32
@mroczny-jogurt: jeżeli to nie bajt to współczuję xD

nie wiem jak to wygląda od strony prawnej, ale chyba weterynarz powinien beknąć za coś takiego


@Deska_o0: nie powinien - w Polsce nie jest to w ogóle uregulowane, czip nie jest potwierdzeniem własności zwierzaka... W ogóle sprawa własności zwierząt to niezły cyrk prawny. To jest dosyć skomplikowane, tutaj trochę rozjaśnia temat:
https://www.adwokatmielczarczyk.pl/prawo-wlasnosci-zwierzat/

Aha - no i wiele zwierząt mających chipa w ogóle