Nie dlatego, że nie chciałem. Po prostu nie mogłem. Strach trzymał mnie w miejscu. Wiedziałem, że dzieje się coś bardzo złego. Nikt nie przyszedł. Telefony nie odbierały. Słyszałem płacz. Krzyki. Eksplozje. I nie mogłem się ruszyć. Ze strachu.
Nie zabiłem wtedy nikogo. Nikt nie zabił też mnie. Tak wyszło. Schowałem się. Zamknąłem drzwi. Zasłoniłem okna. Schowałem się w kawalerce na 5 piętrze bloku mieszkalnego. I bardzo
Religia.