Było około 7 rano, gdy Kamil wygrzebał się spod kołdry. Szybko zebrał się do wyjścia, żeby znów nie musieć słuchać kazań, że spóźni się na lekcje. Wszak mógłby się zbuntować i robić, co zechce, od dwóch dni jest przecież pełnoletni. Jednak maturę chciałby mieć. Ojciec zawiózł go pod samą szkołę. Robił tak od pewnego czasu, by syn znowu nie urwał się na wagary. Jerzy odprowadził go wzrokiem pod same drzwi liceum i odjechał. Kamil odczekał chwilę w szatni, po czym wyszedł z budynku. Miejskim dojechał na Orzechówek do Zuźki, która tego dnia nawet nie zamierzała udawać, że wybiera się do szkoły. Jej matki jak zwykle nie było. Kamil do Rakowisk wrócił przed 10. Wypakował z plecaka podręczniki, na ich miejsce włożył starannie złożone w kostkę ubrania. Jerzy nie był zadowolony, gdy zastał syna w domu. Nastolatek prosił o 150 złotych, tłumaczył, że jedzie dziś do Krakowa, Zuźka ma wieczorek poetycki. Wiersze pisze pod pseudonimem Maria Goniewicz. Mama zasponsorowała jej wydanie tomiku jako prezent na osiemnastkę. Jerzy odmówił. Kamil musi najpierw poprawić oceny i zdać maturę. Najlepiej jakby zerwał kontakty z tą Zuźką, ma na niego zły wpływ. W przeciwnym wypadku nic od niego nie dostanie. – Za dobrze miałeś – uznał. Ojciec był stanowczy, na 18. urodziny syn też nic od niego nie otrzymał.
O 12.40 Kamil wsiadł do taksówki. Agnieszka, jego matka, akurat wjeżdżała do garażu. W piątki wcześniej kończyła pracę. Widzieli się przez wilgotne szyby samochodów. Na dworcu PKP czekała już Zuźka w czarnej spódniczce za kolano i kurtce z dużym napisem „trouble maker”. Pociąg z Białej Podlaskiej do Warszawy odjeżdżał chwilę po 13. W Złotych Tarasach długo szukali sklepu, gdzie mogliby kupić mlecznobiałe płaszcze przeciwdeszczowe – takie jak miał Patrick Bateman w „American Psycho”. Chcieli też za małe buty, tak by na miejscu zbrodni zostawić ślady w innych rozmiarach niż własne i zmylić policję. Płaszczy nie znaleźli, a na buty nie wystarczyłoby im pieniędzy. W Carrefourze kupili tylko paczkę lateksowych rękawiczek i dwie pary żółtych do mycia naczyń. Na górze galerii zjedli makaron z kurczakiem i wypili soki multiwitamina. Po obiedzie w parku pod Pałacem Kultury, czekając na kolegę Zuźki, spalili jointy. Myśląc, że sporo zarobią na spadku po rodzicach Kamila, Zuźka zaproponowała mu niemałą sumę za dowiezienie ich do Krakowa.
50
#jaworek #jacekjaworek #trup #zwloki