Niech ktoś mi wyjaśni (rzeczowo argumentując), dlaczego cena książki w księgarni to 45 zł a e-booka 44 zł? Przy czym "fizyczną książkę" ciągle mogę odsprzedać, zamienić na paczkę chipsów, spalić, albo podłożyć pod kiwający się stół.
Koszty fizycznej wersji: papier, druk, dystrybucja, logistyka, magazynowanie, sprzedaż.
Koszty e-booka: serwer, sprzedaż.
Pomijam koszty wspólne dla obu wariantów takie jak: skład, korekta, wynagrodzenie autora.
Jakiego trzeba wymyślić fikołka, żeby wytłumaczyć
Cztery i poł miliona euro za użytkownika. Majstersztyk!